materiały prasowe Stopklatka TV
Chuck Norris potrafi klaskać jedną ręką.
MacGyver potrafi zrobić z zapałek most. Ale Chuck Norris potrafi zrobić MacGyvera.
Chuck Norris nie używa internetu. Zna cały na pamięć.
Ścieżka nie biegnie do lasu. Ona tam ucieka przed Chuckiem Norrisem.
I tak dalej, i tym podobne. Tak zwanych „faktów z życia Chucka Norrisa” mamy tysiące, jeśli nie setki tysięcy. Zostały nawet zebrane i wydane w formie książki. Zapoczątkowane w 2005 roku na jednym z amerykańskich forów internetowych, kilka miesięcy później były już światowym fenomenem. Sam aktor nie czuje się przez nie urażony, mało tego, część uważa za bardzo zabawną. Zdaje też sobie sprawę, że popularność tych żartów, później przekształcanych w memy, w dużej mierze bierze się z tęsknoty widzów za nim. W ostatnich latach rzadko można go bowiem oglądać na ekranie.
Tak naprawdę nazywa się Carlos Ray Norris. Ksywka Chuck przylgnęła do niego, kiedy jako 18-latek wstąpił do Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych i został wysłany do bazy w Korei. To właśnie tam zainteresował się sportami walki. W szkole chudy i nieśmiały chłopak był obiektem drwin, między innymi z powodu swojego pochodzenia (jego ojciec był Indianinem z plemienia Czirokezi) – gdy po raz pierwszy poszedł na trening, jego motywacją była głównie zemsta. Okazało się, że Norris miał do tego wrodzony talent. Kiedy po czterech latach opuścił wojsko, zaczął pracować jako instruktor karate.
W tym co robił, był naprawdę świetny. Trenowanie innych łączył z uczestnictwem w zawodach. W 1968 roku został mistrzem świata w wadze średniej i tytuł ten utrzymał aż do 1974, kiedy to postanowił zakończyć karierę sportową. Był już wtedy właścicielem kilkudziesięciu szkół karate.
Wśród jego uczniów spotkać też można było celebrytów. Jednym z nich był Steve McQueen, gwiazdor „Siedmiu wspaniałych” i „Płonącego wieżowca”. To właśnie on namówił Norrisa, aby spróbował swoich sił w aktorstwie. Jego pierwszym filmem była „Droga smoka” – wcielił się w przeciwnika Bruce'a Lee, swojego idola. Ich finałowa walka, rozgrywająca się w rzymskim Koloseum, zapisała się w historii kina akcji.
Ta produkcja otworzyła mu drogę do występów w podobnych filmach. Krytycy narzekali co prawda, że Norris jest typowym aktorskim drewnem, ale widzowie byli zachwyceni jego rolami w „Zaginionym w akcji”, „Mścicielu z Hongkongu”, „Inwazji na USA” czy „Oddziale Delta”. Idealnie spisywał się jako milczący obrońca uciśnionych, ktoś, kto przywraca na świecie sprawiedliwość, ład i porządek. Był superbohaterem bez supermocy. Za „Kod milczenia” pochwalili go nawet recenzenci.
Na początku lat dziewięćdziesiątych jego kariera wyhamowała. Okazało się, że kwestia upływu lat w Hollywood nie dotyczy tylko kobiet. Nawet ktoś taki jak Chuck Norris przekonał się, że w tej branży rządzi młodość. Kino akcji zyskało nowych, sprawniejszych bohaterów. Wtedy aktor otrzymał jednak rolę w kultowym „Strażniku Teksasu”. Znowu był na topie. To właśnie z tej produkcji jest dziś najbardziej kojarzony.
Od 2005 roku jest na emeryturze. Na powrót do kina dał się namówić tylko raz, występując w drugiej części hitu "Niezniszczalni". Czy to oznacza, że się nudzi? Nic z tych rzeczy. Norris regularnie występuje w reklamach, głównie promujących czytanie Biblii, ale skusił się też np. na ofertę jednego z polskich banków. Czynnie udziela się w wielu akcjach charytatywnych. Jest założycielem fundacji Kickstart, promującej bezpłatne treningi sportów walki dla dzieci i młodzieży. Ma też cykl felietonów w konserwatywnym serwisie internetowym WorldNetDaily. Pisze głównie o chrześcijańskich wartościach. Opowiada się za kreacjonizmem, jest przeciwnikiem aborcji i małżeństw osób tej samej płci. Najgłośniej było jednak o jego tekstach dotyczących rzekomych koktajli chemicznych zrzucanych na obywateli USA przez rządowe samoloty.
Aktor twierdzi, że inne znane osoby, które wypowiadały się na ten temat, zmarły w dziwnych okolicznościach, a on może być następny. Po zmianie władzy w Stanach Zjednoczonych obawy te są już zapewne nieaktualne (w czasie kampanii Norris udzielił pełnego poparcia Donaldowi Trumpowi), ale temat smug chemicznych pozostaje. Podchwytywany jest przez wiele niezależnych mediów, a słynny Strażnik Teksasu staje się w tej kwestii ekspertem. Cóż, w końcu gdy Bóg siódmego dnia odpoczywał, porządku pilnował właśnie Chuck Norris.