"Rysa" najbardziej rozczarowała tym, że za szybko się skończyła. Takich seriali powinno być więcej

"Rysa" już po pierwszym odcinku wciągnęła mnie bez reszty i po obejrzeniu całego sezonu mogę przyznać, że największe rozczarowanie, jakie mnie tu spotkało to fakt, że serial w moim odczuciu skończył się za prędko. To produkcja wyjątkowa na polskim rynku o tyle, że nie wymaga od widza tego, by uzbroił się w cierpliwość i przeczekał niezgrabne wprowadzenia postaci czy wątków. Tutaj narracja toczy się na tyle sprawnie, że płynie się razem z nią aż do końca.

Nie ma co ukrywać, serialowa "Rysa" powstała na fali silnej filmowej mody - to kolejna już na naszym rynku ekranizacja bestsellerowego kryminału polskiego pisarza, która w dodatku skupia się na silnej kobiecej bohaterce. Tylko w ostatnich miesiącach widzowie mieli okazję zobaczyć choćby takie produkcje jak dwa sezony "Chyłki" z Magdaleną Cielecką w roli głównej, "Żywioły Saszy" z Magdaleną Boczarską u steru czy też "Szadź" z wiodącym udziałem Aleksandry Popławskiej. Warto też zauważyć, że przy takich projektach producenci nie żałują już środków na dobrą oprawę wizualną czy wiarygodne scenografie. Pod względem realizatorskim poprzeczka stoi więc ostatnio całkiem wysoko.

"Rysa". Jak zrobić coś, co nie zniknie na tle konkurencji?

Przywykliśmy do powiedzenia, że "za każdym wielkim mężczyzną stoi wspaniała kobieta". Niewątpliwie w przypadku udanego serialu jest podobnie - za każdą przyzwoitą produkcją filmową musi najpierw stać dobry scenariusz. No i produkujące "Rysę" Sony Pictures Television Networks miało absolutną rację, kiedy do napisania scenopisu zatrudniło Igora Brejdyganta. Nie tylko stworzył książkowy pierwowzór, jest też zarazem całkiem wziętym scenarzystą. A zdecydowanie trzeba mieć świadomość tego, że nie każdy pisarz radzi sobie tak samo dobrze z pisaniem scenariuszy serialowych czy filmowych, co z tworzeniem kolejnych rozdziałów powieści. W przypadku Brejdyganta tego problemu nie ma - poradził sobie tutaj na obydwu polach.

Zobacz wideo Zwiastun polskiego serialu kryminalnego „Rysa”

Przypomnijmy, że główną bohaterką "Rysy" jest inspektor Monika Brzozowska - funkcjonariuszka dość niepokorna i na pewno daleka od tego, by dać się zepchnąć w stereotypowe role. Jest świetnym detektywem, bywa szorstka i jak na dobrego śledczego przystało ma niełatwą przeszłość, kilka trupów w szafie, problemy z substancjami psychoaktywnymi i do tego jeździ naprawdę fajnym starym saabem.

Poznajemy ją w chwili, kiedy orientuje się, że ma bardzo niepokojące i tajemnicze objawy, które znacząco utrudniają jej normalne funkcjonowanie. Jej prawdziwe kłopoty jednak się zaczynają, kiedy na warszawskiej Pradze dochodzi do brutalnego morderstwa na narkomanie. Wszystkim - poza nią - wydaje się, że to zwyczajne i bardzo lokalne porachunki. Ale kilka dni później dochodzi do identycznego mordu na ofierze o zgoła innym profilu społecznym. Krok po kroku Brzozowska coraz bardziej zanurza się w tajemniczą sprawę, w toku której zaczyna bać się samej siebie i tego, co kryje jej przeszłość.

Maciej Zakościelny i Julia Kijowska w serialu 'Rysa'Maciej Zakościelny i Julia Kijowska w serialu 'Rysa' fot. Karolina Grabowska

Podtrzymuję to, co napisałam po obejrzeniu tylko jednego odcinka - w "Rysie" zdecydowanie czuć, że autor scenariusza pracował z materiałem dużo swobodniej niż ktoś, kto musiałby się na jego prozie wzorować. Na pewno pomogło tu też to, że współpracował przy tym z Bartoszem Janiszewskim, z którym wcześniej robił "Ultraviolet", a który też swoje palce maczał w głośnej produkcji HBO "Wataha". Udało im się też akcję rozpisać tak, że zdecydowanie ułatwili pracę swoim aktorom i co najważniejsze: całość narracji idzie tak naturalnie, że po prostu się ją śledzi. Podkreślmy sobie, że to jednak na polskim rynku jest jednak rzadkość, bo często kilka pierwszych rozbiegowych odcinków toczy się mniej więcej z dynamiką kwadratowego koła.

Dużą zaletą całej produkcji jest też na pewno obsada składająca się z porządnych aktorów, którzy nie zdążyli się nam opatrzeć w podobnych rolach w podobnych produkcjach. Decyzja o obsadzeniu w roli głównej Julii Kijowskiej była strzałem w dziesiątkę - aktorka świetnie poradziła sobie ze stworzeniem wiarygodnej postaci, która w dodatku jest też na tyle charakterystyczna, że łatwo ją zapamiętać. Muszę też pochwalić Zuzannę Zielińską, która zagrała służbową partnerkę Brzozowskiej - nie tylko jest bardzo urodziwą aktorką, ma w sobie też naturalność, która sprawia, że chce się na nią patrzeć i "kupuje się" jej opowieść.

Dawid Ogrodnik w serialu 'Rysa'Dawid Ogrodnik w serialu 'Rysa' fot. Karolina Grabowska

Kingę Preis i Zbigniewa Zamachowskiego już chwaliłam, tu się nic nie zmienia, ale muszę też koniecznie dodać, że Dawid Ogrodnik zagrał porucznika Czesława Wareckiego tak dobrze, że na początku nie dało się absolutnie tego bohatera polubić. Dużo się tutaj spodziewałam i zdecydowanie nie czuję się zawiedziona - dzięki Ogrodnikowi ta postać rozwija się tak, że mamy szansę zrewidować swoje pierwsze wrażania. Czytałam też, że wielu osobom Maciej Zakościelny nie pasował do roli, którą zagrał. Nie mogę powiedzieć, że się z tym zgadzam - faktycznie jego bohater wydawał się trochę z innej bajki czy też poza kadrem, ale w świetle rozwoju historii ma to na sam koniec więcej niż mniej sensu. Tylko do Janusza Chabiora mam pretensje, że przez niego ludzie mogą mieć kłopoty z zaufaniem do psychoterapeutów.

Co do samej fabuły "Rysy", mogę mieć tylko to samo zastrzeżenie, które ewentualnie wysuwali czytelnicy książki po jej premierze, więc nic nowego tutaj nie mam do dodania. Żeby nie psuć nikomu przyjemności z oglądania - ogólnie powiem, że chodzi mi o rolę znaczącej osoby z przeszłości i życia pani komisarz. Sama nie mogłam uwierzyć, że można aż tak nadużyć czyjegoś zaufania. Przyznaję jednak, że kiedy skończyłam oglądać ostatni z ośmiu odcinków, byłam bardzo zawiedziona, że to już koniec i nie ma ciągu dalszego. Na szczęście Brejdygant o Monice Brzozowskiej napisał jeszcze "Układ", więc moja nadzieja na kontynuację ma rzeczywiste uzasadnienie. Dodam, że całość obejrzałam w jeden wieczór, a takie czary zdarzają mi się ostatnio naprawdę rzadko, tym większy więc mój entuzjazm wobec tego serialu. Z tego wszystkiego wniosek mam więc taki: "Rysa" może nie jest nieskończenie idealna, bo czasem np. czułam się poirytowana tak zwanymi ujęciami z ręki, które miały teoretycznie wprowadzić więcej dramatyzmu. Ale to świetny serial do obejrzenia w ramach tzw. binge-watchingu i Ipla miała rację, że zupełnie niczym Netflix wrzuciła wszystkie odcinki jednocześnie. Zdecydowanie warto tej produkcji dać szansę. 

<<Reklama>> Książki Igora Brejdyganta dostępne są w formie e-booków w Publio.pl >>

Więcej o: