Sezon festiwalowy w Europie coraz natarczywiej puka do drzwi - za kilka dni, wraz z otwarciem bram barcelońskiej Primavery, będzie go można uznać za otwarty w pełni. Nic więc dziwnego, że organizatorzy poszczególnych festiwali dopinają programy i ogłaszają ostatnich wykonawców. Dziś przyszedł czas na bardzo opóźniony w tej kwestii Kraków Live Festival, przygotowywany przez firmę Alter Art. Do ogłoszonej wcześniej listy gwiazd organizatorzy dopisali cztery zespoły: TV on the Radio, Ratatat, Kamp! i Low Roar.
To zestaw z jednej strony nader ciekawy, świetnie uzupełniający dotychczasowy program imprezy, pozwalający na przyjrzenie się scenie alternatywnej z wielu, czasem zaskujących, perspektyw. Z drugiej strony trudno jednak nie poczuć obawy, że takie posunięcie organizatorów nosi wszelkie znamiona szlachetnego, bardzo efektownego samobójstwa komercyjnego. Te, bardzo interesujące i oryginalne zespoły nigdy nie cieszyły się bowiem w Polsce oszołamiającym zainteresowaniem publiczności, a ich występy z pewnością nie przyczynią się do wyprzedania karnetów na krakowską imprezę.
Kilkanaście lat temu to była wielka sensacja, to było przełamanie wielu granic, przekroczenie wielu schematów. To była, na swój sposób rewolucja. Na ten zespół błyskawicznie zwrócili uwagę wszyscy, którzy wówczas interesowali się sceną alternatywną, nieporównywalnie mniejszą niż dziś, pod względem rozmiarów i skali zainteresowania: dziennikarze i krytycy, muzycy innych zespołów i wyznaczający światowe mody hipsterzy z Williamsburga. Ci ostatni byli szczególnie szczęśliwi - to właśnie w ich dzielnicy, wśród wielu zespołów, dla których często sam kod pocztowy 11211 oznaczał przepustkę do wielkiego świata, powstała formacja, która przeskoczyła wszystkie pozostałe, choć, a może właśnie dlatego, że była od nich zupełnie inna.
TV on the Radio w zasadzie składało się z ciągłych przekroczeń. Zespół grał muzykę bardzo daleką od obowiązującego wówczas, w pierwszych latach nowego wieku, gitarowego, indie rockowego wzorca, co więcej - składał się w znacznej większości z czarnych muzyków. To pozornie drobiazg, ale w niemal całkowicie białej społeczności williamsburskich hipsterów - trudny do przeoczenia.
Zespół powstał na przełomie wieków, a jego siłą napędową był - jedyny zresztą biały w składzie - producent David Andrew Sitek. Początkowo grupa była duetem, w którym obok Sitka występował Tunde Adebimpe, potem skład powiększył się znacznie - nie mogło być inaczej, jeśli miał realizować wyrafinowane pomysły kompozytorskie i brzmieniowe swojego lidera.
To były pomysły, na które nikt się wcześniej nie poważył: zaskakujące połączenie odległych gatunków, od indie rocka do... jazzu, kompozytorska precyzja przełamana wykonawczą lekkością, do cna oryginalne melodie. Ta muzyka była niemal stworzona po to, żeby stać się modna.
I tak się rzeczywiście stało. Przez kilka lat, mniej więcej od wydania płyty "Desperate Youth, Blood Thirsty Babes" (rok 2004) do premiery albumu "Dear Science" (rok 2008), zespół był prawdziwym pupilem muzycznej prasy i ulubieńcem alternatywnej publiczności. Potem to ciśnienie, zgodnie z niezmiennym od wielu dekad schematem, nieco opadło i kolejne płyty były przyjmowane bez większych emocji. Media znacznie bardziej interesowały inne sprawy: tragedia w postaci śmiertelnej choroby jednego z członków grupy, producenckie projekty Sitka - m.in. przygotowanie materiału, na którym zaśpiewała słynna aktorka Scarlett Johansson czy pięcie się wokalisty Tunde Adebimpe na kolejne stopnie kariery aktorskiej.
Na ostatni album zespołu, wydaną w ubiegłym roku płytę "Seeds", tak naprawdę mało kto zwrócił uwagę - w recenzjach dominowała raczej chęć nie krzywdzenia dawnych mistrzów, ilość sprzedanych egzemplarzy była nieporównywalna z dawnymi sukcesami. Kolejne pokolenie ma już nowych faworytów, a TV on the Radio ma dziś co najwyżej status zapomnianych, odkurzanych tylko od czasu do czasu, klasyków współczesnej alternatywy.
Historia grupy Ratatat jest dość podobna, z ważnym zastrzeżeniem, że dzieje się jednak dobrych kilka poziomów niżej, jeśli chodzi o popularność i znaczenie. Zespół powstał w tym samym mieście, w tym samym czasie co TV on the Radio i kierował swoją twórczość do tej samej publiczności. Grał nawet muzykę, którą można umieścić mniej więcej w tej samej szufladzie - nieortodoksyjną, momentami dość eksperymentalną odmianę alternatywy.
Muzycy grupy Ratatat postawili na sporą dozę elektronikę, klubowe brzmienia, transowe, instrumentalne kompozycje. Bardzo szybko wykształcili swój własny oryginalny styl i swoją własną, oryginalną odmianę muzyki idealnej na alternatywne imprezy taneczne. Nie cieszyli się masową sławą, ale przez wiele lat z powodzeniem nagrywali kolejne płyty i występowali w pełnych salach.
W ostatnich latach było o nich jakby trochę ciszej, ale niedawno znów zrobili wokół siebie sporo hałasu - nagrali nową płytę, która będzie miała premierę latem, a w ramach jej promocji zagrali bardzo dobrze przyjęte, barwne, pełne zaskakującego rozmachu koncerty na festiwalu Coachella - tak jakby chcieli pokazać światu, że celują dziś o wiele wyżej niż kiedyś. Tego lata będą występować na wielu festiwalach w Stanach i Europie, promując swój najnowszy materiał.
Postawienie na jednej półce z Ratatat grupy Kamp!, polskiej formacji, której udało się w ostatnich latach zdobyć sporą sławę w kraju, a na dodatek dość skutecznie zawojować kawałek świata, ma spory sens - pod względem muzycznym te dwie grupy dość dobrze do siebie pasują.
Natomiast twórczość trzeciej z ogłoszonych właśnie zagranicznych gwiazd krakowskiego festiwalu umieścić należy raczej na zupełnie odmiennym biegunie - Low Roar, Amerykanin mieszkający na Islandii, proponuje wyciszone, niemal wyszeptane ballady, oparte na delikatnej grze między brzmieniami akustycznymi a elektronicznymi, ozdobione bardzo osobistymi, niemal ekshibicjonistycznymi pod względem emocjonalnym tekstami.
Kraków Live Festival odbędzie się na terenie krakowskich Błoń w dniach 20-22 maja. Wystąpią tam m.in.: Kendrick Lamar, Foals, Future Islands i Viet Cong. Jeszcze przez kilka dni, do 25 maja lub do wyczerpania zapasów, dostępne są karnety w przedsprzedaży, w cenie 220 zł, potem, do 16 sierpnia, kosztować będą 250 zł, a na kilka dni przed impreza: 170 zł. Bilety jednodniowe na 20 i 21 sierpnia kupić można za 145 zł. Karnety i bilety dostępne są w Altersklepie i w sieci eBilet