"Leoncio, ty wieprzu!". 35 lat temu Polska oszalała na punkcie "Niewolnicy Isaury"

Pierwszy odcinek "Niewolnicy Isaury" został wyemitowany na antenie TVP 19 lutego 1985 roku. Nikt się wtedy nie spodziewał, że ten niepozorny brazylijski serial stanie się fenomenem, który na stałe zapisze się w historii polskiej telewizji. A jednak - w czasie emisji "Isaury" ulice pustoszały, fryzjerki zamykały zakłady, a ludzie pisali listy z prośbami o dodatkowe seanse.
Zobacz wideo

Kiedy we wtorkowe wieczory Lucjan Szołajski czytał swoim aksamitnym głosem "'Niewolnica Isaura', według powieści Bernarda Guimaraesa. W rolach głównych: Rubens de Falco, Gilberto Martinho (...) w roli Isaury: Lucelia Santos" trudno było znaleźć dom, w którym nie byłoby włączonego telewizora. Był rok 1985, a do Polski zawitała pierwsza brazylijska telenowela. Bezapelacyjnie zawojowała serca widzów, a wśród krytyków wzbudzała zgrozę. Nie bez powodu w gazetach pisano wtedy o wcześniej zamykanych zakładach pracy, skracanych konferencjach naukowych oraz zamkniętych po 19.30 zakładach fryzjerskich i kosmetycznych. "Isaurę" oglądali wszyscy.

Zapychacz na wtorkowy wieczór

"Niewolnica Isaura" została nakręcona w 1976 roku przez stację Rede Globo i nie od razu odniosła sukces. Na początku przeszła trochę bez echa. Na wybuch "isauromanii" trzeba było poczekać kilka lat. To dość luźna adaptacja XIX-wiecznej powieści Bernardo Guimaraesa o tym samym tytule - powstała w 1875 roku, 13 lat przed zniesieniem niewolnictwa w Brazylii, właśnie po to, by z tym niewolnictwem walczyć. Główną bohaterką jest Isaura - piękna, młoda i bardzo dobrze wykształcona niewolnica. W serialu zagrała ją debiutująca jako aktorka 19-letnia Lucelia Santos.

Dziewczyna należy do plantatora bawełny, pana Almeidy. Jego żona, Ester, traktuje ją przez lata jak córkę. Dlatego też Isaura potrafi pisać, czytać, zna języki obce, gra na fortepianie i pięknie śpiewa, dostaje też strojne suknie. Jej życie jest bajeczne, dopóki ze studiów nie wraca syn pana Almeidy, nikczemny Leoncio - w tej roli wystąpił 45-letni Rubens de Falco.

Leoncio jednocześnie utrzymuje, że kocha Isaurę i strasznie ją prześladuje. Nie chce jej zwrócić wolności, mimo że sam bierze ślub z panną Malwiną. Nie zgadza się też, by dziewczynę odkupił jej ukochany - Tobias (Roberto Pirillo), dziedzic z sąsiedniej plantacji. Telenowela stanowi więc relację z pasma udręk, które Leoncio fundował biednej Isaurze. Widzowie byli zachwyceni, a dziennikarze przerażeni - w "Polityce" pisano, że to "nudziarstwo ociekające sentymentalizmem i kiczem".

Bomba z opóźnionym zapłonem

Pierwszy odcinek "Niewolnicy Isaury" został wyemitowany w TVP dziewięć lat po tym, jak serial powstał. Na naszą antenę trafił podobno trochę przez przypadek. Serial do Polski przywiózł Lew Rywin z targów telewizyjnych w Cannes w 1984 roku. Był wtedy szefem Poltelu i miał importować na potrzeby polskiej telewizji zagraniczne produkcje. Do Francji pojechał po coś, co będzie można puszczać we wtorkowe wieczory. Traf chciał, że polskie i brazylijskie stanowiska stały obok siebie, a nikt nie był nimi za bardzo zainteresowany. Roberto Filipelli zaproponował mu "Isaurę" - Rywin miał początkowo się wzbraniać, ale dostał pierwszy odcinek za darmo, resztę w cenie promocyjnej - czytamy na Focus.pl.

 

Rywin przywiózł 30 odcinków trwających po 30 minut - w Brazylii widzowie oglądali 100 odcinków trwających minut 15. W Polsce z kolei uznano, że materiał trzeba jeszcze trochę "podrasować". W ten sposób powstało 15 godzinnych odcinków, które dzięki montażowi zyskały bardziej dynamiczną narrację. Reszta, jak to mówią, jest już historią.

Rekordowa oglądalność

Pierwszy odcinek serialu miał wyższą oglądalność, niż przeciętnie się to wtedy w Polsce zdarzało - przed telewizorami zasiadło 43 proc. widzów. Historia prześladowanej przez okrutnego plantatora Leoncia białej niewolnicy Isaury wciągnęła ludzi na tyle, że z tygodnia na tydzień widownia rosła. Po czwartym odcinku odnotowano już oglądalność na poziomie 84 proc., w rekordowym momencie licznik wskazywał 92 proc. Ponieważ średnia oglądalność wynosiła 81 proc., do dziś uważa się, że "Niewolnica Isaura" pozostaje najpopularniejszym programem w historii polskiej telewizji.

W miarę wzrostu popularności produkcji do telewizji zaczęły przychodzić listy, w których widzowie prosili, by emitować odcinki serialu dwa razy. W związku z wieczornymi zmianami w zakładach pracy nie mogli śledzić losów bohaterów i omijała ich połowa zabawy. W ten sposób "Isaura" trafiła też do pasma "film dla drugiej zmiany" - od szóstego epizodu telenowelę można było obejrzeć albo po 9.00 rano, albo po głównym wydaniu "Dziennika Telewizyjnego". I ludzie tym dosłownie żyli. 

Radosław Nawrot z poznańskiej "Gazety Wyborczej" wspomina taką scenkę:

Któregoś dnia, po jednym z odcinków, w którym (uwaga, uwaga! będzie spoiler!) Leoncio zamknął we młynie i podpalił swoją żonę Malwinę, myśląc, że to Isaura, moja babcia wstrząśnięta natychmiast się poderwała do telefonu, by zadzwonić do swojej siostry, mojej ciotki. Rozmowę zaczęła bez żadnych ogródek: - Widziałaś, co ten gnój zrobił?! Ciotka oczywiście widziała.

Nasza redakcyjna koleżanka z kolei wspomina, że dla niej był to "owoc zakazany". Była najmłodsza w rodzinie, więc rodzice uznali, że jest za mała, by oglądać jak Leoncio katuje biedną Isaurę. Kiedy wszyscy dorośli zamykali się w dużym pokoju, żeby zobaczyć kolejny odcinek, ona podglądała telewizor przez dziurkę od klucza. Nie widziała zbyt dużo, ale chciała w tym uczestniczyć. 

Niektórzy do dziś odczuwają skutki popularności tej historii na własnej skórze. Kobiety prosiły swoje fryzjerki, żeby zrobić im włosy "na Isaurę" czyli upiąć z przedziałkiem pośrodku, a dziewczynkom zaczęto nadawać spolszczoną wersję imienia serialowej niewolnicy. W Polsce obecnie żyje obecnie 27 kobiet o imieniu Isaura i 41 Izaur - 49 z nich urodziło się w czasie największej popularności serialu. A jeśli spotkacie dziś jakiegoś Tobiasza lub Malwinę, którzy urodzili się w połowie lat 80., możecie strzelać w ciemno, że ich rodzice też w napięciu śledzili losy Isaury.

Powstało też wiele popularnych wierszyków związanych z serialem. Dzieci na podwórkach nuciły: "Witajcie w PGR-rze, Isaura na rowerze, Leoncio na traktorze, zębami ziemię orze", "Wy nie wiecie, a ja wiem, że Isaura kocha się, a Leoncio to jest cham, swoją żonę spalił sam, Żanuaria gruba jest, o jedzeniu myśli też, brzuch zapuszcza na dwa metry, i na drutach robi swetry" czy "A kto gąski skubał? Żanuaria gruba! Świeże gąski wciąż skubała i ze smutkiem tak śpiewała: - kto podpalił młyn, kto podpalił młyn? Młyn podpalił Leoncio zły!". Dodajmy, że Januaria także była niewolnicą i pełniła funkcję drugiej przyszywanej matki Isaury. 

Isaura w Polsce

Lucelia Santos i Rubens de Falco przyjechali nawet do Polski w maju 1985 roku. Na warszawskim Okęciu przywitały ich tłumy - podobno na miejscu stawiło się nawet kilka tysięcy osób. Bronisław Cieślak został poproszony o przeprowadzenie z nimi wywiadu i oprowadzenie ich po Warszawie. W rozmowie z "Tele Tygodniem" wspomina, że chwilami zainteresowanie fanów było przytłaczające:

Gdy wsiadają do podstawionego auta, napiera na nich taki tłum, że aktorka wpada w panikę. Zaczęła strasznie krzyczeć, bo to naprawdę było przerażające - mówił serialowy Agent 07.

W Warszawie zobaczyli Zamek Królewski, Dom Sztuki na Ursynowie a także, zgodnie z życzeniem Lucelii Santos, "typowy polski dom". Było to mieszkanie Krzysztofa Szmagiera, reżysera "07, zgłoś się". Urządził dla nich domówkę, na której stawili się m.in. Gustaw Holubek i Magdalena Zawadzka. Z kolei Katarzyna Dowbor, która w tamtym czasie zaczynała pracę w TVP, wspomina z rozmowie z Onetem:

Wszyscy bardzo się ładnie ubrali. Zobaczyłam dosyć przystojnego faceta i malutką, drobną dziewczynkę, ze śladami po ospie na twarzy. Mocno się jej urodą zawiodłam, muszę jednak przyznać, że była bardzo miła, bardzo skromna i zszokowana tym, że cieszy się w Polsce taką popularnością. Wszystkie te zachwyty, pytania i całe to show niezwykle ją tremowały.

Aktorzy spędzili u nas tydzień, w tym czasie odwiedzili nie tylko Warszawę, lecz także Łódź, Skierniewice, Katowice, Sosnowiec i Kraków. Podobno podróż ze stolicy do Krakowa zajęła aktorom cały dzień, bo fani zatrzymywali ich w każdej miejscowości, którą mijali. Program ich wyjazdu zawierał wizyty w zakładach pracy i szkołach. Czekały jednak na nich takie tłumy, że często musieli ograniczyć się do zwiedzania z samochodu - w Krakowie do ochrony aktorów oddelegowano 300 milicjantów.

Ludzie mieli często też problem z odróżnieniem fikcji od rzeczywistości, często mylili aktorów z ich postaciami. Na spotkaniach pojawiały się transparenty z takimi napisami jak "Uwolnić Isaurę" czy też "Leoncio, ty wieprzu!".

"Niewolnica Isaura" nie tylko w Polsce zrobiła furorę. Źródła podają, że telenowelę oglądali widzowie w 130 krajach na całym świecie. Zaczęło się od Ameryki Łacińskiej, później przyszła pora na Europę Zachodnią i Blok Wschodni. Grająca główną rolę Lucelia Santos stała się pierwszą zagraniczną aktorką, która od chińskiej telewizji dostała nagrodę Złotego Orła - zagłosowało na nią 300 mln osób! We Francji ponoć spadała liczba wypadków, kiedy w telewizji leciała "Isaura", a z kolei na Węgrzech widzowie przejęci losami Isaury zebrali pieniądze, by kupić jej wolność i przekazali je MSZ. Za zebraną w ten sposób resort zaprosił aktorów nad Balaton.

Polscy widzowie śledzili losy Isaury od 19 lutego do 28 maja 1985 roku. Kiedy emisja dobiegła końca, Wisława Szymborska miała powiedzieć do poetki Ewy Lipskiej - "Nasze życie się skończyło, bo skończył się serial 'Niewolnica Isaura'".

Nowa "Isaura"?

Sentymentem, jaki polscy widzowie mają do "Niewolnicy Isaury", tłumaczy się też często popularność ukraińskiego serialu kostiumowego "Zniewolona", który latem 2019 roku stał się jednym z najchętniej oglądanych na TVP seriali - w szczytowym momencie przed telewizorami zasiadły aż trzy miliony osób.

Historia opowiada o losach Kateriny - ubogiej chłopki, która została jednak wychowana jak dziedziczka. Podobnie jak Isaura, dziewczyna jest własnością posiadacza ziemskiego, który darzy ją toksycznym uczuciem i nieustannie ją prześladuje. Reżyser serialu Maksym Litwinow zresztą przyznał w czasie jednego z wywiadów, że chciał zrobić remake "Isaury", ale ponieważ nie udało mu się ustalić z kim powinien się skontaktować w sprawie praw autorskich, ostatecznie stworzył własny scenariusz.

Wcielająca się w główną bohaterkę Katerina Kowalczuk dziękowała nawet widzom TVP za doskonałe wyniki oglądalności. Na swoim profilu na Facebooku opublikowała post:

Polsko, jesteś szalona! Cieszę się z waszej wielkiej energii. Nie mam słów, żeby wyrazić, jak bardzo jestem wdzięczna. I jak się cieszę, że to lubicie [serial "Zniewolona"].

Historia lubi się powtarzać, więc także Kowalczuk przyjechała w ubiegłym roku z wizytą do Polski i zjawiła się na prezentacji jesiennej ramówki TVP, a media tę wizytę śledziły z uwagą. "Zniewolona" tak przypadła do gustu polskim widzom, że TVP emitowało serial sześć razy w tygodniu, a Jacek Kurski miał nawet zaproponować ukraińskim producentom współpracę oraz by część zdjęć do trzeciego sezonu kręcono także w Polsce.

Więcej o: