"Gra o tron". Polscy blogerzy po finale: "scenariusz pisany na kolanie", "zabrakło wyobraźni"

"Gra o tron" to ten serial, o którym przez ostatnie 8 lat najczęściej rozmawialiśmy (albo byliśmy uciszani: bez spoilerów, jeszcze nie widziałem odcinka!). Produkcji HBO dużo miejsca poświęcali także blogerzy zajmujący się popkulturą. Nie mogli nie podzielić się swoimi wrażeniami po finale ósmego sezonu.
Zobacz wideo

Ostatni odcinek zatytułowany "The Iron Throne" dostał kiepskie oceny zagranicznych krytyków - w serwisie Rotten Tomatoes ma zaledwie 48 proc. pozytywnych recenzji. Użytkownicy polskiego Filmwebu także nie są zachwyceni - w tym momencie finał to według nich najgorszy epizod pożegnalnej serii (ocena to 5,1 w dziesięciostopniowej skali). A co piszą ludzie na co zień żyjący i piszący o popkulturze a swoich blogach i fanpage'ach?

"Gra o tron". Polscy blogerzy po finale: scenariusz pisany na kolanie

Kilka luźnych myśli - jak sam to ujmuje - ma na temat finału autor profilu "Liczne rany kłute". Nie ocenia zbyt wysoko tego, co scenarzyści zaprezentowali w ostatnich sześciu odcinkach. "Bardzo często miałem to okropne wrażenie wrażenie, że olbrzymią pracę, którą w sceny akcji włożyły tłumy utalentowanych osób z ekipy, marnował niechlujny, pisany na kolanie scenariusz. W ósmym sezonie 'Gry o tron' pełno było reżyserskich, scenograficznych, montażowych, oświetleniowych i kostiumograficznych perełek, które na tle całości wyglądają pusto" - krytykuje.

"Ostatnie odcinki 'Gry o tron' nie radziły sobie ani z rozpisywaniem wątków na przestrzeni całego sezonu, ani z konstruowaniem pojedynczych scen. Nawet momenty ekspozycyjne i dialogowe z dwóch pierwszych odcinków były pokraczne" - ocenia.

Katarzyna Czajka-Kominiarczuk, czyli Zwierz Popkulturalny, przyznaje, że nie jest wielką fanką "Gry o tron", ale była ciekawa zakończenia serialu. Zauważa oczywiście, że za pierwotnym fenomenem produkcji  stoi przede wszystkim książkowa narracja George'a R.R. Martina, od której - z oczywistego powodu: autor nie napisał jeszcze dwóch ostatnich tomów - scenarzyści musieli odejść. I, jak pisze Zwierz, niekoniecznie im się to udaje.

"Pod sam koniec serial próbuje nas przekonać że w sumie od początku chodziło o losy rodzeństwa Starków. Co niekoniecznie jest prawda – a właściwie – co niekoniecznie było prawdą przed ostatnim sezonem (...) Jednocześnie pragnąc skoncentrować polityczny spór wokół dylematów rodzeństwa z północy produkcja odsuwa na boczny tor postaci, które wydają się – z punktu widzenia politycznej intrygi dużo ciekawsze. Cersei i Daenerys nigdy nie mają okazji się spotkać, choć ich postacie są równie ciekawe i pod pewnymi względami równie niezbędne. Ostatecznie jednak scenarzyści decydują się zabić obie bohaterki w taki klasyczny sposób – każda z nich ginie w ramionach ukochanego mężczyzny".

I chociaż Zwierz nie uważa, żeby to było najgorsze serialowe zakończenie w historii telewizji, jej zdaniem problemem było skupienie się twórców serialu na polityce, a rezygnacja z mocnych punktów książkowego pierwowzoru. "W ostatnim sezonie twórcy sprzątali i łatali gdzie się da swoją wizję konfliktu, tak by usunąć z niej wszystko co nie polityczne, nie ludzkie, ale właśnie takie ostateczne i magiczne. Kiedy smok odlatuje hen daleko odnosząc ze sobą ciało Deanerys tak naprawdę zabiera ze sobą ostatni element magiczności świata – tej podrzuconej tam przez Martina. Wszystko co zostaje to pobojowisko politycznej rozgrywki - pisze Czajka-Kominiarczuk. I dodaje:

Najwyraźniej telewizyjni scenarzyści nie byli w stanie zrobić tego co częściowo decydowało o sukcesie "Gry o Tron" - napisać serialu fantasy. Bo do tego trzeba mieć chyba więcej wyobraźni. A to właśnie wyobraźni trochę zabrakło pod koniec tej historii. I tak opowieść która mogła całkiem sporo opowiedzieć o dzisiejszym świecie pozostała zawieszona pomiędzy fantazją pisarza a schematem myślenia scenarzystów.

Najgorsze przewinienie finału "Gry o tron"? Brak emocji

Na to, że bez materiału napisanego przez Martina scenarzyści się pogubili, zwraca także uwagę Piotr Grabiec z Rozrywka.blog. Jednak jego zdaniem nie to jest największym problemem finału. "Największą porażką Davida Benioffa i D.B. Weissa nie jest to, że bez drogowskazu w postaci książek George’a R.R. Martina się w ostatnich latach pogubili. To byłbym w stanie im wybaczyć. O wiele gorszym przewinieniem jest to, że finał snutej przez nich opowieści nie budzi emocji – ani tych dobrych, ani złych.

Brak emocji - ten zarzut powtarza się także u Marcina Zwierzchowskiego z blogu Seryjni. Zwraca on także uwagę na to, że "Gra o tron" w końcówce sprzeniewierzyła się głównym zasadom, jakie decydowały o popularności i wyrazistości produkcji HBO i czyniły ją wyjątkową:

„Gra o tron” popularność budowała bezczelnością, odwagą, łamaniem reguł, zaczynając od zabicia postaci uważanej za głównego bohatera, by niedługo potem ukatrupić też tego, w którym wszyscy widzieli jego następcę. „Nikt nie jest bezpieczny” – było czymś w rodzaju nieoficjalnego motta serialu.

Tymczasem, w ostatnim odcinku z tego hasła nic nie zostało. "Finał pozostawia wszystkich… bezpiecznymi. Każdy jest na swoim miejscu, wielu spełniło marzenia. Zupełnie jakby opowieść, powstała w kontrze do kolein fabularnych Hollywood, ostatecznie dążyła do tego, by na te sztywne tory powrócić" - komentuje Zwierzchowski.

Tomasz Nowakowski, założyciel największego polskiego portalu dotyczącego "Gry o tron" i fanpage'a "Ubieram się na czarno, bo jestem z Nocnej Straży", który poświęcił serialowi HBO 7 lat, nie ocenia na razie ostatniego odcinka. "Abstrahując od tego, czy 8. sezon się podobał, czy nie, zakończenie wieloletniej przygody, jaką była 'Gra o tron' jest wzruszające. Jeszcze kilkanaście dni temu pisałem, że 'Gra o tron' to tylko serial - dziś muszę przyznać, że się myliłem. 'Gra o tron' to nie tylko serial, to szaleństwo - szaleństwo, które wyszło z ekranów i totalnie nami zawładnęło" - pisze.

Wspomina też o wielkim odezwie, z jakim spotkała się produkcja HBO - dyskusjach toczących się w szkołach, pracy czy pubach. "Robiliśmy memy, śmialiśmy się, płakaliśmy, przeżywaliśmy, tworzyliśmy, niektórzy robili sobie tatuaże, a inni zwariowali na punkcie serialu tak bardzo, że imionami postaci nazwali swoje dzieci" - dodaje, a w innych wpisach jak zwykle dzieli się m.in. świetnymi memami.

George R.R. Martin komentuje finał serialu "Gra o tron". "To była dzika przejażdżka" >>

Zobacz wideo

Wszystko, co wiemy o finałowym sezonie "Gry o Tron" - słuchaj nowego podcastu TOK FM. Dla prawdziwych fanów!

Więcej o: