Finał "Gry o tron" wywołał wiele kontrowersji - wielu widzom nie podobał się aż tak, że podpisali się pod petycją, by nakręcić ósmy sezon jeszcze raz. Jeden ze scenarzystów zdradził ostatnio w wywiadzie z Entertainmet Weekly, że faktycznie planowano nieco inne zakończenie, niż to, które ostatecznie zobaczyliśmy. Ser Jorah miał przeżyć.
Scenarzysta Dave Hill przyznał, że miał zgoła inną koncepcję tego, jak powinna wyglądać ostatnia scena ostatniego odcinka. Prawie do samego końca miał się w niej pojawić także wierny towarzysz królowej Danerys, ser Jorah. Niestety zdecydowano jednak, że zginie on już w trzecim odcinku podczas bitwy o Winterfell. Przypominamy, z takim oddaniem bronił Matki Smoków przed armią lodowych zombie, że przypłacił to życiem.
Hill zdradził:
Przez długi czas chcieliśmy, że ser Jorah był na końcu przy Murze. On, Tormund i Jon Snow mieli wyjechać z tunelu we trójkę. Ale musielibyśmy naprawdę bardzo dużo namieszać, żeby mógł się tam znaleźć - trudno byłoby wytłumaczyć, dlaczego porzuca Dany tuż przed wydarzeniami z finału.
Okazuje się, że nikt nie wiedział, jak to zrobić:
Nie było sposobu, żeby zrobić to zgrabnie i zrozumiale. Ostatecznie zdecydowaliśmy, że Jorah powinien dostać szlachetną śmierć, na jaką zawsze liczył - podczas obrony kobiety, którą kocha.
Dziennikarze EW zapytali nawet odtwórcę tej roli, jak ser Jorah czułby się ze świadomością, że Matka Smoków spaliła żywcem tysiące niewinnych mieszkańców Królewskiej Przystani. Iain Glen odpowiedział:
Jest w tym dużo słodyczy, że Jorah już nigdy się nie dowie, co ona zrobiła. I prawdopodobnie to najlepsze rozwiązanie. Dla niego to błogosławieństwo, że nie wie, co się z nią w końcu stało. A patrząc na to z pragmatycznej strony, muszę powiedzieć, że jego śmierć przysłużyła się walce o większy cel. Co więcej Jorah mógłby zrobić? Nie mam pojęcia.
Niewątpliwie jego odejście wstrząsnęło Danenrys i częściowo przyczyniło się do jej fatalnego w skutkach załamania nerwowego. Może to on by ją powstrzymał przed podjęciem strasznej decyzji? Teraz już się tego nie dowiemy. Może w książce to będzie wyglądać trochę inaczej.