"Gra o tron" dobiegła do swojego końca - przynajmniej na antenie HBO. W maju został wyemitowany ostatni odcinek popularnej serii. I należy przypomnieć, że choć obejrzała go rekordowa liczba widzów, to był on też jednym z najbardziej krytykowanych odcinków w historii serialu.
Czytaj też: HBO GO podał listę najchętniej oglądanych seriali przez Polaków: "Gra o tron" dopiero na 3. miejscu
Reżyser Neil Marshall nakręcił tak kluczowe odcinki jak "Blackwater" i "The Watchers on the Wall". W rozmowie z Metro.co.uk przyznał, że trudno krytykować po fakcie twórców serialu, Davida Benioffa i D.B. Weissa:
Oni są geniuszami i odwalili kawał niesamowitej roboty.
Niemniej przyznał, że on nakręciłby ostatnie odcinki po swojemu:
Niewątpliwie podszedłbym do reżyserii inaczej. Jednym z najwspanialszych doświadczeń przy kręceniu tych odcinków, była ich otwartość na wprowadzanie moich pomysłów, zwłaszcza przy scenach bitewnych. Na pewno dodałbym tam swoją strategię i wiedzę.
Książki z serii "Pieśń Lodu i Ognia" dostępne są w formie e-booków w Publio.pl >>
Przyznał też rację fanom, którzy uważają, że prace nad ostatnim sezonem "Gry o tron" były zbyt pośpieszne:
Zgadzam się z zarzutami, że za bardzo się śpieszyli. Wszyscy dotarli tam, gdzie mieli skończyć, ale doszło do tego za szybko.
Jego opinia pokrywa się z ostatnimi słowami autora powieści George'a R.R. Martina, który przyznał, że serial nie był zbyt wierny jego wizji - gdyby miało wyjść, tak jak chciał, "GOT" prawdopodobnie musiałby mieć jeszcze pięć sezonów. Cała ta krytyka nie zmienia faktu, że ostatni sezon "Gry o tron" i tak dostał nagrodę Emmy dla najlepszego serialu dramatycznego.
Czytaj też: "Gra o tron". George R.R. Martin o ostatnim sezonie serialu: Nie był całkowicie wierny