"Odlot": księga przygód dla całej rodziny. I tych pierwszych kilka minut! Tak robi się małe arcydzieła

A gdyby tak przypiąć swój dom do tysięcy balonów i odlecieć w siną dal, uciec od rzeczywistości, codzienności, przeżyć przygodę i zdobyć nowych przyjaciół?

Na ten krok decyduje się 78-letni Carl Fredricksen, bohater animacji "Odlot", wyróżnionej aż dwoma Oscarami i kolejnymi trzema nominacjami do tej statuetki, w tym dla najlepszego filmu roku. To starszy pan, który od dziecka śnił o dalekich wojażach, ale wyruszyć w drogę odważył się dopiero po śmierci ukochanej żony Eli. Tysiące kolorowych baloników unosi jego niewielki domek ku dawnym snom. Przygoda nie byłaby tak piękna, gdyby nie przyniosła z sobą nowych przyjaźni - z młodym skautem Russellem i gadającym psem Asem, a także z kolorowym, egzotycznym Ptaszyskiem.

"Odlot" Peta Doctera i Boba Petersona, zrealizowany w słynnym studiu Pixar (m.in. "Toy Story", "Gdzie jest Nemo?", "Ratatuj", "Iniemamocni"), zdobył ponad 70 statuetek i drugie tyle nominacji do najbardziej prestiżowych nagród świata. Znakomicie poradził sobie również w box office, przynosząc ponad 700 milionów dolarów wpływów. Rozkochał w sobie krytyków i publiczność. Był pierwszą animacją 3D, która otworzyła festiwal w Cannes...

"Przyszedł czas, żeby w końcu nakręcić film o seniorze"

Wszystko zaczęło się od żartu, rysunku ekscentrycznego starszego pana z najweselszymi balonami świata. Ten szkic wyszedł spod ręki reżysera Pete'a Doctera i zainteresował Boba Petersona, który ostatecznie został współscenarzystą animacji. - Zaczęliśmy wtedy rozmawiać o tym, co sprawia, że starsi ludzie są tak fantastyczni. Mają tyle historii do opowiedzenia. Pomyśleliśmy, że przyszedł czas, żeby w końcu nakręcić film o seniorze - wspomina w wywiadach Peterson. - Ważny był też motyw ucieczki od świata - tak narodził się pomysł latającego domu - uzupełnia Docter. W innej rozmowie przyznaje, że istotne było dla niego również odzwierciedlenie na ekranie własnych przyjaźni z mistrzami z wytwórni Disneya - Frankiem Thomasem, Ollie Johnstonem czy Joe Grantem (im też "Odlot" jest dedykowany, niestety, premiery nie dożyli, acz Grant znał scenariusz).

Tej uroczej chałupki pod kopułą z tysięcy wielokolorowych balonów, ciepłego humoru i sympatycznych bohaterów nigdy nie zapomnicie i chętnie będziecie do niej wracać. Praca zajęła ekipie pięć lat. "Odlot" to bowiem nie tylko świetna, wciągająca opowieść o przygodzie i przyjaźni - czytelna dla widza w każdym wieku, ale i fantastyczna kreacja artystyczna. Inspiracji szukano w wielu filmach i opowieściach, m.in. w starych kronikach z lat 30., 40. czy 50., ale i "King Kongu", "Dumbo", "Piotrusiu Panie", kinie Hayao Miyazakiego, a nawet w tak odmiennych gatunkowo klasykach, jak "Misja" czy "Fitzcarraldo". Spostrzegawczy dorosły kinoman dostrzeże być może podobieństwo pomiędzy Spencerem Tracym, ewentualnie Walterem Matthau, i Fredricksenem. Ktoś inny w czarnym charakterze tej opowieści, niecnym Charlesie Muntzu - może ujrzeć Howarda Hughesa czy Errola Flynna. Żaden z tych tropów nie będzie nadinterpretacją.

Zobacz wideo

Z kolei magiczne, bajkowe krajobrazy Ameryki Południowej, gdzie rozgrywa się większość akcji, powstały dzięki filmowej ekspedycji do Wenezueli - tu twórcy wyłapali odpowiednie kolory, energię, kształty, dziwne rośliny i ścieżki, przede wszystkim zapierające dech w piersi widoki. Nie byłoby też tego filmu bez wsparcia psiego behawiorysty i weterynarza Iana Dunbara, który pomagał w stworzeniu postaci Asa, psiaka, który bardzo pragnie kochać i wypełniać różne zadania, ale kocha też piłeczki. Całości dopełniają aktorzy. Polska wersja językowa powstała pod okiem Wojciecha Paszkowskiego, mistrza reżyserii dubbingu ("Kraina lodu", "Samoloty", "Ralph Demolka", "Merida waleczna", "Muppety", "Gnomeo i Julia" i in.) oraz Jana Wecsile, dialogisty (m.in. "Avengers: Czas Ultrona", "Thor: Mroczny świat", "Merida waleczna", "Auta", "Zaczarowana", "WALL-E", "Ratatuj"). Wojciech Siemion wcielił się w Carla, Kacper Cybiński w Russella, a Cezary Pazura w Asa. W obsadzie głosowej można jeszcze usłyszeć m.in. Jerzego Kryszaka, Mariana Opanię, Pawła Szczęsnego i Ignacego Gogolewskiego.

Maleszka: Dziecka nie da się oszukać

Wszystko to razem przekłada się na bajkę familijną, w której najważniejsi są bohaterowie, ich smutki i radości, otaczająca ich magia i przygoda, a nie ilość popkulturowych cytatów i mrugnięć okiem. To jeden z najbardziej wymagających gatunków filmowych, pod wieloma względami trudniejszy niż realizacja kolejnej superprodukcji o superbohaterach czy dramatu psychologicznego. - Dzieciom nie da się wmówić pewnych rzeczy. Zmasowany atak promocyjny na wiele się tu nie zda. Dziecka nie da się oszukać - mówił kilka miesięcy temu na Festiwalu Filmowym w Gdyni, w czasie panelu dyskusyjnego "Kino dla dzieci w Polsce dzisiaj. Sukcesy i perspektywy", Andrzej Maleszka, autor popularnego na całym świecie cyklu powieści i filmów dla dzieci "Magiczne Drzewo". - Historia musi być znakomicie opowiedziana - dorosłych da się oszukać na przykład zdjęciami. W przypadku widowni dziecięcej film musi być koherentny. Trzeba rozumieć jak dziecko ogląda kino i jak rozumie świat. To inny rytm niż u dorosłego. Kto tego nie rozumie, nie powinien tematu w ogóle dotykać. Kto ten rytm dziecięcy spróbuje pojąć, ma szansę na nawiązanie kontaktu z widownią dziecięcą.

Wydaje się, że w przypadku "Odlotu", jak i wielu innych produkcji Pixara - recepturę udało się znaleźć. "Odlot" nie jest całkiem wolny od ukłonów w stronę widzów dorosłych, ale są one subtelne, nie dominują tak, jak chociażby w "Shreku" (skądinąd też znakomitym, ale jednak dla nieco innej widowni). Dzieci bez problemu się tu w tej wyprawie do Ameryki Południowej odnajdą, a dorośli dziecko na nowo w sobie odkryją, szybko zapominając o okrutnej logice rzeczywistości, czasu i przestrzeni. Z pewnych marzeń, przygód i snów nigdy się nie wyrasta.

Więcej o: