Cztery kobiety po przejściach, które w trudnych chwilach mogą na siebie liczyć, ale potrafią się razem także po prostu dobrze bawić, to już sprawdzony patent na serial. W "Gotowych na wszystko" na przedmieściach przyjaźniły się Bree, Gabi, Lynette i Susan. Jeszcze wcześniej w "Seksie w wielkim mieście" w Nowym Jorku brylowały Carrie, Miranda, Charlotte i Samantha. Nowość stacji Polsat na tle tych produkcji wypada na razie bardzo blado.
Kiedyś Inga, Patrycja, Zuza i Anka były nierozłączne, ale po skończeniu liceum ta pierwsza przestała utrzymywać z nimi kontakt. Cztery przyjaciółki z Warszawy spotykają się jednak po 15 latach przy okazji klasowego zjazdu i odkrywają, że żadnej życie nie ułożyło się idealnie, ale ich więź wciąż jest silna. W kolejnych odcinkach z pewnością wiele razy będą próbowały przekonać widzów, że zasłużyły na to, by serial, którego są bohaterkami, nosił tytuł "Przyjaciółki" .
"Nie będzie to kolejny >>Seks w wielkim mieście<<, ani >>Gotowe na wszystko<< . Nie znajdziemy tu wyzwolonych singielek spragnionych kariery i seksu. Spotkamy za to cztery >>Przyjaciółki<< - dziewczyny, które może znać każdy z nas!" - zapowiadali twórcy, dodając, że to będzie "bardzo prawdziwy serial o prawdziwych kobietach, nie tylko dla kobiet". Po obejrzeniu pierwszego odcinka można mieć jednak wrażenie, że nie do końca im wyszło z tą "prawdą".
O ile "Gotowe na wszystko" to z założenia przerysowana komedia, a i w "Seksie w wielkim mieście" oprócz seksu właśnie duży nacisk twórcy położyli na to, by nie zabrakło zabawnych sytuacji, "Przyjaciółki" mają być serialem obyczajowym. Wszystkie główne aktorki (w serialu grają Małgorzata Socha, Joanna Liszowska, Anita Sokołowska i Magdalena Stużyńska), szukając sposobu na zagranie swoich postaci, sięgnęły chyba jednak do szuflady z napisem "przesada". Ich teatralne momentami gesty i wyrazista mimika zmusiły mnie do zastanowienia - czy tak naprawdę zachowują się zwykłe kobiety, kiedy spędzają razem czas?
Sam punkt wyjścia do opowiadania dalszej historii (spotkanie po latach) nie jest specjalnie oryginalny. Nawet w historii polskich seriali pojawiły się w 1996 roku "Matki, żony i kochanki", w których Hanka, Wanda, Dorota i Wiktoria (znów cztery kobiety!) odnowiły kontakt na zjeździe klasowym. Można jednak spróbować coś z tego wycisnąć. Akson Studio, producent "Przyjaciółek", zdobył już doświadczenie w tej kwestii, realizując z choćby "Hotel 52", nawiązujący do brytyjskiego "Hotelu Babylon". Niestety, tym razem twórcy poprzestali przy przewidywalnych schematach, niewiele dając od siebie .
Porzucona żona, która nie chce przyznać się do porażki w małżeństwie? Marząca o dziecku "wieczna narzeczona"? Bizneswoman, która jednak marzy o miłości? Kura domowa, która niedoceniona przez męża szuka pocieszenia w alkoholu? Żadna z czterech postaci nie wyróżnia się na tle milionów kobiet, które już wcześniej były bohaterkami innych seriali. O ile ich historia mogłaby może skusić widza, który nie widział wcześniej innej produkcji o kobietach, to ci, którzy mają na koncie choć kilka, szukają więcej oryginalności. Dlaczego widza ma zainteresować los którejkolwiek z nich, skoro ich historie są aż tak przewidywalne na samym początku?
Jeśli mam po raz kolejny oglądać to, co tak dobrze znam, wybiorę powtórki "Gotowych na wszystko".
Jakie nowości tej jesieni w telewizji?