Z jednej strony - polityczka, z drugiej - w jakimś sensie celebrytka, ale nie z rodzaju tych, które są sławne bez jakiegoś sensownego powodu, z trzeciej wreszcie - nowa ulubienica całej postępowej Ameryki. Alexandria Ocasio-Cortez była główną gwiazdą politycznej części festiwalu SXSW w Austin. Choć w tym roku - roku przedwyborczym - na tej imprezie nie brakuje polityczek i polityków dużego kalibru i postaci z wielkim dorobkiem, to właśnie ona, najmłodsza członkini Kongresu, wzbudziła w Austin najwięcej uwagi.
Wzbudzić uwagę to zresztą zdecydowanie za mało powiedziane. Młoda polityczka, gy pojawiła się 9 marca na scenie, wywołała niemal amok i szaleństwo. Na spotkanie z nią, zaplanowane na sobotnie popołudnie, tłum wielbicieli czekał już od rana. Niektórzy - zupełnie jak fani muzycznych gwiazd potrafiący na festiwalach stać pod barierkami pod sceną godzinami, przeczekując występy innych wykonawców, żeby z bliska zobaczyć swoich ulubieńców - siedzieli w sali, cierpliwie przeczekując wcześniejsze panele i spotkania.
Zainteresowanie było tak ogromne, że kiedy ktoś pojawił się pod salą nawet kilka godzin przed spotkaniem, nie miał najmniejszych szans dostać się do środka.
Kiedy tylko Ocasio-Cortez weszła na scenę rozległ się potężny aplauz - od razu było wiadomo, ze atmosfera jest bardzo gorąca, a przyjęcie bardzo życzliwe. I tak już było do końca tego spotkania - wystarczyło, że polityczka powiedziała coś mocnego, rozlegały się brawa, wystarczyło, że zażartowała - cała sala wybuchała głośnym śmiechem.
A Ocasio-Cortez miała tego popołudnia do powiedzenia bardzo wiele mocnych słów. Skupiła się na tematach, z którymi jest najbardziej kojarzona, a więc przede wszystkim - kwestiami rasowymi i problemami klasowymi w Stanach Zjednoczonych. - Podziały klasowe i rasowe mają dokładnie ten sam cel: pozbawienie ludzi kontroli nad rządem, który powinien służyć ich interesom - mówiła z pasją bliższą raczej politycznemu wiecowi, niż spotkaniu na konferencji. I tak samo pełne pasji były reakcje słuchaczy.
Alexandria Ocasio-Cortez na SXSW 2019 Nick Wagner / AP / AP
Dużo mówiła o problemach dzisiejszych amerykańskich polityków z nawiązaniem kontaktu ze zwykłymi ludźmi. Opowiadała historię starszej kobiety, z którą rozmawiała podczas kampanii wyborczej. Powiedziała, że w jej rodzinie od pokoleń głosowało się na Demokratów, bo przejmowali się oni losem zwykłych ludzi. Ale to się skończyło. A dziś - mówiła Ocasio-Cortez trzeba to jak najszybciej zmienić.
Odnosiła się też do brzmiącej dziś bardzo głośno, zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w innych krajach, kwestii uchodźców. - Potrzebujemy emigrantów - mówiła. - To bardzo produktywni, pracowici, uczciwi ludzie, bez których nasza gospodarka sobie po prostu nie poradzi.
Młoda polityczka odważnie oceniała fundamenty historii swojego kraju z bardzo krytycznych pozycji. W Austin mocno uderzyła w politykę Nowego Ładu z lat 30-tych. Do tej pory była ona powszechnie uważana za skuteczny mechanizm ekonomicznego pobudzenia kraju w czasach po Wielkim Kryzysie. Ale Ocasio-Cortez nie zostawiła na niej suchej nitki. Oceniła, że był to program jednoznacznie i bardzo konsekwentnie rasistowski, którego beneficjentami byli wyłącznie biali. A jego długoterminowym skutkiem było poszerzenie przepaści ekonomicznej między białą i kolorową ludnością - skutki tego procesu widoczne są do dziś.
Spotkanie z młodą, charyzmatyczną polityczką dawało sporo odpowiedzi na pytanie, skąd bierze się jej niezwykła popularność.
Ocasio-Cortez posługuje się metodą patrzenia na polityczną rzeczywistość, która jest bardzo dobrze widziana przez wszystkich podchodzących z rezerwą do współczesnej polityki. W przeciwieństwie do większości uczestników politycznej debaty, którzy tradycyjnie opisują wszystko w bezpiecznych, relatywizujących kategoriach, nie boi się kategorycznych stwierdzeń, mocno opartych na ideologicznych fundamentach, którymi się kieruje.
Innymi słowy: nazywa rzeczy po imieniu, a nie owija ich w bawełnę polityczno-publicystycznej nowomowy. Represje wobec przedstawicieli grup, które z różnych powodów są na celowniku państwa nazywa represjami i naruszeniami praw człowieka. Nie używa w stosunku do nich sloganów w stylu: „realizowaniem programów bezpieczeństwa obywatelskiego” czy innych zaklęć, które nawet nie tyle, że nic nie znaczą, ale wręcz świadomie mają znaczyć zupełnie coś innego niż sugerują. Ta zmiana języka bardzo podoba się progresywnym wyborcom w Stanach Zjednoczonych.
Alexandria Ocasio-Cortez na SXSW 2019 Nick Wagner / AP / AP
W Austin Ocasio-Cortez zrobiła jeszcze coś, co pokazuje jej polityczną intuicję, a zarazem - zdolność skutecznego posługiwania się dostępnymi na scenie politycznej narzędziami. Bardzo umiejętnie użyła retoryki Johna Kennedy’ego z lat 60-tych. Niezwykle charyzmatyczny prezydent powiedział wtedy, że podbój kosmosu jest misją, które Stany Zjednoczone muszą wypełnić. Dziś młoda członkini Kongresu świadomie powtarza tę formułę, twierdząc że dzisiejszą amerykańską misją powinno być zapewnienie wszystkim obywatelom opieki zdrowotnej. - On też nie miał wtedy konkretnego planu, a wszyscy twierdzili, że to kompletnie nierealny projekt - mówiła Ocasio-Cortez. - Ale nie zrażał się tym ani trochę. Zaraził swoim entuzjazmem mnóstwo ludzi i wspólnym wysiłkiem udało się zrealizować to zamierzenie i postawić stopę na Księżycu.
Ocasio-Cortez przemawia językiem radykalnych idei i proponuje radykalne rozwiązania. Podczas spotkania w Austin powtórzyła nawet nieświadomie słynną kuroniowską myśl o budowaniu własnych komitetów - odpowiadając na pytanie dwóch młodych aktywistek o radę dla kolorowych dziewcząt, które chcą się angażować w politykę, powiedziała: „nie próbujcie nawigować systemami władzy, bo one nie są przeznaczone dla was i nigdy nie były, twórzcie raczej własne systemy”. Radykalizm Ocasio-Cortez łączy jednak z empatią, zrozumieniem i szacunkiem, co jest kolejnym elementem przysparzającym jej sympatii.
- Pierwszym warunkiem sensownej rozmowy z kimś, kto ma inne poglądy niż my, jest opuszczenie broni - mówiła w Austin. - Bardzo często widzę, jak ludzie rozmawiają ze swoimi przeciwnikami politycznymi, sama się na tym bardzo często łapię: jesteśmy zakuci w zbroję naszych poglądów i mamy bardzo wysoko wzniesiony miecz. Tak nie można, to nie ma sensu, w ten sposób do niczego się nie dojdzie, a już na pewno nie do porozumienia. W takich rozmowach o wiele ważniejsze niż argumenty, jest poczucie w jakie wprawiamy rozmówczynię czy rozmówcę. Jeśli będziemy ją czy jego wyśmiewać, atakować, poniżać, nigdy nie uda nam się sprawić, żeby ten ktoś zmienił swoje poglądy, albo przynajmniej zastanowił się nad alternatywą, którą mu przedstawiamy.
Takie wypowiedzi spotykały się na panelu podczas konferencji SXSW z niezwykle gorącym przyjęciem. Gdyby to miało zależeć od młodych przedsiębiorców i przedstawicieli środowisk twórczych, którzy stanowią większość uczestników tej imprezy, Ocasio-Cortez już dziś mogłaby zostać prezydentką Stanów Zjednoczonych.