Kiedyś wzdychały do niego kobiety, dziś przeklinają chirurdzy plastyczni

Pod koniec lat 80. Mickey Rourke uznawany był za jednego z najprzystojniejszych i najbardziej szarmanckich aktorów swojego pokolenia. Dzisiaj jego aktualne zdjęcia skutecznie zniechęcić mogą do poddania się jakiemukolwiek zabiegowi estetycznemu.

materiały Stopklatka TV

Piękny i bestia – tak chyba najłatwiej można by opisać charyzmatycznego amerykańskiego aktora, przyglądając się temu, jak przez lata się zmieniał.

Bokser i skandalista

Kiedy był u szczytu sławy, jak gdyby nigdy nic rzucił wszystko dla swojej największej miłości, jaką niezmiennie pozostaje boks. A po latach, równie niespodziewanie, wrócił życiową rolą w „Zapaśniku” Darrena Aronofsky’ego. Pełen sprzeczności i dużo bardziej nieobliczalny w życiu niż na ringu, jak mówią o Rourke’u ci, którzy mieli okazję go poznać. Zresztą, boks i aktorstwo przeplatały się u niego od wczesnej młodości.

Debiutancką amatorską walkę miał stoczyć już w wieku dwunastu lat, lecz pierwsze poważniejsze kontuzje sprawiły, że na dobre zainteresował się kinem. A może raczej kino zainteresowało się nim, bo o takich początkach wielu może tylko pomarzyć. Debiutował u Stevena Spielberga w filmie „1941” (1979), w ciągu zaś następnych kilku lat współpracował z takimi mistrzami kina, jak Michael Cimino, Lawrence Kasdan, Francis Ford Coppola, Adrian Lyne czy Alan Parker. Repertuar miał bardzo szeroki. Grywał twardego glinę, przystojnego maklera (do którego wzdychała pewnie nie jedna kobieta), ale i świętego Franciszka z Asyżu. Po tym zresztą wywołał niemały skandal, bo część swojego honorarium miał przekazać Irlandzkiej Armii Republikańskiej.  

Skandali w życiu Rourke’a było znacznie więcej, a spora ich część wiązała się z jego bokserską karierą. Kiedy w 2014 roku w wieku 62 lat (!) oznajmił, że wraca na ring, zawalczyć miał w Rosji z uwagi na swoje bliskie relacje z Władimirem Putinem. Paradował w koszulce z jego wizerunkiem i podpisem „Najbardziej uprzejmy człowiek”, dołączając tym samym do grona entuzjastów rosyjskiego prezydenta, obok Stevena Seagala czy Gerarda Depardieu.

Wygrana walka emerytowanego Rourke’a z o połowę młodszym rywalem szybko okazała się ustawką, za którą ten drugi miał dostać 15 tysięcy dolarów. Tym samym Mickey Rourke nie poprawił swojego oficjalnego rekordu, który od przejścia na zawodowstwo na początku lat 90. wynosił sześć wygranych i dwa remisy. Co ciekawe, walczył on kiedyś nawet na gali przed polskim championem Dariuszem Michalczewskim. W przeciwieństwie do „Tigera” boks nie przyniósł mu ani splendoru, ani wielkich pieniędzy, a jedynie szereg kontuzji – od wielokrotnie złamanego nosa, przez zmiażdżone kości policzkowe, po złamane żebra.

Trzy miesiące bólu

Gdyby jednak nie to doświadczenie, nie zagrałby pewnie swojej życiowej roli, podupadłej legendy wrestlingu Randy’ego „Rama” Robinsona w „Zapaśniku” (2009) Darrena Aronofsky’ego. - Kiedy przeczytałem scenariusz i poznałem Aronofsky’ego, czułem, że zawiedzie mnie w jakieś ciemne miejsca i będzie to bolesne zarówno emocjonalnie, jak i fizycznie. Ale jestem szczęśliwy, że to zrobiłem, bo to najlepsza rola w całej mojej karierze – przekonywał w jednym z wywiadów Rourke.

ZapaśnikZapaśnik materiały prasowe Stopklatka TV

Opinię tę podzielili krytycy i przedstawiciele branży, przyznając aktorowi Baftę, Złoty Glob i oscarową nominację. Rourke uparcie będzie twierdził, że najcenniejszej statuetki nie dostał tylko dlatego, że przed laty spalił za sobą mosty i zalazł za skórę paru wpływowym ludziom.

Do roli, na poły autobiograficznej, przeszedł morderczy trening pod okiem instruktora z izraelskiej armii. - Przez te trzy miesiące wrestlingu doznałem więcej bólu niż przez szesnaście lat boksu – wspominał. Wielowymiarowa rola w filmie Aronofsky’ego jest chyba idealnym podsumowaniem nie tylko jego kariery, ale i życia. Do którego potrafi podejść też z ironią i odrobiną dystansu. - Co czuję, kiedy oglądam filmy, w których zagrałem w młodości? No cóż, za bardzo się na nich nie poznaję – podsumowuje półżartem.

Więcej o: