15-odcinkowy drugi sezon "Fear The Walking Dead" powstawał w dwóch częściach. Po siódmym odcinku nastąpiła kilkumiesięczna przerwa, a 22 sierpnia serial można oglądać na antenie polskiego AMC.
Akcja serialu rozpoczyna się w Los Angeles. Dwudziestokilkuletni Nick (Frank Dillane, syn Stephena Dillane’a, czyli Stannisa z "Gry o tron") budzi się z narkotykowego letargu i widzi, że jego przyjaciółka zmieniła się w żywego trupa. Ucieka na ulicę przekonany, że oszalał albo wciąż jest pod wpływem chemii. Okazuje się, że epidemia zombi to fakt, a wirus rozprzestrzenia się w zastraszającym tempie.
"Fear The Walking Dead", kadr z serialu Mat. prasowe
Nick, jego ojczym Travis (Cliff Curtis) i reszta rodziny usiłują przetrwać. Podczas ucieczki trafiają na biznesmena Victora Stranda (Colman Domingo), który zaprasza grupę ocalałych na swoją łódź "Abigail". Akcja prawie całej pierwszej części drugiego sezonu dzieje się na oceanie. Uciekinierzy próbują dopłynąć do Meksyku, gdzie spodziewają się znaleźć bezpieczną przystań.
Zdjęcia do drugiej części drugiego sezonu kręcono w Baja Studios pod Tijuaną, gdzie mieliśmy okazję porozmawiać z Dave’em Ericksonem, scenarzystą i producentem "Fear The Walking Dead".
Kalina Mróz: Co ci się najbardziej podobało w drugiej serii do tej pory?
Dave Erickson: Chyba ósmy epizod. Jest bardzo ekscentryczny i zaskakujący. Co do samych momentów, to lubię wszystko co związane z zombi. Ale ciężko mi, jako autorowi, coś wybrać. Lubię zmiany lokalizacji, teraz przenosimy akcję do Meksyku i różne wątki będą się tam zazębiać. Dojdzie do załamań fabularnych.
Kiedy zdecydowałeś się na wprowadzenie historii z przeszłości niektórych bohaterów?
Victor Strand jest bardzo mocnym, enigmatycznym bohaterem i wymagał tego typu wstawek z przeszłości. Chodziło o kontrast. Trzeba było wyjaśnić, kim jest teraz, a kim był kiedyś i zaakcentować różnicę. Musieliśmy pokazać, że ma za sobą historię miłosną, która go motywuje. Uczucie jest dla niego ważniejsze niż przetrwanie, a tego nikt się po nim nie spodziewał. Reszta drużyny powoli zaczyna się orientować, z kim ma do czynienia. Ale karty trzeba odsłaniać powoli dla dobra napięcia.
"Fear The Walking Dead", kadr z serialu Mat. prasowe
Czy z innymi bohaterami będzie podobnie? Poznamy ich przeszłość?
Tak, nie będziemy tego zabiegu narracyjnego stosować często, ale dla pewnych postaci cofniemy się w przeszłość. Ofelia jest na przykład taką bohaterką.
W drugiej części drugiego sezonu akcja przenosi się z łodzi na ląd. Planujecie wrócić do morskich wątków?
Na razie zamykamy wątek jachtu "Abigail". Zastanawiamy się, czy jej przypadkiem nie zatopić. Na pewno przez dłuższy czas nie będzie się pojawiać, może powróci. Kręcenie połowy sezonu na jednej łodzi było sporym wyzwaniem. Trzeba było łączyć zdjęcia ze studia z plenerowymi. Sporo się przy tym nauczyliśmy, ale na razie wystarczy. Bohaterowie zostaną na jakiś czas na lądzie.
A wrócicie do USA, czy zostaniecie w Meksyku na dłużej?
Bardzo dobre pytanie! W tej chwili mam w głowie wiele wątków, które chciałbym pociągnąć w Meksyku. Chciałbym kiedyś wrócić z akcją serialu do Stanów, ale jeszcze bardzo wiele powinno się wydarzyć tutaj, na granicy.
Wybrałeś Tijuanę na miejsce akcji "Fear The Walking Dead" ze względu na jej położenie?
Tak, zawsze chciałem napisać serial o pograniczu. Granica Meksyku i USA i jej historia na przestrzeni ostatnich kilku wieków jest fascynująca. To bardzo energetyczne miejsce, ale jednocześnie naznaczone złymi wydarzeniami. A to nam bardzo pasuje do charakteru serialu. Zależało nam, żeby w drugiej części drugiego sezonu skupić się na problemie braku moralności.
Chcieliśmy opowiedzieć o świecie bez podziału na dobro i zło, z nadrzędną potrzebą przetrwania. Krajobraz okolic Tijuany jest bardzo piękny, ale jednocześnie bardzo wymagający, trudny. Jest coś niesamowitego w tutejszym świetle, ma dziwną ostrość. Oprócz tego chodziło nam o zróżnicowanie etniczne.
Który z bohaterów "Fear The Walking Dead" jest według ciebie najciekawszy, najbardziej złożony?
Jestem twórcą serialu, więc ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie. Oczywiście kocham wszystkich. Jednym z najbardziej wymagających do napisania jest Travis i jego problemy z rodziną. To postać najbardziej realistyczna, najłatwiej się z nim utożsamić. Nie zostaje superbohaterem ani wielkim pogromcą zombi. Madison jest niezwykle ciekawa, ma za sobą mroczną historię, którą przywołamy we wspomnieniach. Jeżeli chodzi o młodych bohaterów, czyli Nicka, Alicię i Chrisa, to ważne są różnice między nimi. Na różne sposoby dostosowują się do apokalipsy. Strand to oczywiście postać, którą pisze się z wielką przyjemnością. Pozwala na szczyptę humoru, a nasz serial tego chwilami bardzo potrzebuje.
"Fear The Walking Dead", kadr z serialu Mat. prasowe
Rozmawiasz często z Robertem Kirkmanem [twórca komiksów i serialu "The Walking Dead" i współtwórca "Fear The Walking Dead" – red.] o kreowaniu bohaterów? Spotykacie się, czy pracujecie na odległość?
Jedno i drugie. Czasem obmyślamy naszych bohaterów razem, w ten sposób zaczęliśmy pracę nad serialem. Teraz zdarza nam się pracować na odległość, piszemy do siebie maile, dzwonimy, itp.
10 lat temu zombi były popularne tylko w kinowych horrorach. Co myślisz o ich fenomenie w telewizji?
Na zombi można przenieść dowolne ludzkie lęki i fobie. Ludzie identyfikują się z bohaterami, którzy wychodzą cało z apokalipsy. Zastanawiają się, jak by sobie poradzili w podobnej sytuacji. "The Walking Dead" i "Fear The Walking Dead" przedstawiają codzienne problemy ludzi zmagających się z "towarzystwem" żywych trupów. Na przykład konflikt między ojcem i synem i to, jak ich relacja się zmienia pod wpływem zewnętrznych okoliczności. Autorem tej konwencji jest oczywiście Robert Kirkman, który zapoczątkował ją w komiksach. W typowych filmach o zombi wszystko jest raczej przewidywalne. Żywego trupa należy zabić, bo inaczej on zabije ciebie. U nas jest to bardziej skomplikowane, poruszamy moralne problemy.
"Fear The Walking Dead", kadr z serialu Mat. prasowe
Ile masz czasu na pisanie serialu?
Za mało! Kręcimy teraz dwunasty odcinek, zaraz będziemy pracować nad trzynastym. Mamy gotowy scenariusz do czternastego i kończę właśnie pisać piętnasty, czyli finał. Mamy mocną ekipę scenarzystów, którzy mnie wspierają.
Czy zdarza się, że fani reagują na bohaterów czy akcję w sposób, który sprawia, że zmienia ci się koncepcja? Na przykład okazuje się, że uwielbiają bohatera, którego planowałeś zabić.
Raczej nie. Przyznam ze wstydem, że nie śledzę tak bardzo mediów społecznościowych. A kiedy to robię, koncentruję się na ich negatywnej stronie. Spotykamy się przed każdym sezonem i dyskutujemy o tym, który z bohaterów powinien odejść. Nie zdarzyło mi się nigdy, żebym zasugerował się opinią widzów lub krytyków i zmienił coś w pierwotnej koncepcji. Bieg wydarzeń w serialu zawsze kogoś rozzłości, nie można zadowolić wszystkich.