"Media bez wyboru" jest formą sprzeciwu prywatnych nadawców i wydawców medialnych w sprawie rządowego projektu wprowadzenia tzw. podatku od mediów. Z tego powodu wiele rozgłośni radiowych, stacji telewizyjnych i portali internetowych nie publikuje dziś swoich codziennych programów.
Do akcji przyłączyli się także nadawcy telewizyjni. Z tego powodu widzowie nie zobaczą programów nadawanych przez Telewizję Polsat czy TVN. Czarny ekran z napisem "Media bez wyboru" pokazuje się między innymi na kanałach:
Zgodnie z zapowiedziami, protest potrwa 24 godziny i zakończy się w czwartek 11 lutego rano.
Akcja "Media bez wyboru" ma być komunikatem i apelem do rządu, by wycofał się z pomysłu wprowadzenia nowego podatku. W liście do władz prywatne media piszą, że jest to "haracz, który uderza w polskiego widza, słuchacza, czytelnika i internautę". Nadawcy obawiają się, że wprowadzenie podatku osłabi, a nawet doprowadzi do likwidacji niektórych mediów w Polsce, co ograniczy odbiorcom możliwość wyboru interesujących treści, a w konsekwencji zawęzi rynek mediów do publicznych, które nie spełniaja swojej funkcji kontrolowania władzy, bo są posłuszne wobec PiS .
Tak zwana "składka z tytułu reklamy" ma objąć portale internetowe, telewizję, prasę, radio, kina czy firmy oferujące zewnętrzne nośniki reklam. Jej wysokość szacowana jest na pięć procent podstawy wymiaru składki. Będzie ona obliczana w oparciu o liczbę odbiorców reklam internetowych danego usługodawcy w Polsce. Według wyliczeń rządu nowy podatek przyniósłby nawet 800 mln złotych wpływu do budżetu. Jak zauważają prywatni nadawcy, podobna "składka" wprowadzona została na Węgrzech. Doprowadziło to do osłabienia finansowego, a w konsekwencji likwidacji niezależnych mediów, które zostały wykupione przez przedsiębiorców związanych z rządem tego kraju.
Sygnatariuszami listu są: