Widzowie, którzy czytają "Pieśń Lodu i Ognia", a także oglądają ekranizację cyklu, wiedzą, że ślub w świecie bohaterów zazwyczaj nie zwiastuje niczego dobrego. Nie inaczej było tym razem. Kontrowersyjna zmiana losów Sansy Stark dokonana przez scenarzystów i często krytykowana w sieci, znalazła jednak obrońców m.in. w osobie autora sagi George'a R.R. Martina.
Najnowszy odcinek "Gry o tron", zatytułowany "Unbowed, Unbent, Unbroken" (nieugięty, wyprostowany, niezłamany), zakończyła scena nocy poślubnej po ceremonii, która połączyła Sansę Stark (w tej roli Sophie Turner) i psychopatę Ramseya Boltona (Iwan Rheon). Scenarzyści piszący dla HBO postanowili wydać córkę Neda Starka za sadystycznego i nieobliczalnego Boltona, chociaż Martin w swojej powieści napisał, że za Ramseya wychodzi Jeyne Poole udająca Aryę, siostrę Sansy.
Ostatnie minuty odcinka to mocna, ciężka do oglądania, scena, w której Bolton gwałci żonę, zmuszając do oglądania tego aktu Theona/Reeka, który kiedyś był dla Sansy jak brat, potem zdradził jej ród i w jej oczach jest mordercą członków jej rodziny, a dzisiaj (złamany torturami Ramsey) jest służącym Boltona. Wielu widzów po obejrzeniu "Unbowed, Unbent, Unbroken" zareagowało na sceny związane z "czarnym ślubem". Niektórzy, także Polacy, bardzo emocjonalnie:
"To przerażające, że sceny pokazane w końcówce tego odcinka nawet dzisiaj nie są uznawane za przestępstwo w Indiach" - zauważa kolejny.
Redaktorzy jednego z serwisów poświęconych m.in. serialom, zdecydowali z kolei, że przestają promować "Grę o tron" . "Gwałt nie jest koniecznym wątkiem" - uzasadniają. - "Serial ma twórców. To oni dokonują wyboru. Wybrali pokazanie gwałtu. Znowu (podobny los spotkał podczas nocy poślubnej Daenerys Targaryen w pierwszej serii - red.)" - dodają.
"Czego nowego dowiedzieliśmy się z tej sceny gwałtu? Absolutnie niczego, czego byśmy wcześniej nie wiedzieli. To cecha źle opowiadanej historii: gdy żaden z bohaterów ani wątek się nie rozwija" - krytykuje z kolei Ben Pearson w tekście zatytułowanym "Gwałt o tron: Sansa Stark (i widzowie) zasługują na coś lepszego".
Niektórzy jednak bronią twórców serialu. "Podjęli ODWAŻNĄ decyzję - szacunek dla scenarzystów za ciągłe przekraczanie granic i kolejne wyzwania dla widzów" - pisze jeden z telewidzów o ostatnim odcinku.
Wśród obrońców scenarzystów znalazł się także pisarz, który na kartach powieści opisał jako pierwszy historie Sansy Stark i Ramseya Boltona. Chociaż, w "Pieśni Lodu i Ognia" wyglądało to zupełnie inaczej, George R.R. Martin odniósł się do kontrowersji na swoim blogu , ponieważ - jak zaznaczył - wielu fanów pisało do niego w sprawie końcówki "Unbowed, Unbent, Unbroken". "Ile dzieci miała Scarlett O'Hara? Troje w powieści. Jedno - w filmie. Żadnego w prawdziwym życiu - była postacią fikcyjną, nigdy nie istniała. Serial to serial, książki to książki, opowiadają tę samą historię w różny sposób" - napisał.
Zwrócił również uwagę, że już od pierwszego sezonu twórcy ekranizacji wprowadzali drobne zmiany, które powodują, że losy bohaterów toczą się na ekranie w inny sposób niż w jego cyklu. "Od dawna mówię o >>efekcie motyla<<. Drobne zmiany powodują większe zmiany, które z kolei prowadzą do ogromnych zmian - dodał Martin (także współproducent serialu).
Na koniec zaznacza, że scenarzyści pracujący nad kolejnymi odcinkami produkcji HBO "starają się robić najlepszy serial telewizyjny, jaki potrafią". Pytanie tylko, czy kolejne brutalne sceny gwałtów to rzeczywiście najlepsze, na co ich stać?