Luke Perry zmarł w wieku 52 lat z powodu udaru. Aktor trafił do szpitala 28 lutego 2019 roku i został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej - nigdy się z niej nie wybudził. Zmarł 4 marca. Po jego śmierci twórcy serialu "Riverdale", w którym grał jedną z ważniejszych ról, zawiesili prace na planie. Ekipa potrzebowała planu, żeby poradzić sobie z tymi tragicznymi wydarzeniami. Teraz główny producent ogłosił, że premiera czwartego sezonu będzie poświęcona Perry'emu.
Luke Perry w "Riverdale" grał Freda Andrewsa, ojca głównego bohatera imieniem Archie - w tę rolę wciela się KJ Apa. Roberto Aguirre Sacasa, główny producent serialu, poinformował, że pierwszy odcinek czwartej serii został poświęcony zmarłemu. Napisał:
To prawdopodobnie najważniejszy odcinek "Riverdale", który zrobimy w tym roku - jeśli nie kiedykolwiek. Hołd dla naszego poległego przyjaciela. Jestem wdzięczny za szansę, żeby uczcić Luke'a i Freda.
>>"Beverly Hills 90210" wraca w zaskakującej odsłonie. Nowa zapowiedź kultowego serialu<<
Odcinek 58. będzie nosić tytuł "In Memoriam" ("Ku pamięci"). Scenariusz napisał Roberto Aguirre Sacasa, wyreżyseruje go Gabreil Correa. Twórca serialu tłumaczył w wywiadzie z "The Hollywood Reporter":
Śmierć Luke'a była dla nas ogromnym szokiem. To było druzgocące i musieliśmy poradzić sobie z emocjami. Dopiero później przyszła pora, by rozgryźć to, co zrobić ze scenariuszem i postacią Freda Andrewsa. Mieliśmy już zaplanowaną całą resztę sezonu. Napisaliśmy ciąg dalszy historii, zamiast wciskać coś na siłę. Coś, co dla mnie jest wielkie i bardzo ważne.
Nie wiedzieliśmy, jak chcemy rozwiązać tę sytuację. Wiecie, my tylko reagowaliśmy. Dlatego zamiast zrobić to szybko i źle, postanowiliśmy dać sobie trochę czasu, przemyśleć wszystko i wrócić do tematu na początku 4. sezonu.
Premiera sezonu czwartego w USA została zaplanowana na 9 października. My będziemy mogli zobaczyć go w Polsce dzień później na platformie Netflix.
Luke'a Perry'ego będziemy mieli jeszcze szansę zobaczyć w nowym filmie Quentina Tarantino "Once Upon a Time in Hollywood". Wcielił się tam w fikcyjnego aktora Scotta Lancera. Quentin Tarantino zdradził, że skończył montować ostatnią scenę z jego udziałem zaledwie trzy dni przed pogrzebem aktora. Polska premiera filmu została zaplanowana na 9 sierpnia 2019.