Fani serialu "Gra o tron" coraz głośniej mówią, że są naprawdę niezadowoleni z tego, jak wyglądają finałowe odcinki. W skrócie, najpierw nic się nie działo, potem było za ciemno, a później wszystko działo się bez sensu. Twórcom obrywa się srogo, widzowie piszą, że tak naprawdę to oni są największymi złoczyńcami w Westeros i zabili "Grę o tron". Niezbyt zadowolony z ich pomysłu na przebieg akcji jest także Conleth Hill, który wciela się w Varysa.
Conleth Hill rozmawiał o "Grze o tron" z "Entertainment Weekly" i przyznał, że on również ma kilka zastrzeżeń co do tego, co się ostatnio działo w serialu. Szczerze wypalił:
Kilka ostatnich sezonów nie należy do moich ulubionych.
A to dlatego, że jego bohater Varys stał stał coraz bardziej z boku, zaś narracja skupiła się na innych postaciach.
Hill jako jedyny członek obsady "Gry o tron" przyznał się, że ma równie krytyczne podejście do najnowszych epizodów, co zawiedzeni widzowie:
W dwóch ostatnich sezonach były naprawdę świetne sceny, a potem moje kwestie wyglądały prawie jak prognoza pogody. Pomyślałem, że Varys traci całą swoją wiedzę. Jest takim inteligentnym mężczyzną z tak wielkimi możliwościami, jakim cudem mógł o czymś nie wiedzieć? To wpłynęło na moje rozczarowanie. Teraz poniekąd to zostało naprawione wielkim i szlachetnym zakończeniem. Ale byłem sfrustrowany przez kilka sezonów.
Finałowy sezon "Gry o tron" wywołuje naprawdę burzliwe emocje. Niektórzy z widzów uważają, że akcja przyspieszyła kosztem rozwoju bohaterów, inni z kolei chwalą serial za to, jak zrealizowano ambitne pomysły i wątki. Jedno jest jednak pewne - jeśli chodzi o wzbudzanie emocji, "GoT" robi to absolutnie bezbłędnie.
>>>Twórcy "The Simpsons" przewidzieli, co się stanie w "Grze o tron" już dwa lata temu<<<