Open'er 2023. Pogłoski o śmierci festiwalu są przedwczesne

Czy Open'er umiera? - to pierwsze pytanie, które usłyszałam, kiedy w poniedziałek po festiwalu pojawiłam się w pracy. Rzeczywiście, informacje płynące od środy z lotniska w Kosakowie nie brzmiały szczególnie entuzjastycznie. A to, że ludzi mało, a to, że Machine Gun Kelly "nie wytrzymał" i przerwał występ zniechęcony pustkami pod sceną, poza tym małe piwo za 17 zł i frytki za 25 zł, a nad tym wszystkim lotna plaga chrabąszczy. Wszystko się zgadza, ale to tylko część prawdy.
Zobacz wideo Pytamy uczestniczki Open'era, czy ceny jedzenia w tym roku to przesada?

Spokojnie, drogi czytelniku, nie będę się znęcać i odpowiedzi na pytanie, "czy Open'er umiera?" nie zostawię do ostatniego akapitu. Nie, nie umiera. Pogłoski o jego śmierci są przedwczesne. Ma się dobrze i nic nie wskazuje na to, by w dającej się przewidzieć przyszłości miało się to zmienić. Ale też nie jest to już takie samo wydarzenie, co jeszcze klika lat temu.

Na Open'era jeżdżę od dziesięciu lat. Wiem więc, jak wyglądał niegdyś, a jak wygląda obecnie. Ale nie o to chodzi, żeby tu wygłaszać boomerskie mądrości i narzekać, że kiedyś były czasy, teraz nie ma czasów. Zwłaszcza że bardzo wiele rzeczy zmienia się na plus. A oto co rzuca się w oczy od razu.

- Toalety ze światłem. Dziękuję ci, dobry człowieku, kimkolwiek jesteś, za tak wspaniały pomysł. Każdy, kto próbował załatwić pilną potrzebę, w środku nocy, w ciemnym toi toiu, jeszcze po kilku piwach, wie, że to zadanie wymagające nie lada zręczności, pajęczego zmysłu i hmmm, podwyższonej tolerancji na substancje, które w każdej publicznej toalecie się znajdują. Możliwość załatwienia potrzeb fizjologicznych przy świetle od razu dodaje 100 punktów do dobrego samopoczucia. A jak jeszcze w toalecie jest woda i mydło (a na Open'erze było), to nawet 200 punktów.

- Deptanie ma sens. Z roku na rok pole na lotnisku w Kosakowie jest coraz równiejsze. Coraz trudniej wpaść w dziurę i skręcić kostkę. Widać, że przewalanie się dziesiątek tysięcy ludzi od sceny głównej do sceny w namiocie i z powrotem jest skutecznym sposobem na niwelację gruntu.

- Schronienie dla potrzebujących. Organizatorzy uruchomili w tym roku "Shelter", miejsce, gdzie mogli się schronić ci, którzy z jakiegoś powodu nie czuli się bezpiecznie. Na miejscu mogli otrzymać pomoc psychologiczną i medyczną. I bardzo dobrze. Takie miejsca są potrzebne. Kto wie, może w przyszłych latach pojawi się pomysł rozbudowania schronienia do rangi całej strefy, tak jak strefa NGO-sów. 

- Popularność mocniejszych trunków. Najstarsi górale pamiętają, że niegdyś marka Heineken była nawet sponsorem tytularnym festiwalu. Od dekady już nie jest, ale piwo z czerwoną gwiazdą w logo to nadal główne paliwo festiwalowiczów. I o ile jeszcze w zeszłym roku kolejki po piwo były kilometrowe, to w tym o wiele większe zainteresowanie budziły stoiska mocniejszych alkoholi. Zbudowane jak mini kluby, z własnymi didżejami, z własnym parkietem, przeżywały prawdziwe oblężenie. Tymczasem przy piwie hulał wiatr. Czy to plus - każdy oceni sam, w zależności od gustu. Zawsze lepiej mieć większy wybór niż mniejszy.

Open'er Festival 2023. Kolejki po piwo? Jakie kolejki po piwo?Open'er Festival 2023. Kolejki po piwo? Jakie kolejki po piwo? Agata Kalińska/gazeta.pl

No właśnie. Konkurencyjne imprezy na stoiskach z wódką czy whisky. Tłumy, które na nie waliły, wskazują, że ludzie chcą sobie potańczyć przy muzyce puszczanej przez didżeja. I bardzo fajnie, tylko w momencie, kiedy na głównej scenie występuje właśnie jedna ze światowych gwiazd, a w tle słychać zbiorowo wykrzykiwane "Let's get loud, let's get loud!", to zaczynamy się zastanawiać, po co tam właściwie jesteśmy. I czy na pewno o to chodzi, żeby decybele walące ze stoiska z alkoholem zagłuszały to, co na festiwalu jest najważniejsze - czyli muzykę z głównych scen.

I tu dochodzimy do samego sedna. Czyli kto wystąpił na Open'erze i dlaczego akurat ci, a nie inni. To, że lineup festiwalu został ułożony ze szczególną troską o potrzeby i gusta "zetek", czyli generacji Z, nie jest tajemnicą i często przewijało się przez rozmowy festiwalowiczów. Utwory takich artystów jak Lil Nas X czy SZA seryjnie zbierają miliardy odsłuchań na Spotify, triumfy za oceanem święci Lizzo (swoją drogą, wspaniały koncert pani dała w Kosakowie, pani Lizzo! Dziękuję!), utwór rapera Lil Yachty "Poland" jest wiralem, a Machine Gun Kelly jest znany każdemu czytelnikowi plotkarskich portali. Ale cóż z tego, skoro występy tych artystów, choć życzliwie przyjęte, nie przyciągnęły nieprzebranych openerowych tłumów.

Open'er 2023. Księżyc nad sceną głównąOpen'er 2023. Księżyc nad sceną główną Agata Kalińska / gazeta.pl

Tłumy były za to na koncertach Arctic Monkeys i Queens of Stone Age. Czyli zespołów trafiających w gust raczej odbiorców po trzydziestce. Gdzie szukać wyjaśnienia tej sytuacji? Może w tabelkach GUS. Dwudziestolatków w Polsce mamy niecałe 350 tysięcy. Trzydziestolatków - już 480 tysięcy, natomiast czterdziestolatków - prawie 667 tysięcy. Życia nie oszukasz, starszych jest po prostu więcej. Do tego dodajmy siłę nabywczą. To trzydziesto- i czterdziestolatkowie mają pieniądze, by kupić karnet na festiwal za kilkaset złotych (albo i więcej, zależy od tego, kiedy kupujemy), a później popijać małe piwo za 17 zł albo przegryźć coś za 40 zł. Tak, słynne frytki za 25 zł to na terenie festiwalu opcja ekonomiczna.

Open'er 2023. Napiwek na zbożny celOpen'er 2023. Napiwek na zbożny cel Agata Kalińska / Gazeta.pl

Jednocześnie pomysł organizatorów, by pokazywać młodych wykonawców, jest bardzo dobry. Nie chcemy oglądać wciąż tych samych twarzy. To Open'er, nie Opole. Też po to tam się jeździ, by posłuchać czegoś nowego i liznąć trendów. Ci, którzy skakali pod sceną podczas występów Ezra Collective, Zulu albo Szczyla, na pewno się z tym zgodzą. Albo Christine and the Queens, Kaleo i Nothing but Thieves.

Na szczęście wszystkich pogodziła sobota. Labirynth i Kendrick Lamar zgromadzili pod główną sceną prawdziwy tłum. Tych z generacji X, Y i Z. I było naprawdę pięknie.

I jeszcze jedno, ostatnie spostrzeżenie. Tak, na Open'erze musi padać. Inaczej się nie liczy.

Więcej o: