"Emily w Paryżu", stworzona przez znanego z "Seksu w wielkim mieście" i "Beverly Hills 90210" Darrena Stara, bardzo szybko zyskała popularność jako idealny serial na jesienne wieczory - niewymagający, kuszący ładnymi obrazkami i jeszcze ładniejszą obsadą. Jedni zachwycają się szykownymi strojami i uroczymi kadrami, inni naśmiewają się z banałów, które "Emily w Paryżu" nieustannie oferuje. Obok banałów są też małe i większe stereotypy dotyczące Francuzów, przyjęte przez licznych krytyków co najmniej chłodno. The Hollywood Reporter zebrał francuskie recenzje, które kładą największy nacisk na "kulturową ignorancję Amerykanów".
10-odcinkowy serial opowiada o dwudziestokilkuletniej Emily, młodszej dyrektorce marketingu w amerykańskiej korporacji, która przejmuje francuską firmę, zajmującą się produktami luksusowymi. Kiedy szefowa Emily (Kate Walsh) nie może przenieść się do Paryża, firma (pomimo rażącego braku umiejętności językowych bohaterki) wysyła tam tytułową Emily, aby nauczyła Francuzów, jak podbić media społecznościowe. Dziewczyna przy okazji postanawia w pewnym sensie stawić czoła francuskiej kulturze - i tym właśnie postać podpadła recenzentom.
W tekście dla serwisu Premiere Charles Martin napisał: "Dowiadujemy się [z serialu], że 'wszyscy Francuzi są źli' (tak, tak), leniwi i nigdy nie przychodzą do biura na czas, że są kokieteryjni i niezbyt przywiązani do koncepcji lojalności, że są seksistowscy i zacofani, i oczywiście, że mają wątpliwy stosunek do kąpieli. Tak, nie oszczędza się tam żadnego stereotypu, nawet najmniejszego". Z kolei na stronie Sens Critique można przeczytać:
Trzeba bardzo kochać science fiction, aby oglądać ten serial, wiedząc, że Paryżanie są w większości przyjaźni, mówią nienagannym angielskim i kochają się godzinami (...). Scenarzyści być może zawahali się przez dwie lub trzy minuty nad wetknięciem beretu na głowę czy bagietki pod pachę każdemu Francuzowi, aby wyraźnie ich odróżnić, ale z drugiej strony oni wszyscy tam palą papierosy i flirtują na zabój.
Na AlloCiné, popularnym portalu z recenzjami internautów, "Emily w Paryżu" uzyskała średnią ocenę 2,9/5 - to może nie najgorszy wynik świata, jednak ostrych opinii nie brakuje. "Co za wstyd. Całkowicie zakłamany obraz Paryża. [Serial] jest idiotyczny, źle zagrany. Jakby cały Paryż opierał się na modzie, romansach i rogalikach. Nie" - stwierdził użytkownik. Inny napisał: "Serial, który mógłby być świetny, gdyby nie karykaturował Francuzów. W tym serialu Francuzi są aroganccy, brudni, leniwi, wredni, zgorzkniali… ale na szczęście ta młoda Amerykanka przybywa, aby wyjaśnić nam, jak działa życie. To godne pożałowania. Zastanawiam się, dlaczego francuscy aktorzy zgodzili się zagrać w tym serialu".
Jak to jednak z krytyką filmowo-telewizyjną bywa, są i liczni Francuzi, którym taki, a nie inny ich obraz w "Emily (...)" nie oburza aż tak bardzo, choć widzą tam sporo powodów do śmiechu. Przykładowo: jedna z użytkowniczek Twittera wypomina twórcom, że najbardziej nierealistyczną rzeczą w całej produkcji jest... font Calibri użyty w serialowej francuskiej gazecie. "To prawdziwy skandal" - pisze @RosaSandoval.