Akcja "The Witcher: Blood Origin" osadzona została na 1200 lat przed wydarzeniami znanymi z wiedźmińskiej sagi, której głównym bohaterem jest wiedźmin Geralt. Ma opisywać dawno zapomnianą historię świata elfów i przybliżyć widzom wydarzenia, doprowadziły do "Koniunkcji Sfer", kiedy to światy potworów, ludzi i elfów się połączyły. Czyli coś, czego sam Andrzej Sapkowski de facto nie opisał.
Jak opisuje postać Netflix: Éile to elitarna wojowniczka obdarzona głosem bogini, która opuściła swój klan i pozycję strażniczki królowej, aby podążać za głosem serca i wieść życie jako wędrowna śpiewaczka. Jednak gdy na Kontynencie przychodzi dzień ostatecznego rozrachunku, ponownie chwyta za miecz w poszukiwaniu zemsty i odkupienia. No i jakby nie patrzeć, o kolorze skóry nie ma tu absolutnie nic.
Jodie Turner-Smith jest jedną z najbardziej rozchwytywanych brytyjskich aktorek ostatnich lat. Zobaczyć ją będzie można w tym roku m.in. w takich produkcjach jak nadchodzące "After Yang", gdzie zagrała u boku Colina Farrella czy w "Without Remorse", gdzie pojawiła się wraz z Michaelem B. Jordanem. Ma na koncie także udział w serialu Netfliksa "Nightflyers" opartym na powieści George'a R.R. Martina, serialu "Jett" z udziałem Carli Gugino, a także w "Nowości" Drake'a Doremusa oraz serialach "Ostatni okręt", "Wściekłe Psy" i "Czysta krew". Ma zagrać także Annę Boleyn w trzyczęściowym miniserialu produkcji Channel 5.
Niemniej zdaniem polskich widzów nie nadaje się do zagrania elfki - postaci w pełni fikcyjnej i magicznej. Pod wpisem Netfliksa z jej zdjęciem czytamy m.in. "Widać, że Słowianka pełną, czarną gębą", "To jest naprawdę chore. Skąd pomysł na czarne elfy?! Poprawność polityczna czasami jest szkodliwa", "Słowiańska mitologia, nic dodać, nic ująć", "Nigdy nie widziałem czarnego elfa. Nie jestem rasistą, ale guys cmon", "Czekam na elfy bez uszu, skoro jedynym argumentem zmiany charakterystycznych rzeczy rasy (jak blond włosy i biała cera) jest to, że to wymyślone stworzenia".
I tutaj należy przyznać, że Netflix do sprawy podszedł całkiem elegancko. W odpowiedzi na komentarz "Fajny ten elf. Taki postępowy" administrator profilu odpisał: "W książkach do historii miałeś inne?".
Print screen Facebook / Netflix
Ktoś też podzielił się swoim rozżaleniem, że elfka nie będzie wyglądać tak jak we "Władcy Pierścieni" pisząc: "Oglądałem 'Władcę pierścieni' itd., ale takiego elfa jeszcze nie wdziałem". Dostał niemniej od poprzedniej czarującą odpowiedź: "My jeszcze żadnych nie widzieliśmy, szczerze mówiąc".
Printscreen Facebook / Netflix
Kwestia koloru skóry aktorów grających w wiedźmińskim serialu podnoszona już była kilkukrotnie. Najpierw oburzenie wywołała informacja, że na casting do roli Ciri zaproszono aktorkę BAME. Słowo to jest skrótem dla "black, Asian and minority ethnic" i stanowi określenie przedstawicieli mniejszości etnicznych. "Niby u Sapkowskiego nie ma nic o kolorze skóry, ale Ciri jest wnuczką Lwicy Calanthe - królowej jednego z królestw Północy, więc raczej powinna być biała" - pisał jeden z czytelników. Później też niektórzy widzowie byli niepocieszeni, że w adaptacji powieści Sapkowskiego leśne driady zagrały czarnoskóre aktorki. Można by oczywiście przytoczyć argumenty, jakie wysuwali inni widzowie choćby pod najnowszym wpisem na profilu Netfliksa. Ale najlepiej będzie chyba oddać głos samemu autorowi powieści.
Andrzej Sapkowski w jednym z wywiadów z "Gazetą Wyborczą" zdecydowanie podkreślił, że jego historia nie jest w istocie oparta na słowiańskiej mitologi: W 'Wiedźminie' słowiańskości, jak rzekł Wokulski Starskiemu, tyle co trucizny w zapałce - powiedział na początku 2020 roku Dorocie Szymborskiej i Radosławowi Czyżowi.
Pisarz podkreśla też, że filmowi twórcy mają swobodę twórczą, która jest tym większa, że o kolorze skóry on sam nic nie pisał:
W moich książkach, o ile pamiętam, o kolorze skóry zbyt precyzyjnie się nie mówi, toteż adaptatorzy mają tu wielkie pole do popisu, wszystko jest możliwe i dopuszczalne, wszak mogło tak być. W komiksie z moich blond Zerrikanek zrobiły się brunetki, bo artysta miał swobodę twórczą.