"Gra o tron" to jeden z najgłośniejszych seriali ostatnich lat - produkcja HBO dobiegła końca po swoim ósmym sezonie. Finał wywołał niemało kontrowersji - zakończenie tytułowej gry o tron i pomysł na rozwiązanie poszczególnych wątków zupełnie nie spodobał się wielu widzom. Szczególnie dużo niezadowolenia wywołał los postaci Matki Smoków, Daenerys Targaryen, którą grała Emilia Clarke. Ona skończyła bardzo smutno - uwaga spolier - zginęła dźgnięta sztyletem w serce przez swojego ukochanego (i siostrzeńca przy okazji) Jona Snowa.
Czytaj też: Emmy 2019 rozdane. "Gra o tron" z najważniejszą nagrodą, "Fleabag" zaskoczeniem wieczoru
Grający Jona Kit Harington pracę nad finałowym sezonem "Gry o tron" przypłacił załamaniem nerwowym i wizytą w ośrodku terapeutycznym. W czasie rozdania nagród Emmy został zapytany o to kontrowersyjne zakończenie - przyznał wtedy za kulisami, że do tej pory nie był w stanie zobaczyć, jak finał wyglądał na ekranie:
Ciągle nie widziałem serialu. W ten sposób poradziłem sobie z tą kontrowersją.
Dodał:
Wiem, co trzeba było zrobić, żeby to nakręcić. I to było bardzo wyczerpujące i trudne dla wszystkich członków ekipy. Jednak w naszym odczuciu, to było także odpowiednie dla historii. Wiedzieliśmy, że to ma sens dla tych bohaterów, bo żyliśmy z nimi ostatnich 10 lat.
Ostatni sezon "Gry o tron" wygrał w tym roku 12 nagród Emmy - przy okazji Peter Dinkleage (serialowy Tyrion Lannister) pobił rekord w liczbie zdobytych nagród dla najlepszego aktora drugoplanowego; tego wieczoru zdobył swoją czwartą statuetkę.
Czytaj też: "Gra o tron". Kit Harington zdradza, dokąd w ostatniej scenie serialu powędrował Jon Snow