Znany jest kolejny zestaw wykonawców, którzy pojawią się na scenach tegorocznego Off Festiwalu w Katowicach. Zestaw bardzo różnorodny. Znaleźli się w nim: Anohni, Thundercat, Willis Earl Beal oraz zespoły: Fidlar i The Kills. Polskę reprezentować będzie grupa Kaliber 44.
Wydawało się, że tegoroczne rozdanie Oscarów obyło się bez większych skandali i afer. Jedna z nielicznych była prawie niewidoczna, nie dotyczyła bowiem żadnej z wielkich gwiazd, ale niszowej artystki, która nominowana była za piosenkę. To Anohni, która znalazła się wśród pięciu autorów najlepszych filmowych utworów, sromotnie przegrywając z Samem Smithem, kompozytorem zdecydowanie najgorszej - w zgodnej opinii zagorzałych i niedzielnych fanów serii - kompozycji z filmów o Jamesie Bondzie.
Prawie wszyscy pozostali nominowani muzycy byli zaproszeni nie tylko do uczestniczenia w uroczystej gali, ale i do wykonania w jej trakcie wyróżnionej przez Akademię piosenki. Wyjątki były tylko dwa: artysta pochodzący z odległej Korei i właśnie Anohni. Ta ostatnia napisała z tej okazji bardzo osobisty, a wręcz przejmujący tekst o tym, jak się poczuła w tej sytuacji.
Przejmujący jak nominowana piosenka, "Manta Ray" i jak wszystkie inne piosenki tej artystki. Artystki doskonale zresztą znanej w Polsce - występowała tu już nie raz, jeszcze jako Antony Hegarty, lider zespołu Antony And The Johnsons, ale od tego czasu sporo się u niej zmieniło.
Artystka niedawno zaanonsowała swoją nową, pierwszą od sześciu lat płytę długogrającą. Ma się nazywać "Hoplessness" i ukazać się wiosną, zapowiada się znacznie bardziej dynamiczna i elektroniczna niż jej wcześniejsza twórczość. Tak przynajmniej sugeruje pierwszy z opublikowanych singli, utwór "4 Degrees".
Jeszcze bardziej dynamiczne, choć niemal w ogóle nie elektronicznie, raczej surowo i gitarowo, będzie kiedy na głównej scenie festiwalu pojawi się duet The Kills, który nieoczekiwanie stał się największą gwiazdą festiwalu. To, że zespół wystąpi w Katowicach zostało przyjęte przez polskich fanów - a amerykańsko-brytyjska formacja ma ich tu sporo - z wielką radością. Niektórzy posuwali się nawet do stwierdzeń, że ta grupa "ratuje" program tegorocznego festiwalu.
Wszystko wskazuje na to, że zespół jest na dobrej drodze do pokonania kolejnego ostrego zakrętu w swojej pełnej wiraży karierze. Lada miesiąc ma się ukazać jego nowa płyta, zapowiadane są liczne koncerty, wygląda więc na to, że po kilkuletniej hibernacji duet wraca do życia.
Siłą, która go napędzała na początku kariery była miłość i widoczna na koncertach gołym okiem erotyczna energia między jej członkami, potem kiedy się rozstali, przyszłość grupy stanęła na włosku. Występy z tamtego okresu były niemal bolesne do oglądania - na nich z kolei było bowiem gołym okiem widać złe emocje między muzykami. Pytanie, jakie relacje panują w zespole dziś, może być równie ważne dla zapowiadanych na ten sezon koncertowy występów, jak to, co znajdzie się na nowej płycie.
Skład festiwalu uzupełnili wykonawcy, których propozycja trafia do zupełnie innych słuchaczy. Najbardziej eklektyczna, a przez to uniwersalna, jest twórczość amerykańskiego muzyka i producenta, znanego jako Thundercat. Wystarczy podać trójkę wykonawców, z jakimi współpracował, żeby pokazać, jak szeroki jest zakres jego możliwości i umiejętności. To specjalizujący się w ambitnej elektronice Flying Lotus, mistrz hip hopu, Kendrick Lamar i... thrash core'owy zespół Suicidal Tendencies. Na swoich własnych płytach trzydziestoletni artysta prezentuje mniej więcej podobny rozrzut stylistyczny.
Znacznie bardziej spójna, wyciszona i wyważona jest twórczość Willisa Earla Beala. To pochodzący z Chicago singer/songwriter, który ma dziś w dorobku kilka płyt i sporo zaskakujących życiowych zwrotów akcji. Zdarzało mu się żyć na ulicy, zrywać kontrakty z wytwórniami albo przerywać w połowie dobrze zapowiadające się trasy koncertowe. Jego piosenki mają nader autobiograficzny charakter, nic więc dziwnego, że aż w nich kipi od nastrojów i emocji.
O wiele prostsza i bezpretensjonalna jest twórczość surf-punkowców z Los Angeles. Założyciele zespołu, bracia Kuehn granie przebojowego punk rocka mają we krwi - są synami lidera słynnego przed laty punkowego zespołu T.S.O.L. Grupa istnieje od 2009 roku i ma w dorobku dwie płyty: pierwsza była nastoletnią i nierozsądną historią dorastania gdzieś między plażą z falami idealnymi do surfowania, a barem z niezliczoną ilością używek do wyboru. Drugi album, zarówno pod względem muzycznym, jak i tekstowym, zdaje się być nieco dojrzalszy, co nie znaczy, że piosenki choć trochę straciły swoją zawrotnie przebojową siłę.
Kaliber 44 to z kolei oczywiście propozycja przede wszystkim dla tych, którzy cenią nietypowy, wyrastający zdecydowanie ponad przeciętność, rodzimy hip hop. Zespół, kultowy już w latach 90-tych, kiedy debiutował, kilkanaście dni temu przypomniał o sobie pierwszą od wielu lat premierową płytą, która wzbudziła wielkie zainteresowanie, ale bardzo rozbieżne opinie.
Off Festiwal odbędzie się w tym roku w dniach 5-7 sierpnia w Katowicach. Wcześniej na liście wykonawców pojawiły się m.in. takie nazwy jak: Mudhoney, Gus Gus, Napalm Death, Beach Slang, Lush, Sleaford Mods, Brodka i SBB. Karnety trzydniowe można nabyć w cenie 270 zł, za miejsce na polu namiotowym dopłacić trzeba 60 zł.