Gustaf Skarsgard, którego wielu widzów zna z roli szkutnika Flokiego w "Wikingach", debiutował w szwedzkim kinie wieku zaledwie dziewięciu lat. 30 lat później wcielił się w bohatera legend arturiańskich, którego zna wiele dzieci. Jego czarownik Merlin, a także sam serial "Przeklęta" to jednak zdecydowanie coś dla dorosłego widza.
Produkcja Netfliksa powstała na podstawie powieści z listy bestsellerów "New York Timesa". To nowa wersja legendy arturiańskiej opowiedziana z perspektywy Nimue, młodej kobiety z tajemniczymi zdolnościami. Po śmierci matki Nimue zyskuje nieoczekiwaną pomoc ze strony Artura, skromnego najemnika, z którym wyrusza na misję znalezienia Merlina i dostarczenia mu starożytnego miecza. Podczas swojej podróży Nimue staje się symbolem odwagi i rebelii przeciwko przerażającym Czerwonym Paladynom i dowodzącym nimi królem Utherem.
Stellan, Alexander i... Poznaj klan Skarsgardów >>
Gustaf Skarsgard: Uważam, że twórcy w genialny sposób podeszli do tego bohatera. Mamy tu czarodzieja-pijaczynę pozbawionego magicznych mocy. Takim go poznajemy, a potem możemy w ciągu pierwszego sezonu odkrywać powoli, co jest powodem tego, że taki z niego ramol.
Mój Merlin jest stary, ale nie widać tego po jego fizyczności. Jest złożony, mroczny, cyniczny, niezwykle inteligentny, czasem przerażający, a czasem to zgrywus. Kalkuluje i manipuluje, jest bezwzględny, ale - jak się przekonujemy - ma w sobie też wrażliwość.
Katherine jest bardzo utalentowana i to bardzo profesjonalna aktorka. To była naprawdę duża przyjemność móc z nią pracować, ale bardzo się też zaprzyjaźniliśmy.
Na szczęście mam doświadczenie teatralne. Na scenie wszystko zależy od wyobraźni aktora i ta umiejętność okazuje się być niezwykle przydatna właśnie przy pracy z generowanymi komputerowo efektami.
Tak, muszę przyznać, że nie spodziewałem się, że serial będzie aż tak mroczny i tak bardzo w klimacie gore.
Miałem szansę spróbować aktorstwa jako dziecko i po prostu to pokochałem. Od tego momentu nawet nie pomyślałem, by robić coś innego.
Od zawsze fascynowały mnie i intrygowały opowieści o Wikingach. Nawet nazwisko mojej rodziny pochodzi od nazwy wioski, z której rzekomo pochodzą moi przodkowie. Jest mnóstwo świetnych historii, które mogłyby stać się fantastycznymi serialami i filmami, ale po tylu latach w "uniwersum Wikingów" kolejny taki projekt to nie jest to, czego szukam. Teraz przekażę pałeczkę mojemu bratu Alexandrowi [aktor ma zagrać w dramacie "The Northman" osadzonym w czasach Wikingów - red.]. Przynajmniej na chwilę.