"Helstrom", który od 9 listopada będzie można oglądać na kanale FOX (od 22:00 dwa odcinki) to bez wątpienia jedna z najmroczniejszych historii Marvela. Daimon (Tom Austen) i Ana Helstromowie (Sydney Lemmon) są dziećmi tajemniczego oraz potężnego demona i seryjnego mordercy zarazem. Gdy byli jeszcze dziećmi ich matka trafiła do szpitala psychiatrycznego w wyniku załamania na wieść o prawdziwej tożsamości ojca rodzeństwa. Dziś mimo tragicznych wydarzeń z przeszłości Helstormowie na pozór prowadzą normalne życie. Daimon jest profesorem antropologii, a Ana właścicielką domu aukcyjnego. Jest to jedynie przykrywka dla ich mrocznych działań. Walcząc ze swoimi rodzinnymi koszmarami, rodzeństwo wykorzystuje swoje nienaturalne zdolności, by uchronić ludzkość przed skrywającymi się w ciemności jej najgorszymi przedstawicielami. Zarówno Daimon, jak i Ana robią to na swój własny, nieortodoksyjny sposób.
- Któż nie miewa czasami wrażenia, że ciemność to coś więcej niż jedynie brak światła? Obawy przed nieznanym, mrocznym i często z pozoru "normalnym", są niezależne od kultury czy wyznawanej wiary. Każdy z nas odczuwa strach, bowiem to naturalny proces fizjologiczny - mówi Gazeta.pl Paczyńska-Jasińska. - Stąd niegasnące zamiłowanie do filmów grozy. Przez blisko sześćdziesiąt, dziewięćdziesiąt, a nawet sto dwadzieścia minut zastygamy w fotelu i czekamy na tzw. ciarki. Zapominamy o rzeczywistości, a nasz organizm jest w pełnej gotowości, by przyjąć kolejny wyrzut adrenaliny - dodaje.
W literaturze europejskiej horror jako osobny gatunek wykształcił się między połową XVIII wieku, a pierwszą ćwiercią XIX wieku jako efekt ewolucji powieści gotyckiej. Za prekursorską powieść z tego gatunku uznaje się "Frankensteina" Mary Shelley, którego ekranowych wcieleń było wiele. Jeśli chodzi o kino, to pierwszymi klasykami są np. "Gabinet doktora Caligari" (1920) czy "Nosferatu - symfonia grozy" (1922) reprezentujące niemiecki ekspresjonizm i wykorzystujące silnie obecne do dzisiaj motywy zjawisk paranormalnych i potworów.
"Helstrom" zaliczylibyśmy pewnie do podgatunku ghost horror, w którym mamy do czynienia właśnie ze zjawiskami paranormalnymi. Na przestrzeni lat horror wykształcił bowiem wiele kategorii, m.in. brutalny i epatujący obrzydlistwem gore, skupiający się zazwyczaj na młodzieży uciekającej przed psychopatycznym mordercą w odosobnionym miejscu slasher czy horror psychologiczny, w którym widz zagłębia się w umysł bohatera. Często boimy się bardziej tego, czego nie widzimy niż tego, co filmowcy podają nam na tacy. Nasz organizm produkuje adrenalinę, noradrenalinę i dopaminę, a my w bezpiecznym otoczeniu dajemy ujście stresom, nerwom, strachom. Patrycja Paczyńska-Jasińska radzi:
Najstraszniejszy, najbardziej niepokojący, najbardziej nieodgadniony? Jaki horror jest najlepszy? Taki, po którym boisz się wyjść do łazienki czy taki, który powraca w snach? Ważne, by poznać osobistą granicę strachu i nie przekraczać jej.
Najstraszniejszy horror w historii - badanie "The Science of Scare" daje odpowiedź na to pytanie >>
- Pierwsze filmy grozy, "Gabinet doktora Caligari" Roberta Wiene'a, "Furman śmierci" Victora Sjöströma czy "Nosferatu - symfonia grozy" Friedricha Wilhelma Murnau powodowały, że widzowie masowo uciekali z kin czy mdleli - przypomina i dodaje:
Rozwój nauki pozbawił nas lęków. Świadomie omijamy ryzyko. Nie oznacza to jednak, że przestaliśmy się bać. Zmieniły się tylko powody (COVID-19, zagłada atomowa, terroryzm) i dlatego szukamy ujścia dla emocji, a film grozy to najszybsze rozwiązanie.
Nadal jednak opętania i zjawiska paranormalne mają swoje pewne miejsce i często sięgają po nie zarówno scenarzyści filmów jak i seriali. - Stan osoby owładniętej przez siły nieczyste, fascynuje nas. Dla wielu widzów to namiastka diabła, a nas podświadomie ciągnie do złego. Lęk wywołuje w nas to, czego nie potrafimy nazwać. Podczas seansu balansujemy często na krawędzi przerażenia. W filmach o opętaniu siła bliżej nieokreślona stanowi największe zagrożenie. O ile przed psychopatą jesteśmy w stanie uciec, o tyle duch czy zjawa wydają się opozycjonistami nie do pokonania - mówi Paczyńska-Jasińska. - Uważam, że obcując ze złem, poznajemy dobro, a brzydota jest punktem odniesienia dla piękna. Dlatego twórcy w większości produkcji ukazują pozytywne zakończenie i jednowymiarowe postaci - zauważa także.
Według badań fińskich naukowców z University of Turku aż 72 procent ludzi ogląda przynajmniej jeden horror na pół roku, szukając w nim uczucia strachu i podniecenia niebezpieczeństwem. Oglądanie tego gatunku jest dla nas także pretekstem do spotkań ponieważ, jak zauważyli naukowcy, lubimy oglądać tego typu filmy w towarzystwie innych osób. Co prawda znajdą się fani samotnych seansów, ale większość ludzi chce w krytycznym momencie mieć kogoś przy sobie. - Kiedy się boimy, organizm przygotowuje się do walki i ucieczki. Pobudza się wtedy układ współczulny. Podczas oglądania horrorów możemy mieć rozszerzone źrenice, szybsze bicie serca i częstszą potliwość. Strach tak nas paraliżuje, że byle dźwięk diegetyczny może doprowadzić do paniki. Dobrze w tym momencie mieć drugą osobę obok. Oglądanie horrorów w duecie lub grupie wpływa na nas pozytywnie - potwierdza Paczyńska-Jasińska.
Polscy filmowcy nie sięgają na razie zbyt często po horrory, ale od kilku lat robią to coraz śmielej i z sukcesami. "Demon" nieodżałowanego Marcina Wrony z 2015 roku to polsko-izraelska koprodukcja, która brała udział w konkursie głównym FPFF w Gdyni, ale była także dobrze przyjęta poza Polską. Nominacja do nagród przyznawanych przez Akademię Science Fiction, Fantasy i Horroru - Saturnów to tylko jeden dowód. Na festiwalu w Toronto, gdzie "Demon" miał światową premierę, przed salami kinowymi między pokazami dziennikarze i widzowie polecali sobie nawzajem "ten horror z Polski", a dziennikarz "Variety" zwracał uwagę na fascynującą atmosferę opowieści o duchach, zabarwioną sugestywnym, absurdalnym humorem. I podkreślił, że "ten demon zapewne będzie straszył na niejednej międzynarodowej festiwalowej" projekcji.
Córki dancingu reż. Agnieszka Smoczyńska, prod. HBO Polska, Kino Świat, Platige Image, Polski Instytut Sztuki Filmowej, Telewizja Polska, WFDiF
Amerykanom bardzo spodobała się także propozycja Agnieszki Smoczyńskiej z 2015 roku - "Córki dancingu" o dwóch krwiożerczych syrenach. Choćby dziennikarze serwisu poświęconemu głównie kinu niezależnemu Indiewire systematycznie wymieniali tę produkcję wśród najlepszych filmów roku. Natomiast w tym roku bardzo oczekiwany był slasher "W lesie dziś nie zaśnie nikt" - niestety ze względu na pandemię, nie trafił do kin. Horror z Julią Wieniawą w roli głównej dobrze jednak radzi sobie na Netfliksie zarówno w Polsce, jak i poza nią.
To, że polscy filmowcy rzadko sięgali do horrorów nie znaczy, że widzowie ich nie lubili - wynikało to bardziej z ograniczeń na rynku. Takie filmy jak "Lśnienie", "Koszmar minionego lata", "Piątek 13" czy "Teksańska masakra piłą mechaniczną" mają u nas swoich wiernych fanów. - Ostatnia dekada to renesans kina grozy z zacięciem artystycznym. Twórcy nie tylko chcą nas straszyć, a mają coś do przekazania widzowi, co mnie osobiście bardzo cieszy. Doskonale zdają sobie sprawę z faktu, że lejąca się krew i ksiądz odprawiający egzorcyzmy, mogły szokować w latach 80. i 90. Teraz widz jest bardziej świadomy i wymaga od seansu więcej - mówi Paczyńska-Jasińska. - Doskonałym przykładem jest amerykański horror z 2017 roku zatytułowany "Uciekaj", który zdobył Oscara w kategorii najlepszy scenariusz oryginalny. Reżyser Jordan Peele nie dość, że wprowadził swoją osobą powiew świeżości w mocno wyeksploatowane kino grozy, to jeszcze przygotował dla widzów inteligentną, krwawą jatkę - podkreśla.
Najnowszym przykładem może być "Czyj to dom?", operujący schematem horroru o nawiedzonym domu, wzbogacający go o doświadczenia imigrantów z trawionego wojną Sudanu Południowego, którzy osiadają w angielskim miasteczku. "Absolutny nokaut", "przepięknie zrobiony i potwornie skutecznie przerażający", "są klasyczne elementy produkcji o nawiedzonym domu, ale to dużo więcej" - film zbiera od recenzentów same pochwały i ma 100 proc. pozytywnych recenzji w serwisie Rotten Tomatoes.