"Watchmen" to trafny komentarz do rzeczywistości. "Tłem są rasizm i brutalność policji" [WYWIAD]

"Watchmen" jest ekranizacją komiksu, ale dotyka kwestii rasowych, ma także feministyczne zacięcie. - Przedstawiamy wzruszającą opowieść o rodzinie. Jej tłem są rasizm i brutalność policji, co stanowi trafny komentarz do rzeczywistości - mówi Regina King, która zagrała Angelę Abar. Publikujemy wywiad z aktorką i Nicole Kassell - reżyserką i producentką wykonawczą nowego serialu HBO.

Akcja serialu "Watchmen" rozgrywa się w alternatywnej rzeczywistości, w której zamaskowani strażnicy - superbohaterowie - są wyjęci są spod prawa. Fabuła nowej produkcji HBO jest inspirowana kultową powieścią graficzną Alana Moore'a i Dave'a Gibbonsa.

Zobacz wideo

Na planie tej produkcji Damon Lindelof ("Lost", "Pozostawieni") po raz kolejny pracował z Reginą King (zdobywczyni Oscara oraz Złotego Globu za film "Gdyby ulica Beale umiała mówić"). King gra główną bohaterkę, Angelę Abar, która nosi dwie maski - jest głównym detektywem w lokalnej policji oraz żoną i matką trójki dzieci.

Regina, czy mogłabyś powiedzieć nam kilka słów o Angeli - kim jest w serialowym świecie i jaką odgrywa w nim rolę? Bo wiem, że jest ich kilka.

Regina King: Tak jak każdy z nas, Angela nosi kilka masek. Każdy z nas robi to na co dzień, ale sposób, w jaki jej udaje się lawirować w alternatywnym świecie, bardzo dobitnie pokazuje, że każdy z nas postępuje bardzo podobnie. Musimy nosić różne maski. Czasem nie mamy cierpliwości, jakiej wymaga dana sytuacja, czasem nasza przezorność każe nam założyć maskę, a czasem - zwłaszcza kiedy jesteśmy młodsi - wkładamy ją, żeby siebie chronić.

Kiedy byłam w liceum, zmieniałam maskę za każdym razem, kiedy zmieniałam towarzystwo, bo nie miałam wtedy stałej grupy znajomych. W poniedziałki spotykałam się z paczką, która jeździła na deskorolkach, a we wtorki z kolegami, którzy palili trawę. Zawsze chciałam się dostosować i maska bardzo mi w tym pomagała.

Całkiem niedawno pracowałaś z Damonem Lindelofem na planie "Pozostawionych". Co najbardziej zainteresowało cię w serialu "Watchmen", że znowu zdecydowałaś się na tę współpracę?

RK: O rany! Każdy aktor chciałby grać bardzo zróżnicowany repertuar. Nie chciałabym, aby ktoś, patrząc na moją filmografię, stwierdził, że grałam przez całe życie takie same role. Jeśli zagram żonę cztery razy z rzędu, to chciałabym, że każda z tych postaci była inna. Kiedy przeczytałam scenariusz, stwierdziłam, że chyba nie było wcześniej takiego serialu ani takiej bohaterki jak moja.

Nicole, a co przekonało ciebie do serialu?

Nicole Kassell: Tak jak Regina, pracowałam przez dwa sezony na planie "Pozostawionych", a więc znałam Damona. Kiedy skończył się serial, byłam bardzo przybita. Było mi ciężko, bo bardzo zżyłam się z obsadą i ekipą. Wiedziałam, że Damon pracuje nad ekranizacją "Watchmenów" i postanowiłam poczekać, aż zacznie szukać reżysera. Wtedy wysłałam mu maila z wiadomością. Napisałam: "Chcę ci tylko powiedzieć, że chciałabym pracować przy nowym serialu".

Wiem, że kilka innych osób było zainteresowanych reżyserią, ale spotkałam się z Damonem i przeczytałam scenariusz, który bardzo mnie poruszył jako kobietę i reżysera. Czytałam scenariusz kilka miesięcy po wydarzeniach w Charlottesville, w stanie Wirginia (w sierpniu doszło tam do zamieszek i starć białych rasistów i radykalnej prawicy z kontrmanifestantami i policją, w wyniku których zginęły trzy osoby - red.). Pochodzę z tamtych stron, a więc tak jak wiele innych osób bardzo to przeżywałam. Kiedy zaczęłam czytać scenariusz, stwierdziłam, że mogę coś wnieść od siebie do tej narracji.

Potem podzieliłam się swoimi przemyśleniami z Damonem, który powiedział: "Twoje słowa sprawiły, że zobaczyłem serial w swojej wyobraźni". Wiem, że to była moja bardzo subiektywna wizja, ale on ją zaakceptował i przyjął. Szczęśliwie dla mnie cechuje nas podobna wrażliwość. Dostałam od Damona wolną rękę, kiedy reżyserowałam odcinki serialu "Pozostawieni". Zaufał mi, wniósł do mojej wizji swoją przekorę i moralne dylematy, które są zbieżne z moją wrażliwością.

Ile odcinków wyreżyserowałaś?

NK: Pierwszy, drugi i ósmy, ale jestem producentką wykonawczą całego serialu.

Czyli bardzo dobrze poznałaś świat "Watchmenów"?

NK: Od podszewki.

Reżyseria serialu musiała być nie dala wyzwaniem, bo są sceny, w których świat przedstawiony na ekranie wygląda futurystycznie, a w niektórych zakrawa na kicz. Gdzie szukałaś inspiracji, aby go stworzyć?

Punktem wyjścia były materiały źródłowe, czyli nasza historia. Akcja serialu toczy się w niedalekiej przyszłości - za 30 lat. Redford został wybrany na prezydenta, po naszych ulicach jeżdżą elektryczne samochody, nie ma już zmian klimatycznych, wycofaliśmy z użycia plastik i mamy 51. stan z własną flagą, którym jest Wietnam. Bardzo dużo tropów i wskazówek znalazłam w materiałach źródłowych.

Wiedziałam, że nie chcę tworzyć wyidealizowanej estetyki. Nie chciałam nakręcić komiksu w odcinkach, karykatury gatunku. Zależało mi na tym, żeby wszystko wyglądało maksymalnie realistycznie, nawiązywało do estetyki takich filmów jak "Ludzkie Dzieci" czy "Łowca androidów", które były moim źródłem inspiracji. Ich świat przedstawiony jest inny, ale wygląda niezwykle realistycznie. Widać w nim upływ czasu. To są kultowe i uwielbianie przez wszystkich filmy, natomiast sam komiks podsunął mi pomysł, jak nakręcić ujęcia i skomponować kadry.

WatchmenWatchmen HBO

Gdzie nakręciliście większość zdjęć?

NK: W Atlancie. Część zdjęć nakręciliśmy w różnych lokalizacjach w Walii, które nigdy wcześniej nie pojawiły się w żadnym filmie, a były niesamowite.

I pytanie do Reginy. Masz w swojej filmografii wiele filmów i seriali, które dotykają kwestii rasowych w bezpośredni sposób, bo są osadzone w znanym nam kontekście historycznym. Jak sądzisz, co takiego serial i twoja bohaterka wnoszą do tej narracji?

RK: Myślę, że wszyscy błąkamy się po omacku. Mamy szlachetne intencje i podejmujemy decyzje, które w danym momencie wydają się nam być słuszne, ale nie są, ale o tym przekonujemy się później. Kiedy ludzie mówią mi: "Jesteś wspaniałą matką i masz wspaniałego syna", odpowiadam im: "Zyskam pewność, że dokonałam dobrych wyborów, kiedy syn pójdzie na terapię i po rozmowie stwierdzi, że nie ma do mnie żalu".

Mamy dobre intencje, ale wszystko zależy od okoliczności. Często podejmujemy pewne działania, bo tak podpowiadają nam nasze emocje. Nie robimy tego w imię jakiegoś ogólnego, szczytnego celu. Wyróżnikiem Angeli jest to, że nie robi nic dla szczytnych ideałów. Motorem jej działania są emocje, choć gdybyś zapytał ją o to wprost, nigdy by się do tego nie przyznała. Świadomie prawdopodobnie nie zdaje sobie nawet sprawy, że dokonała konkretnych wyborów. Nie uporała się też z cierpieniem, które poniekąd odziedziczyła i wyciszyła, aby zrobić krok naprzód, nie wiedząc, co wydarzyło się w przeszłości.

Przedstawiamy wzruszającą opowieść o rodzinie. Jej tłem są rasizm i brutalność policji, co stanowi trafny komentarz do wydarzeń, których dzisiaj jesteśmy świadkami.

Kiedy siedzimy tutaj razem, prawdopodobieństwo, że gdzieś w mediach społecznościowych znaleźlibyśmy obraźliwe komentarze osoby, która ma ogromną władzę, na temat rasy i płci, wynosi dziewięć na dziesięć. To część życia w Ameryce. Damonowi należą się brawa za pomysł wykorzystania motywu masakry w Tulsie jako punktu wyjścia historii naszego narodu, szczególnie że z dużym szacunkiem odniósł się do tego ważnego dla niego tematu.

W bardzo elegancki sposób udało mu się spiąć pewne wydarzenia z historii XX wieku, ale to wiązało się z bardzo trudnym zadaniem dla ciebie, Nicole. Jako reżyserka musiałaś połączyć retrospekcje i sceny z przyszłości w spójną całość.

NK: Tak, ale postanowiłam zdać się na scenariusz i własną intuicję. Przeczytałam tekst, postanowiłam się nim kierować i jak się okazało, był to dobry wybór. Miałam podobne doświadczenia, kiedy na prośbę Damona wyreżyserowałam pierwszy odcinek "Pozostawionych".

W serialu "Watchmen" pojawia się wiele niesamowitych bohaterek. Są też naturalnie bohaterowie, ale czy nie macie wrażenia, że to serial o feministycznym zacięciu? Jesteś reżyserką, która mówi aktorom, jak mają grać, a bohaterka grana przez Hong Chau też wysuwa się na pierwszy plan.

RK: Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób, ale fantastycznie, jeśli nasz serial zyskuje taką wymowę. Mam nadzieję, że widzowie, którzy obejrzą nasz serial, coś z niego wyniosą. Jeśli dotrze do nich feministyczny przekaz, będę bardzo zadowolona.

NK: Muszę coś powiedzieć, bo to dotyczy każdej z nas. Jesteśmy kobietami i jesteśmy częścią tego serialu. Opowiadamy historię, która przypomina długą podróż, ale nie możemy też zapominać, jak radykalny jest plakat, który promuje serial [Nicole wskazuje na plakat z Reginą]. Tytuł serialu, który jest adaptacją komiksu, to "Watchmen". A na plakacie mamy nie dość, że kobietę, to także Afroamerykankę. Czy to feminizm? Zdecydowanie tak. Ale czy jest to główny motyw serialu? Nie i to jest w tym wszystkim najlepsze.

Watchmen - plakatWatchmen - plakat HBO

RK: Pomysłodawcą serialu jest Damon, który jest feministą. Pewnie dlatego tak wyszło. On po prostu taki jest.

NK: I to całe gender… Jestem kobietą reżyserką, ale jestem przede wszystkim reżyserką. Założę się, że ktoś mi zarzuci, że kręcę filmy jak mężczyzna. Dlaczego wszystko musimy szufladkować? Czy mówimy, że Mike Nichols jest delikatny? Cały czas używamy przypisanych do płci przymiotników.

Regina, czy podoba ci się plakat?

RK: Nie mogę oderwać od niego wzroku, bo jest na nim moja twarz. Te plakaty są dosłownie wszędzie... Kiedy jadę samochodem, albo kiedy na przystanek podjeżdża autobus, co rusz widzę swoją twarz. Patrzę się na siebie i muszę przyznać z zadowoleniem, że wyglądam jak twarda sztuka. Muszę zachować jeden plakat dla siebie.

Kolejne odcinki "Watchmen" można oglądać co tydzień, w poniedziałki, od 3 w nocy w HBO i HBO GO.

Więcej o: