Na "Wiedźmina" przyjdzie nam poczekać dłużej. Dużo dłużej. Okazuje się, że Netflix jest zmuszony przełożyć premierę z 2019 roku na 2020 - a co gorsza, nawet 2020 rok jest wersją optymistyczną. Do takich informacji dotarł serwis NaEkranie, którego redakcja była obecna w Rzymie na konferencji "See What's Next".
Głównym problemem, który spowodował takie opóźnienie, jest potrzeba doszlifowania scenariusza. Ekipa producencka jest obecnie na etapie wyszukiwania lokacji do serialu. Nad scenariuszem pracuje Lauren S. Hissrich i wymaga on jeszcze "szlifów artystycznych". Kiedy zostaną wybrane plenery, a scenariusz ukończony, rozpoczną się castingi. A to oznacza rozpoczęcie zdjęć zdecydowanie bliżej 2019 roku, niż końca 2018. To zaś przesuwa datę premiery bez wątpienia na 2020 roku, jeśli nawet nie później.
Co ważne szczególnie dla nas, "Wiedźmin" będzie kręcony w Polsce - ale nie tylko. Netflix szuka plenerów w całej Europie, nie ograniczając się do naszego kraju. Firma łączy z "Wiedźminem" ogromne nadzieje, jest to bowiem marka już teraz rozpoznawana na całym świecie. Na konferencji potwierdził to Erik Barmack:
Gdy tylko ogłosiliśmy, że rozpoczynamy pracę nad serialem, to fraza "Wiedźmin" była jedną z najczęściej wyszukiwanych w internecie. Nie tylko w Europie Wschodniej, ale niemal na całym świecie
Choć kwestia castingów to pieśń przyszłości, jest już przynajmniej jeden aktor, który wyraził zainteresowanie rolą w serialu. To Mark Hamill - gwiezdnowojenny Luke Skywalker. Kiedy zobaczył wpis showrunnerki serialu o wiedźminie Vesemirze, zareagował tak:
Od razu też zrobiono wizualizację Vesemira-Hamilla:
Czy Mark Hamill dostanie tę rolę - nie wiadomo. Ale przyznacie, coś jest na rzeczy i byłby całkiem niezłym Vesemirem.
Kwestia obsady aktorskiej serialu jest już obiektem nielichych spekulacji. Bukmacherzy przyjmują zakłady, kto zostanie Geraltem, fani tworzą własne listy, my mamy też swoje typy. A kogo wy najchętniej widzielibyście w roli Geralta?