Tauron Nowa Muzyka to ambitny jazz, hip hop, muzyka poważna i techno do rana. "Najważniejszy jest ten nasz 'nowomuzyczny' rdzeń i konsekwencja"

Autechre - muzycy, którzy rzadko wychodzą ze swojej dziupli, znany ze swojego szaleństwa Tyler The Creator i Jeff Mills "testujący" nową siedzibę katowickiej orkiestry - to największe atrakcje tegorocznego festiwalu Tauron Nowa Muzyka. Opowiada o nim jego współorganizator, Adam Godziek.

Przemysław Gulda: Z kalendarza wynika, że to edycja wyjątkowa festiwalu Tauron Nowa Muzyka: jubileuszowa, dziesiąta. Jak będziecie obchodzić to święto? Czy przygotowujecie z tej okazji coś specjalnego?

Adam Godziek: Rzeczywiście: jubileuszowa, dziesiąta. Cały tegoroczny festiwal będzie w jakimś sensie wyjątkowy, bo będzie się odbywał na terenie trzech nowych pięknych instytucji kultury: Muzeum Śląskiego, siedziby Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia oraz Międzynarodowego Centrum Kultury. Dla nas to duże wyzwanie logistyczne i produkcyjne: połączyć to wszystko we wspólną festiwalową całość. Jesteśmy pewni, że końcowy efekt wynagrodzi nam wszystkie problemy i nieprzespane noce. Wyjątkowy i uroczysty na pewno będzie koncert zamknięcia czyli specjalny projekt Jeffa Millsa i Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w jej nowej siedzibie.

Tauron Nowa Muzyka od początku trzyma się podobnej formuły: prezentowania muzyki zupełnie nowej, artystów, których wielka kariera dopiero się zaczyna. Co, z dziesięcioletniej perspektywy, okazuje się w tym modelu najbardziej wymagające, a co najbardziej satysfakcjonujące?

- Trudne jest promowanie i sprzedawanie festiwalu z takim programem. Trzeba być bardzo konsekwentnym i wytrwałym. Mieliśmy co najmniej dwa takie momenty w dziesięcioletniej historii, kiedy zastanawialiśmy się czy to ma sens, bo wynik finansowy festiwalu, delikatnie mówiąc, bardzo bolał... A jednocześnie wydawało nam się, że line-up był bardzo na czasie i bardzo światowy, więc czemu skończyło się, jak się skończyło?

Jak udaje wam się tak skutecznie trzymać rękę na pulsie tego, co nowe i ważne w alternatywnej, zwykle elektronicznej, muzyce - nie raz zdarzało się, że wprowadziliście na polski rynek wykonawców, którzy potem z powodzeniem wracali tu wielokrotnie?

- To praca przez cały rok... Fajna praca, bo słuchamy, szukamy, sprawdzamy, pytamy ludzi z zaprzyjaźnionych wytwórni. To ta najprzyjemniejsza część pracy przy festiwalu... Bo muzyka, która pojawia się podczas jego kolejnych edycji to w 95% to, czego na co dzień słuchamy w domu, samochodzie czy w klubie.

 

Na zaproszeniu których wykonawców z tegorocznego line-upu szczególnie wam zależało? Dlaczego?

- Na pewno Autechre, bo to "nasz" artysta. Ci muzycy rzadko wychodzą ze swojej dziupli i występują na żywo, ale są w pewnym sensie rdzeniem i symbolem naszego festiwalu, a zarazem innych koncertów, które organizujemy. Pokazaliśmy ich pierwszy raz w Polsce w 2008 roku w Szybie Wilson, później dali niesamowity występ podczas edycji festiwalu, który odbywała się już na terenie starej kopalni. A teraz, po wydaniu ostatniej płyty, wiedzieliśmy że znów muszą przyjechać na festiwal Tauron Nowa Muzyka! Drugi artysta, całkowicie z innej muzycznej planety, którego muszę wymienić, to Tyler The Creator. Zawsze byliśmy fanami szaleństwa, które było znakiem rozpoznawczym jego kolektywu Odd Future i w końcu udało nam się zaprosić jego najważniejszego członka. Tyler będzie w Polsce po raz pierwszy!

Co roku w programie festiwalu pojawiają się najróżniejsze zaskakujące niespodzianki - koncerty zadziwiające swoim rozmachem, klimatem czy nietypowym zestawem wykonawców na scenie. Co to będzie tym razem?

- O wspólnym koncercie Jeffa Millsa z NOSPR już wspomniałem. Druga rzecz to Apparat: ten artysta na najnowszej trasie prezentuje swój zupełnie nowy projekt, w Polsce będzie go można usłyszeć po raz pierwszy. Nie mogę nie dodać także do tej listy naszego polskiego "Tribute to Maceo", z kwintetem Wojtka Mazolewskiego, Natu Przybysz i Marcinem Wasilewskim. Dla nas to wyjątkowy projekt, bo Maceo był związany z festiwalem od samego początku do... końca - ostatnie party, jakie zagrał to festiwalowy before z Tokimonsta.

W tym roku wasz festiwal, zmieniający kilkakrotnie lokalizacje, znów odbędzie się w miejscu, o którym zawsze mówiliście, że jest bardzo dogodne - na terenie dawnej kopalni. Ale tym razem będzie trochę inaczej, bo właśnie rozpoczęła tam działalność nowa siedziba Muzeum Śląskiego. Na ile było to dla was organizacyjnym utrudnieniem, a na ile dało wam to nowe opcje i możliwości?

- Organizacyjnie i produkcyjnie jest trudno jak nigdy do tej pory. Naprawdę... Tegoroczny festiwal ma trzech gospodarzy: Muzeum, MCK i NOSPR. Każdy z nich działa trochę inaczej, więc z każdym musieliśmy trochę inaczej prowadzić rozmowy, żeby wszystko się udało. Często były to zresztą bardzo niełatwe rozmowy. Muzeum będzie musiało być w czasie imprezy otwarte także dla publiczności nie festiwalowej, więc w jego podziemiach będą się spotykali ludzie z opaskami i bez. Logistyka tego projektu jest w związku z tym karkołomna. Ale na pewno warto się postarać.

Bardziej elektroniczny od Off Festiwalu, bardziej ambitny od Open'era, mniej imprezowy od Audio River - jak widzisz miejsce Taurona Nowej Muzyki na dzisiejszej, coraz bardziej zatłoczonej polskiej scenie festiwalowej?

- Jest tłoczno, to prawda. Do tego dochodzą takie niespodziewane "rodzyneczki" jak nowy festiwal, bardzo podobny muzycznie do naszego, odbywający się w ten sam weekend, 60 km od Katowic. Nasz festiwal pod względem tego, co proponujemy publiczności, jest bardzo zdywersyfikowany. Można w jego ramach posłuchać ambitnego jazzu, hip hopu czy nawet muzyki poważnej, ale także potańczyć do rana na scenie, gdzie króluje wysmakowane techno. Najważniejszy jest ten nasz "nowomuzyczny" rdzeń i konsekwencja. To przyciąga stałych odbiorców, którzy nam bardzo ufają.

 

No właśnie, patrząc z zewnątrz można odnieść wrażenie, że szybko i skutecznie udało wam się zbudować grupę stałych widzów, wracających na festiwal co roku. Czy rzeczywiście tak jest i jak udało wam się dokonać tej trudnej sztuki: zdobyć zaufanie i lojalność widzów?

- Na pewno tak. Udało nam się zbudować markę i grupę stałych odbiorców, którzy przyjeżdżają w ciemno, bo ufają naszej selekcji muzycznej i każdy z nich wie, że znajdzie dla siebie coś nowego, dobrego muzycznie.

W tym roku władze Katowic zrobiły coś bardzo niezwykłego: zdecydowały się na wspólne promowanie dwóch festiwali organizowanych przez zupełnie inne firmy: Offa i Tauron Nową Muzykę. Jak do tego doszło? Jak w ogóle, poza tą sytuacją, wygląda wasza współpraca z miastem?

- Nasze miasto jest kochane! Jakiś czas temu, podczas starań o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury, lokalne władze mocno postawiły na kulturę i ten proces trwa nadal. Dobrze wyglądają perspektywy dotyczące finansowania naszej imprezy, a miasto okazuje nam dużo dobrego serca. Tu nie chodzi tylko o te dwa festiwale, ale także o wiele innych tego typu wydarzeń, nie tylko muzycznych zresztą, które odbywają się przez cały rok. A ta wspólna kampania Offa i Taurona Nowej Muzyki to był nasz pomysł. Poprosiliśmy cenionego grafika Dawida Ryskiego, z którym pracujemy na co dzień, o projekt graficzny, poszliśmy z nim do wydziału promocji Urzędu Miasta i... wszystko się udało! Każda ze stron zyskała i jest zadowolona: miasto, my i Artur Rojek też.

W kontekście tego świetnego dowodu na to, że potencjalną walkę konkurencyjną można zamienić we współpracę, jeszcze gorzej niż kilka tygodni temu wygląda fakt zorganizowania dokładnie w tym samym czasie, co wasza impreza, skierowanego do podobnej publiczności festiwalu w Krakowie. Czy możesz spróbować dziś określić, jak bardzo bolesny był to dla was cios? Czy porównując sprzedaż karnetów w tym roku i w poprzednim można próbować określić ile będzie was kosztować bezwzględność konkurencji i nie oglądanie się przez nią na innych?

- To ciężki temat. Trudno udawać, że to, co zrobił Alter Art, jest w porządku. Jeszcze kilka tygodni temu Mikołaj Ziółkowski mówił w wywiadzie, że sobotę w ramach Kraków Live Festival nic się już nie będzie działo, a jednak odbędzie się wtedy dodatkowy, pofestiwalowy koncert. Pod względem frekwencyjnym oba festiwale bardzo stracą na tym zbiegu dat. Ile dokładnie - zobaczymy za kilka dni. My, paradoksalnie, odnotowaliśmy w tym momencie lepszą sprzedaż niż w zeszłym roku, ale wiem że wielu fanów muzyki ma spory dylemat, który festiwal wybrać i pewnie rozwiąże go tak, że pojedzie do Krakowa zobaczyć Kendricka Lamara. Więc tak naprawdę najbardziej stracą na tym wszystkim słuchacze, a to bardzo źle. Szczerze mówiąc: nadal zupełnie nie potrafię zrozumieć tej decyzji Alter Artu.

Niedawno dostaliście prestiżową europejską nagrodę dla najlepszego festiwalu w waszej kategorii rozmiarowej. Jakie znaczenie miał dla was ten laur?

- Dostaliśmy ją na dodatek po raz trzeci! To w historii tych nagród sytuacja wyjątkowa. Ten laur ma dla nas szczególne znaczenie, bo to nagroda od publiczności. A w praktyce: na pewno bardzo pomaga w promocji festiwalu za granicą.

Festiwal Tauron Nowa Muzyka odbywa się w Katowicach w dniach 20-23 sierpnia.

Więcej o: