Po jego śmierci to mógł być koniec, ale "Szybcy i wściekli 8" jeszcze nas zaskoczą

Po śmierci Paula Walkera w wypadku samochodowym wydawało się, że los serii ?Szybcy i Wściekli? jest przesądzony. Okazało się jednak, że nawet bez sztandarowej postaci można nie tylko świetnie zamknąć jej wątek, ale zaplanować kolejne części.

materiały TV METRO

Zwiastun ósmej części ukazał się w grudniu 2016 roku i zelektryzował fanów przygód Dominica i spółki, bijąc rekord popularności. W ciągu 24 godzin od pierwszej emisji miał już 139 milionów wyświetleń. A trzeba przyznać, że było co oglądać!

 

Nowy tytuł, nowe zaskoczenia

Pierwotnym tytułem ósmej części serii miało być krótkie „F8” (fonetycznie w języku angielskim fate, czyli los, przeznaczenie). Producenci zmienili tytuł na „The Fate of The Furious”, czyli w prostym tłumaczeniu „Przeznaczenie Wściekłych”. Polski dystrybutor zdecydował się jednak nie mieszać w głowach widzom i wprowadzi (podobno to już ostateczna decyzja) film do kin pod bezpiecznym i rozpoznawalnym tytułem „Szybcy i Wściekli 8”.

Być może nie ma to szczególnie dużego znaczenia, jednak niektórzy krytycy uważają, że to kolejny drobiazg – acz istotny – świadczący o dyskretnym odcinaniu się od tych części, w których występował jeszcze Paul Walker. Tę granicę wyraźnie podkreśla też szokująca informacja ze zwiastuna – ukochany przez fanów Dominic (Vin Diesel) przechodzi na ciemną stronę mocy za sprawą tajemniczej Cipher (w tej roli Charlize Theron).

Szybcy i wściekli 8Szybcy i wściekli 8 reż. F. Gary Gray, prod. One Race Films, Original Film

Nie oszukujmy się – wszyscy wiemy, że nie ma absolutnie opcji, by boski Dom okazał się czarnym charakterem, wygląda jednak na to, że łatwo chłopakowi tym razem nie będzie. Coś zdecydowanie jest na rzeczy – niełatwo bowiem zmusić mięśniaka o wrażliwym sercu na zwrócenie się przeciwko wszystkim. Cipher zdecydowanie musi mieć mocne argumenty – jakie, przekonamy się prawdopodobnie dopiero w kwietniu.

Nieoczekiwana zmiana miejsc

Skoro Vin Diesel jest „tym złym”, czas na nowego pozytywnego bohatera. Byłoby doprawdy dziwne, gdyby Jason Statham nie pojawił się w kolejnej części „Szybkich i Wściekłych”, bo to czarny charakter, za którym trudno choć trochę nie przepadać. Statham, niezależnie od roli, był, jest i będzie uwielbiany przez tłumy. Tym razem wystąpi zatem po stronie dobra – wspomagając naszych szybkich i wściekłych kumpli w walce przeciwko ich przyjacielowi. Tak, wiem – głowa od tego zamieszania może naprawdę rozboleć. Na szczęście nad wszystkim nadal czuwają Luke Hobbs (Dwayne „The Rock” Johnson) i Pan Nikt (Kurt Russel). W tej sytuacji wszystko musi się udać.

„Wszystko” może tym razem oznaczać bardzo wiele, na przykład samochodową ucieczkę przed okrętem podwodnym po zamarzniętym jeziorze Bajkał (nie, nie każcie nam wyjaśniać skąd ten okręt się tam wziął). Wygląda to zdecydowanie spektakularnie, a poza lodowatym pustkowiem zobaczymy też parę cieplejszych miejsc – w tym wspaniałą Hawanę, która jest dla fanów starych samochodów dodatkowym smaczkiem w tej części.

Zaskakujący powrót?

Wielu fanów „Szybkich i Wściekłych” stara się zapomnieć, że producentom i scenarzystom przyszło kiedyś do głowy nakręcenie „Tokio Drift”. Wzgardzona część cyklu ma jednak także swoich zatwardziałych zwolenników (jak niżej podpisana), a tych na pewno ucieszy kolejna elektryzująca wiadomość – pozostajemy w nadziei, że nie okaże się ona plotką.

Według „listy wypłat” zamieszczonej w serwisie IMDB, do obsady powraca Lucas Black, który ponownie wcieli się w rolę Seana Boswella. Widzieliśmy go przez mgnienie oka w siódmej części, teraz jego nazwisko pojawia się nie tylko w nowej obsadzie, ale także koło tytułów kolejnych planowanych części cyklu „Szybcy i Wściekli”. Brzmi to dość logicznie – ekipa zdecydowanie potrzebuje kolejnego doskonałego kierowcy po tym, jak Brian odszedł na zasłużoną emeryturę, a Dom poświęcił się czynieniu zła.

Choć wielu sympatyków serii zdołało już zapomnieć o Seanie, warto przypomnieć sobie tę sympatyczną postać – choć nie można zapewne określić go już mianem młodego buntownika. Sądząc jednak po fabule i zadaniu stojącym przez Wściekłymi, Sean niekoniecznie zmądrzał i spoważniał. Będzie za to z pewnością fantastycznym dodatkiem do dotychczasowej ekipy.

Lucas Black potrafi wzbudzić sympatię widzów – nie tylko sympatycznym wyglądem, ale także wyjątkowo miłym dla ucha akcentem. Ten ostatni podziwiać można choćby w serialu "NCIS: Nowy Orlean". Grany przez Blacka agent Christopher Lasalle ma wspaniały południowy akcent, który nie jest wynikiem doskonałego przygotowania aktorskiego, a charakterystyczną cechą samego Blacka.

 

Czemu wspominamy o akcencie? Jest on dla Blacka wyjątkowo ważny. Aktor odrzucił rolę w filmie Roberta Redforda „Zaklinacz koni” właśnie dlatego, że rola wymagała od niego zmiany sposobu mówienia. Południowy akcent był dla reżysera zupełnie nie do zaakceptowania. Lucas Black konsekwentnie odmawiał ról, wymagających od niego zmiany akcentu – być może właśnie dlatego nie ominął okazji spróbowania swoich sił w jednym z najpopularniejszych procedurali na świecie. Rola w serialu „Agenci NCIS: Nowy Orlean” przysporzyła mu wiele sympatii i na pewno pomoże mu na nowo podbić serca widzów „Szybkich i Wściekłych”.

Już za chwileczkę, już za momencik

Z niecierpliwością oczekujemy na „Szybkich i Wściekłych 8” – mamy także nadzieję na kolejny zwiastun, który mógłby nieco uchylić rąbka intrygującej tajemnicy. Fani mają nadzieję, że kolejna odsłona nastąpi 5 lutego, podczas Super Bowl.

Tymczasem można nie tylko urządzić sobie powtórkę całej serii (serio, warto dać drugą szansę „Tokio Drift”), a przed Super Bowl od nowa zaprzyjaźnić z Lucasem Blackiem. Serial „Agenci NCIS: Nowy Orlean” można obejrzeć w telewizji METRO - premiera już piątek 3 lutego o godzinie 19.10, a powtórka w niedzielę 5 lutego o godzinie 18.10.

Więcej o: