10 odcinków, których emisję HBO rozpoczęło na początku kwietnia, jak zwykle przyciągało przed telewizory i komputery miliony widzów, zarówno tych, którzy oglądali legalnie, jak i nielegalnie udostępnione odcinki. Wielu z nich podczas napisów końcowych finału 5. sezonu będzie siedziało przed ekranem z otwartymi z niedowierzania ustami.
Trzeba przyznać, że scenarzyści "Gry o tron" w kończącym piątą serię odcinku w rewelacyjny sposób żonglowali wątkami tak, aby pokazać losy każdego z bohaterów - nikt nie został pominięty, dla każdego znalazł się nie tylko czas, ale czas wykorzystany w stu procentach. Nawet ci aktorzy, którzy - jak choćby Maisie Williams (Arya) czy Emilia Clarke (Daenerys) - pojawili się na ekranie przez kilka minut, mieli do zagrania ciekawe, posuwające historie ich postaci mocno do przodu, sceny.
W tym sezonie można było obejrzeć jedną z najbardziej interesujących i widowiskowych scen batalistycznych w serialowej historii, podczas której Jon Snow przekonał się, jak ciężko będzie obronić się przed Innymi, kilka efektownych scen ze smokami (chociaż tutaj w pewnych momentach zabrakło funduszy lub umiejętności specjalistom od efektów specjalnych), parę świetnych potyczek słownych - choćby z udziałem Margaery Tyrell czy niezawodnego Tyriona Lannistera.
Widzowie mieli też poważne zarzuty wobec twórców serialu, zwracając im uwagę na to, że coraz częściej epatują przemocą, nie zawsze uzasadnioną. Brutalne sceny pojawiające się w "Grze o tron" nie zawsze były też wcześniej wymyślone przez autora powieści. Porównywanie serialu z książkowym pierwowzorem ma rzeczywiście coraz mniejszy sens, ponieważ twórcy ekranizacji telewizyjnej coraz śmielej zmieniają losy bohaterów George'a R.R. Martina. Ciągle jednak takie odstępstwa budzą spore kontrowersje, bo - jak choćby dyskusyjna scena gwałtu podczas nocy poślubnej Ramseya Boltona i Sansy Stark - często są to brutalne, związane z seksem, wątki.
W ciągu ostatnich tygodni wzburzenie wywołał nie tylko los Sansy, ale także sposób, w jaki z serialem rozstała się wciąż żyjąca na kartach powieści księżniczka Shireen Baratheon. Zaledwie tydzień temu ojciec poświęcił jej życie dla własnych ambicji, paląc ją żywcem na stosie. Teraz brutalna scena stała się udziałem innej młodej bohaterki.
Tym razem dziewczyna nie była jednak ofiarą - Arya Stark dokonała wyjątkowo okrutnej, przemyślanej zemsty na ser Merynie Trancie. Z pewnością był to moment, który na długo zapadnie w pamięć oglądających go osób.
Twórcy Gry o tron" nie stronią także od pokazywania ciał obsady. Tym razem nie chodziło jednak o seks.
Ta scena miała być jedną z kluczowych w piątej serii, ale musieliśmy na nią czekać prawie do samego końca. Spacer pokutny ulicami Królewskiej Przystani, który odbyła naga Cersei Lannister, budził sprzeciw przedstawicieli jednego z Kościołów , gdy ekipa próbowała nakręcić sceny w Chorwacji. Także Lena Headey zastanawiała się, czy w tym wypadku, mocno eksponowana w "Grze o tron" nagość, jest konieczna. Aktorka podobno próbowała negocjować z producentami, żeby Cersei mogła zostać w ubraniu. - Dbałam o to, żeby [Cersei - red.] zawsze była ubrana, bo uważam, że to też stanowi o jej sile. Może być ciągle seksowna, dziwna i kobieca, ale nie musi być przy tym naga. Dlatego moment, w którym zostanie rozebrana, odbierze jej również siłę - tłumaczyła Headey w jednym z wywiadów. W końcu przeszła nago, pokazała emocje, zaciekawiła - czy nadal będzie potrafiła być tak dumna i bezwzględna po takim upokorzeniu?
Finał 5. sezonu stawia więcej pytań. Kim jest milczący rycerz? Co dalej z Aryą, która staje się jedną z najbardziej bezwzględnych i mrocznych postaci? Czy Daenerys znalazła się wśród sprzymierzeńców, czy wśród wrogów? I co z tymi, którzy... umarli? "Gra o tron" od samego początku zaskakuje tym, że giną nawet ważne dla fabuły postaci - tym razem nie było inaczej.
Nie sądzę, by znalazło się wielu widzów, którzy będą opłakiwać Stannisa Baratheona, na którym wyrok za zabójstwo Renly'ego wykonała w lesie Brienne. Po tym, co "jedyny i prawowity król" zrobił swojej córce w poprzednim odcinku, sympatia widzów dla Stannisa zdecydowanie zmalała. Czytelnicy "Pieśni Lodu i Ognia" nie mają jeszcze pewności, czy Baratheon rzeczywiście zginął w bitwie, ale jest mało prawdopodobne, by Brienne chybiła lub się rozmyśliła w serialu.
Tym razem pożegnaliśmy nie tylko jednego pierwszoplanowego bohatera, ale również - co zszokowało wielu widzów - Jona Snowa. Ponieważ jego los George R.R. Martin zdążył doprowadzić na razie właśnie do momentu, w którym leży poraniony, umierający, za rok przekonamy się, czy zadane przez braci z Nocnej Straży ciosy naprawdę okażą się śmiertelne (wtedy kolejne odcinki pokaże HBO, najwcześniej w 2016 roku ukaże się także kolejny tom sagi). Można oczywiście mieć nadzieję, że zdarzy się cud - w końcu niedaleko jest Melisandre, ale jeśli w grę nie wejdzie magia, to po takich obrażeniach raczej nie powinien przeżyć.
Co dalej z bohaterami "Gry o tron"? Dowiemy się najprawdopodobniej w kwietniu przyszłego roku. Do tej pory można spekulować, czekać, chwalić i narzekać. Po takim odcinku nawet ci, którzy mówili sobie, że mają już dość, mogą zmienić zdanie.
Oglądasz serial, ale chcesz też przeczytać książki? Sprawdź sagę George'a R.R. Martina >>