Piąta edycja Orange Warsaw Festival to dobra rockowo-elektroniczno-hiphopowa układanka, w której będzie miejsce i na mistrzowski hip-hop De La Soul, i na rockowo-popowe granie Linkin Park, i elektroniczne szaleństwo The Prodigy. I to wszystko na największej cyklicznej stadionowej imprezie w Polsce. Oto pięć powodów, dla których warto wybrać się w weekend na stadion Legii (tracąc kilka dobrych meczów - Niemiec z Portugalią czy Hiszpanii z Włochami):
1. The Prodigy - Jesteśmy głęboko przekonani, że miejsce The Prodigy jest na scenie, tam czujemy się po prostu najlepiej, to dla nas naturalne środowisko. Jeśli w moim życiu kryje się jakiś cel, sens, to jest nim gra z The Prodigy - mówił kilka lat temu w rozmowie z "Gazetą" Keith Flint. Zespół grał w Polsce już kilkukrotnie i większość, jeśli nie wszystkie ich występy były porywające - w sumie nic dziwnego, bo radość ze wspólnego grania poparta arsenałem przebojów musi przynosić dobre rezultaty. W tym roku mija dwadzieścia lat od wydania debiutanckiej płyty The Prodigy "Experience", na której znalazły się takie hity, jak "Out of Space" czy "Everybody in the Place". Dwa lata później zespół potwierdził swój talent do komponowania genialnych tanecznych brzmień. "Music For The Jilted Generation" była tym dla muzyki tanecznej, czym dla metalowej "czarny album" Metalliki - album wykroczył poza własną niszę i podbił uszy i serca fanów innych gatunków muzycznych. I uczynił z The Prodigy megagwiazdy.
2. Linkin Park - dla tych, którzy wcześniej nie słyszeli na żywo tej amerykańskiej grupy, ich koncert na OWF powinien być odpowiednim wprowadzeniem. Zerkając na listę utworów, które zespół wykonuje na ostatnich koncertach, można znaleźć piosenki z kilku ich płyt. Ostatnio w Niemczech na festiwalu Rock im Park zagrali aż osiem kompozycji z debiutanckiej płyty "Hybrid Theory" i pięć z drugiego albumu "Meteora". Na tych dwóch płytach znalazły się największe przeboje tej amerykańskiej grupy: "In The End", "Somewhere I Belong" czy "Numb". Warszawski koncert zespołu odbędzie się dwa tygodnie przed premierą najnowszej, piątej w dyskografii płyty Linkin Park "Living Things".
3. Garbage - zespół założony przez nadproducenta Viga Butcha, który zdobył sławę, pracując m.in. z Nirvaną nad "Nevermind". Vig wspólnie z przyjaciółmi, w tym wokalistką Shirley Manson, trafił w gusta publiczności lat 90. Rockową szorstkość, zadziorność połączył z popową melodyką, dzięki czemu takie piosenki, jak "Queer" czy "Only Happy When It Rains" znalazły uznanie zarówno u fanów popu, jak i alternatywy. Spodobały się też producentom filmów o Jamesie Bondzie, którzy zaprosili Garbage do skomponowania głównego motywu do "Świat to za mało".
4. Polscy artyści - jest ich na OWF niewielu, ale ci, którzy są to pierwsza liga. Kamp!, trio przećwiczone w koncertach na całym świecie (od USA, przez Europę, po Azję), to czołówka polskiego electro-popowego grania. Z kolei Fisz Emade Tworzywo to hiphopowi klasycy, którzy doskonale czują się na scenie, niezależnie od tego, jakiej ona jest wielkości, czy jest w klubie, czy plenerze.
5. Ms Lauryn Hill - jak dotychczas wystąpiła w Polsce tylko raz, kilka lat temu na Open'erze. I wtedy jej koncert podzielił fanów. Jedni zadowoleni byli z tego, że usłyszeli przeboje, te z jej repertuaru, w tym "Doo Wop (That Thing)" i z repertuaru jej grupy The Fugees. Inni narzekali na dystans, nonszalancję i bijący czasami ze sceny chłód. Po ogromnym sukcesie The Fugees i sporej popularności solowej płyty "The Miseducation of Lauryn Hill" artystka powoli wycofywała się z życia koncertowego. Teraz wraca, pojedynczymi koncertami, pojedynczymi nagraniami. A ponieważ ma w planach nową płytę, bardzo możliwe, że podczas OWF zagra kilka nowych kompozycji.