"Korona królów" jest jednym z najchętniej oglądanych polskich seriali. "Wirtualne Media" donoszą, że pierwszy sezon oglądało średnio 2,05 mln osób. Kanał pierwszy Telewizji Polskiej w czasie emisji cyklu był liderem rynku telewizyjnego. Nic dziwnego, że miliony Polaków oczekiwało rozpoczęcia drugiego sezonu. W poniedziałek został wyemitowany premierowy odcinek.
W "Koronie królów" pojawili się nowi odtwórcy głównych ról. W roli króla Kazimierza Wielkiego Mateusza Króla zastąpił Andrzej Hausner. W Adelajdę, która jest drugą żoną władcy, wcieliła się Aleksandra Przesław.
Jednak to, co się nie zmieniło, to pewne absurdalne wątki i błędy. Już na starcie na widzów czekała mocna scena. Jaka? Łóżkowa.
Pierwszy odcinek zaczął się od "Hymnu o miłości", czyli fragmentu Biblii. Chwilę później na ekranie mogliśmy oglądać Kazimierza wraz z Adelajdą w scenie łóżkowej.
Internauci nie zostawili tego bez komentarza.
Widzowie wyłapali też pewną nieścisłość w doborze aktorów. Do obsady dołączyła bowiem 30-letnia Joanna Osyda. W serialu aktorka wciela się w Jolentę, przybraną córkę Cudki i Niemierzy. Problem w tym, że Cudkę gra 6 lat młodsza Paulina Lasota.
Fanów "Korony królów" zaskakuje też upływ czasu w serialu. Mowa np. o scenie, w której Kazimierz w 12 minut dojechał z Krakowa do Świdnicy, czy też o tym, jak szybko dorastają serialowe dzieci.
Ponadto okazuje się, że widzowie nie są zadowoleni z aktora, który wciela się w drugim sezonie w króla. Niektórzy domagają się, aby do obsady wrócił Mateusz Król.
Halo, co to ma być? Oddawać starego Kazika - czytamy.
I pomyśleć, że tyle atrakcji dostarczył widzom zaledwie pierwszy odcinek. Aż strach pomyśleć, co będzie dalej...
KS