"Underdog" to historia fikcyjnego zawodnika MMA, Borysa "Kosy" Kosińskiego, w którego wcielił się Eryk Lubos. Produkcję w kinach obejrzało w zeszłym roku prawie milion widzów, została też wyróżniona Nagrodą Publiczności na 38. festiwalu Młodzi i Film w Koszalinie. To film o twardych facetach, uprawiających wymagający i brutalny sport, więc często posługujących się mocnym językiem. W Polsacie ten tytuł, który w dystrybucji kinowej był skierowany do widzów 15+, został pokazany o 20:00 w mocno ocenzurowanej językowo wersji.
Absurd sytuacji zauważyło sporo widzów, którzy zasiedli przed telewizorami. Jeden z nich komentował:
"piiii" rozbrzmiewa co minutę podczas filmu #underdog w telewizji #polsat. What the piiii?!
Inny pisał z przekąsem: "Puść film, gdzie w co drugim zdaniu jest przekleństwo, i to wypikaj..."
Niejedna osoba podziela opinię, że pokazanie w taki sposób ocenzurowanego filmu przed 22 nie ma sensu, ponieważ liczba "wypikanych" słów utrudnia nie tylko odbiór klimatu i przesłania twórców, ale w ogóle - po prostu zrozumienie dialogów.
Podobnie było zresztą w przypadku wczorajszej emisji serialu "Wataha" z Leszkiem Lichotą w roli głównej. Polsat pokazał pierwszy odcinek produkcji, która zadebiutowała w HBO w 2014 roku i stała się chętnie oglądanym tytułem nie tylko w Polsce - "Wataha" była emitowana w ponad 20 krajach, m.in. w Niemczech, Czechach i Holandii. W tym serialu o oficerach jednostki Straży Granicznej pracujących w Bieszczadach też nie brakuje wulgaryzmów. I Polsat też zdecydował się je zagłuszyć specjalnymi efektami dźwiękowymi. Były momenty, gdy praktycznie cała wypowiedź bohatera była "wypikana".
W obu produkcjach zagrała Aleksandra Popławska - w "Underdogu" wcieliła się w Ninę Bogucką - lekarza weterynarii, na drodze której staje tytułowy bohater, a w serialu HBO gra prokurator Igę Dobosz. Aktorka zamieściła na swoim instagramowym profilu odważne zdjęcia z Erykiem Lubosem, partnerem z filmu Kawulskiego, i napisała: "Nina&Kosa w filmie 'Underdog', który właśnie leci na Polsacie... p.s. wolimy jednak wersję bez cenzury... ludzie, nawet fajni, czasem w życiu przeklinają...".
Już w 2016 roku pisaliśmy o podobnym zabiegu Polsatu, który wyemitował "Wilka z Wall Street" Martina Scorsesego bez niektórych scen i z bardzo łagodnym tłumaczeniem wulgaryzmów. To drugie w tamtym przypadku zwracało mniej uwagi niż przy "Underdogu" czy odcinku "Watahy", bo zamiast "piiii..." widzowie słyszeli głos lektora czytającego eufemizmy wypowiadanych przez aktorów po angielsku słów.
O współczesnej cenzurze rozmawiałyśmy też w tym odcinku "POPkultury":
Już wtedy pytaliśmy Polsat, skąd taka praktyka. Wtedy rzecznik prasowy w rozmowie z Gazeta.pl tłumaczył:
Nie cenzurujemy filmów i nie dokonujemy w nich żadnych zmian, co oznacza że nie ocenzurowaliśmy filmu 'Wilk z Wall Street'.
Dodawał, że wersję filmu, którą pokazał Polsat, otrzymali od dystrybutora i była to wersja emitowana w innych krajach Europy - a więc została zaakceptowana przez twórców filmu i jego dystrybutora. - Możemy jedynie dodać, że wersja kinowa filmu najprawdopodobniej nie mogłaby zostać wyemitowana o godzinie 20.00 ze względu na polskie przepisy prawa i regulacje Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Emisja filmu w wersji kinowej mogłaby się odbyć dopiero po godzinie 23:00, co oznacza że zakończyłaby się dopiero po godzinie 2.00 w nocy - podkreślał rzecznik Polsatu.
Film Scorsesego z 2013 roku zdobył pięć nominacji do Oscara, w tym dla najlepszego filmu. Pobił też rekordy pod względem ilości przekleństw. Słowo "fuck" pada w nim średnio 2,81 raza na minutę. W Polsacie wulgaryzmy były wyciszone lub łagodniej przetłumaczone. W telewizyjnej wersji nie pokazano m.in. sceny pierwszego seksu Jordana Belforta (Leonardo DiCaprio) i Naomi Lapaglia (Margot Robbie), sceny seksu w firmie i na imprezach, homoseksualnej orgii i nagiej Robbie.
I wygląda na to, że - chociaż widzowie będą narzekać - nic się od tamtego czasu nie zmieniło i nie zmieni. Prawo nadal obowiązuje, więc pewnych treści nie można pokazać przed 23:00. Warto jednak zastanowić się, gdzie w tym wszystkim jest kasa z reklam, a gdzie zdrowy rozsądek. Wiadomo, że w tzw. prime-time, tuż po 20:00 produkcję zobaczy więcej osób niż w godzinach nocnych, ale czy jest sens pokazywać wtedy filmy, jeśli "wypikanie" aż tak znacząco wpływa na dialogi?