"Gra o tron". Maisie Williams: Nikt z nas nie wie, jak długo jego postać pozostanie przy życiu [WYWIAD]

Za nami już połowa 6. sezonu "Gry o tron". Maisie Williams (Arya Stark) i Tom Wlaschiha (Jaqen H'ghar) opowiadają o tym, czy obawiają się telefonu od producenta, który powie im, że to koniec ich występów w serialu. W świetle wydarzeń ostatniego odcinka obawy serialowej Aryi mogą wydawać się uzasadnione...

Co słychać u Aryi i Jaquena w szóstym sezonie?

Maisie Williams: Arya żyje na ulicy. Może polegać tylko na sobie, a na dodatek straciła wzrok. Jest całkowicie bezbronna, kiedy w jej życiu pojawia się wysłany przez Jaquena posłaniec, który ma przyuczyć ją do nowego zawodu. Niedługo potem okazuje się, że w Domu Czerni i Bieli stosowane są dość niekonwencjonalne metody nauki. Instruktor rzuca pod nogi niewidomej Aryi kij i zaczyna ją bić, by sprowokować ją w ten sposób do walki. W końcu Arya wraca do Domu Czerni i Bieli, gdzie kontynuuje swoje szkolenie. Nadal nie widzi, ale pomimo to uczy się przygotowywać magiczne mikstury i wykonuje kolejne polecenia Jaquena.

Tom Wlaschiha: Są chwile, kiedy ta sytuacja przypomina eksperyment na żywym organizmie, który przeprowadza Jaquen. Jakby chciał sprawdzić, co stanie się, kiedy odbierze Aryi wzrok, albo jeśli ją uderzy... Nikt nie wie, czy ma w stosunku do niej jakieś plany, czy po prostu chce ją wykorzystać. Mam wrażenie, że Jaquen ją lubi i widzi w niej duży potencjał. Chce jak najlepiej wykorzystać jej zdolności. Arya nigdy nie podejrzewała, że tak właśnie będzie wyglądać jej szkolenie. Czasem jest nieposłuszna, za co wymierzana jest jej kara. Arya chyba nie do końca rozumie czego się od niej oczekuje.

Ale czy Jaquen nie umarł pod koniec sezonu piątego, po zażyciu trucizny?

Tom Wlaschiha: Nie, tylko udawał. Chciał pokazać Aryi, jak działają Ludzie Bez Twarzy. Jaquen jest tylko twarzą. To tylko twarz, która wróciła, bo jest Aryi doskonale znana, ale pod tą maską występują różne osoby - jest to więc zarówno każdy, jak i nikt.

A co napędza Aryę do działania?

Maisie Williams: Wiele przeżyła. Wściekłość i nienawiść to jedyne uczucia, która trzymają ją przy życiu. Jednak teraz jej nowy, życiowy przewodnik każe jej o wszystkim zapomnieć. To jest dla niej bardzo trudne, ale Arya rozumie, że jest to konieczny warunek. Wie, że jeśli dołączy do Ludzi bez Twarzy, wzrosną jej szanse w walce o tron i pojawią się przed nią nowe możliwości. A poza tym, fascynuje ją ich świat i to właśnie dlatego zamiast uciekać, zostaje na miejscu. Bywa nieposłuszna, ale nie odchodzi.

Życie Aryi w najnowszym sezonie jest poniekąd powtórką z poprzedniej części - zdobywa nowe umiejętności, dostaje szansę, której nie wykorzystuje i wszystko zaczyna się od początku. Co ciekawe, nie chce odejść. Wszystko wskazuje na to, że chce w dalszym ciągu szkolić się, by stać się doskonałym skrytobójcą.

Co robisz, by udawać niewidomą?

Maisie Williams: Na planie noszę szkła kontaktowe, w których bardzo trudno mi się gra, zwłaszcza sceny kaskaderskie. Mam kilka rodzajów szkieł do wyboru. W jednych nie widzę kompletnie nic, w drugich mam niewielkie pole widzenia. Są też trzecie, w których widzę trochę więcej. Żadne z nich nie są wygodne do noszenia. Zauważyłam też, że kiedy je zakładam, ludzie wzdrygają się na mój widok.

Tom Wlaschiha: Wyglądasz w nich upiornie.

Naprawdę tak myślisz?

Tom Wlaschiha: Ma mętne, nieruchome tęczówki.

Maisie Williams: Zgadza się. Wiem, że ludzie czują się nieswojo, kiedy na nich patrzę. Moja bohaterka ma pod górkę, ale pomimo swojej ślepoty, uczy się sztuk walki. Często staje do walki z przeciwnikiem, który lepiej włada bronią niż ona. Arya poznała taniec wody, który jest bardzo elegancką formą walki, ale to czego uczy się w Domu Czerni i Bieli to przemoc i skuteczność w czystej formie. Walka na kije z udziałem Faye Marsay była kwintesencją brutalności! Na początku Arya nie umie się do tego przyzwyczaić. A poza tym, nie widzi, co bardzo utrudnia jej życie. Ale w końcu zaczyna się uczyć, staje się coraz lepsza, wykorzystuje podczas walki słuch i inne zmysły.

Arya odzyskała wzrok...

Maisie Williams: Tak, w trzecim albo w czwartym odcinku.

Tom Wlaschiha: Postanawiam przywrócić jej wzrok, bo robi postępy w nauce i jest już gotowa, by wyruszyć na misję i zabić kolejną osobę. Dostaje ode mnie kolejną szansę, ale ostrzegam ją, że rzadko komu ją daję - zwłaszcza po tym, jak zabiła Meryna Tranta.

Maisie Williams: Arya dowiaduje się, że utrata wzroku była karą za nieposłuszeństwo i kolejny brak subordynacji może skończyć się jej śmiercią. Wiedząc o tym, obiecuje, że będzie posłuszna.

Najnowszy sezon nie jest adaptacją kolejnej części powieści. Czy to duża zmiana dla członków obsady?

Maisie Williams: Stworzona przez George'a saga jest niezwykła, ale nasz serial jest tylko jej adaptacją. Scenarzyści wybierają z książki różne wątki, które zostają później przeniesione na mały ekran. Teraz mogą po swojemu poprowadzić dalsze losy poszczególnych bohaterów, które i bez literackiego pierwowzoru są świetnym materiałem na serial. To jest mój ulubiony sezon. Mam wrażenie, że zabieramy widzów w fascynującą podróż, w której nic nie jest zbędne i wszystko ma znaczenie. Historie, które przestawiamy, a w szczególności wydarzenia z udziałem naszej trójki, układają się w logiczny ciąg.

Nie chcę przez to powiedzieć, że serial jest lepszy niż książki, ale praca nad scenariuszem stworzonym na potrzeby telewizji to coś zupełnie innego niż pisanie powieści. W książce możemy przez kilka stron rozpisywać się o potrawach, jakie jedzą literaccy bohaterowie, a nasze opisy będą ciekawe dla czytelnika. Z drugiej strony, scena uczty będzie zaledwie jednym z setek ujęć w serialu - tak po prostu jest.

Tom Wlaschiha: Ja cieszę się, że żaden z widzów nie będzie tym razem rozczarowany. Żaden z wielbicieli "Gry o tron" nie będzie mógł już powiedzieć, że coś pominęliśmy albo zmieniliśmy w serialu.

Ale z drugiej strony, nie macie teraz pewności, że pewnego dnia nie zadzwoni do Was David albo Dan, żeby oświadczyć, że to koniec Waszych występów w serialu.

Maisie Williams: Masz rację. Nikt z nas nie wie, jak długo nasi bohaterowie pozostaną przy życiu, co jest trochę deprymujące. Z drugiej strony, mam wrażenie, że ta niepewność wprowadziła powiew świeżego powietrza, bo pozwoliła nam skierować losy niektórych bohaterów na inne tory. Wiele osób będzie na pewno z tego niezadowolonych, część będzie się nie zgadzać z naszą wersją wydarzeń, ale brak literackiego oryginału odświeżył nieco atmosferę i sprawił, że serial nabrał tempa. W szóstej części trudno byłoby pokazać coś nowego.

Co będziesz wspominać z tegorocznego planu?

Maisie Williams: Wystąpiłam w wielu scenach kaskaderskich. W jednej z nich wskakuję na ścianę, a potem zdaję sobie sprawę, że pode mną znajdują się schody. Panikuję i staczam się po stopniach. Kiedy kręciliśmy tę scenę, podczas skoku byłam asekurowana grubą, stalową liną.

Czy zgodzicie się ze mną, że serial ma z sezonu na sezon coraz większy rozmach?

Maisie Williams: Tak, zwłaszcza w tym roku, kiedy powoli domykane są różne wątki. To bardzo ciekawy moment, bo zaczynamy widzieć wizję końca, która zaczyna nabierać kształtów. W najnowszym sezonie często dochodzi do rozlewu krwi, wszyscy łączą siły lub zawierają sojusze. Koniec końców, na placu boju zostaje zaledwie czterech czy pięciu poważnych pretendentów do Żelaznego Tronu.

Akcja serialu zmierza powoli do końca. To wspaniałe uczucie wiedzieć, co czeka naszych bohaterów w kolejnych odcinkach serialu, a poza tym znowu jesteśmy razem... Bardzo żałuję, że nie mogłam po prostu usiąść przed telewizorem, żeby obejrzeć "Grę o tron" jako fanka tej produkcji. Cieszę się, że byłam jedną z pierwszych osób, która poznała wszystkie sekrety i tajemnice, ale chciałabym też po prostu obejrzeć wszystkie sezony, nie wiedząc, co za chwilę się wydarzy.

Oglądasz serial "Gra o tron", ale chcesz też przeczytać książki? Sprawdź sagę George'a R.R. Martina >>

źródło: Okazje.info

Więcej o: