Za nami przełomowy odcinek "Gry o tron" pt. "Długa noc", który pokazywał prawdopodobnie największą bitwę w historii telewizji. Wiele osób jednak sarkastycznie twierdzi, że pewności nie ma, bo trudno było cokolwiek zobaczyć na prawie ciemnym ekranie. Swoją goryczą widzowie masowo dzielą się w mediach społecznościowych.
Często powtarza się krytyczna opinia, że w tak wysokobudżetowej produkcji, nad którą pracuje tyle osób i tak wielu fanów na nią czeka, podobny problem nie powinien się pojawić.
Wielu widzów było naprawdę zawiedzionych tym, że z takim trudem przyszło im patrzeć na starcie wojsk pod Winterfell. Bitwa rozgrywała się w nocy, oczywistym więc było, że będzie ciemno. Ale nie aż tak - często naprawdę trudno było się zorientować, co się właściwie dzieje, a "ze słuchu" też nie było łatwo wywnioskować, bo dialogi nie były zbyt liczne.
Dlaczego tak to wszystko wyglądało? Swój pomysł przedstawiła Alex Cranz, autorka portalu Gizmodo. W swoim poczytnym tekście, zwraca uwagę, że mroczne ujęcia miały dopełnić atmosferę grozy, ale coś jednak poszło nie tak.
Cranz zastanawia się, czy przypadkiem produkcja nie popełniła błędu w trakcie kolorowania ujęć. Dziennikarka przypuszcza, że montażyści używali takich samych ustawień sprzętu, jakich używa się w trakcie montowania produkcji kinowych. A to duży problem, ponieważ kinowe obrazy są tworzone z myślą o dobrze zaciemnionej sali i bardzo jasnych projektorach.
Zatem, tego typu filmy są kolorowane z zastosowaniem idealnej czerni, a robi się to na wartym 30 tys. dolarów specjalnym monitorze. To o tyle ważne, że na takim ekranie widać dużo więcej, niż na zwykłym telewizorze czy laptopie. Co więcej, dalsze etapy montażu, takie jak kalibrowanie obrazu, także odbywają się w idealnie wyciemnionych pokojach, a to nie są warunki, w jakich ludzie oglądają telewizję - analizuje Cranz.
Przeprowadziła nawet specjalny test, żeby sprawdzić, czy jej przypuszczenia są prawdziwe. Podkreśla, że jest w posiadaniu telewizora o wysokich parametrach, których mogą używać także montażyści - modelu LG OLED B7. Teoretycznie więc ten odcinek "Gry o tron" powinien wyglądać na nim wspaniale.
Dziennikarka specjalnie skalibrowała obraz, zaciemniła pokój i włączyła odcinek ponownie. I to wcale nie pomogło - ciągle nic nie widziała. Było trochę lepiej, kiedy zaczęła oglądać "Długą noc" w rozdzielczości 1080 p. Wtedy wszystko wyglądało naprawdę ślicznie. Niestety, kiedy włączyła światło, znowu nic nie było widać. Jej zdaniem zatem zbyt ciemne ujęcia są winą montażystów i twórców. Nie wzięli zapewne pod uwagę dwóch czynników - tego, że ludzie będą oglądać odcinek online i streaming źle wpłynie na jakość nagrania, a także tego, że większość widzów nie ma w domu takich warunków, jakie panują w kinach.
Alex Cranz ma radę dla tych wszystkich, którzy jeszcze nie zdążyli najnowszego odcinka obejrzeć. Po pierwsze zmieńcie ustawienia swoich monitorów i telewizorów na takie, które będą lepiej sobie radziły z ciemnymi tonacjami. Oglądajcie też serial z legalnego źródła, wtedy jakość nagrania będzie dużo lepsza. I wyłączcie światła w pokoju!
Jeszcze zanim "Długa noc" miała premierę, kwestia ciemnych ujęć w serialu została poruszona w rozmowie z Robertem McLachlanem, który przy "Grze o tron" pracuje. Wyjaśnił, że przy kręceniu poprzednich sezonów ważne były pory roku. Ich akcja rozgrywała się latem i wczesną jesienią. A co więcej, na planie używano dodatkowego oświetlenia. Ale twórcy uznali, że chcą, żeby ujęcia były bardziej naturalistyczne. McLachlan zdradził:
Chcemy, żeby widzowie odnosili wrażenie, że te plany i wnętrza nie są oświetlane przez nas, tylko przez matkę naturę i świece. Tak to wygląda bardziej naturalnie.
Dalej tłumaczy, że kiedy zaczyna się zima, o światło robi się coraz trudniej. Na dworze jest po prostu ciemniej, a nikt w ciągu dnia nie będzie używał świec, bo są na to za drogie. Więc jeśli się zastanawiacie, czemu "Gra o tron" jest taka ciemna, to macie odpowiedź. Oświetleniowcy chcą, żeby zdjęcia wyglądały jak najbardziej realistycznie i oddawały warunki naturalne panujące za oknem.