Reżyser "Mare z Easttown" o Kate Winslet: Wnosi do tej historii odrobinę przekory i humoru [WYWIAD]

Nowy serial HBO opowiada o Mare Sheehan, policjantce z małego miasteczka w Pensylwanii, która prowadzi dochodzenie w sprawie miejscowego morderstwa, mierząc się jednocześnie z rozpadającym się na kawałki jej własnym życiem. W roli głównej występuje Kate Winslet. - Nie pamiętam, żeby wcześniej zagrała podobną rolę i mam nadzieję, że udało mi się to uchwycić w serialu - mówi reżyser produkcji.

W jaki sposób znalazłeś się w ekipie serialu Mare z Easttown?

Craig Zobel: Dołączyłem do niej już po rozpoczęciu produkcji. Okazało się, że reżyser, który miał początkowo pracować przy serialu musiał wycofać się z powodów osobistych. Rozpocząłem pracę na planie, kiedy nakręcono już pierwsze zdjęcia, ale pracowałem przy tej produkcji przez ponad rok.

Zobacz wideo Kate Winslet znowu w serialu HBO. Tym razem prowadzi śledztwo. "Mare z Easttown" [ZWIASTUN]

Co sprawiło, że postanowiłeś pracować nad serialem pomimo tak trudnych okoliczności?

Przeczytałem scenariusz i wiedziałem, że to to historia, która bardzo mi się podoba. Ale chyba tym, co najbardziej przekonało mnie do tego pomysłu było kilka.... nawet nie scen, ale pokazanych mi przez HBO ujęć oraz pewne wątki serialowej historii. Poza tym, podobnie jak większość z nas jestem od lat wielkim fanem Kate [Winslet - red.]. Zakochałem się w niej w filmie "Niebiańskie stworzenia", ale nigdy wcześniej nie miałem przyjemności z nią współpracować. Byłem zachwycony, kiedy dowiedziałem się, że gra w serialu główną rolę. Kate wcieliła się bardzo ciekawą i nietypową dla swojego repertuaru bohaterkę. Nie pamiętam, żeby wcześniej zagrała podobną rolę i mam nadzieję, że udało mi się to uchwycić w serialu.

Mare Sheehan jest bardzo pozbieraną osobą, ale ma spory bagaż emocjonalny, bardzo obciążającą pracę, plus musi uporać się z ogromnymi zmianami w swoim życiu. Mówiąc krótko, nasza historia mówi o tym, jak sobie radzimy. To wszystko brzmi bardzo poważnie, ale Kate wnosi do tej historii odrobinę przekory i humoru - to bardzo niezwykłe połączenie, które ujęło mnie jako reżysera. Byłem ciekaw, jak uda się jej to rozegrać w kolejnych scenach.

Wyreżyserowałeś sam wszystkie odcinki miniserialu... Jak wspominasz pracę na planie?

To już moje drugie tego rodzaju doświadczenie. Wcześniej wyreżyserowałem serial "One Dollar", który został wyemitowany w stacji CBS All Access, gdzie co prawda nikt go nie oglądał, ale pomimo to jestem z niego bardzo dumny. Dzięki temu zdobyłem spore doświadczenie. Można powiedzieć, że byłem nie tylko odpowiedzialny za pokazanie całego lasu, ale też poszczególnych drzew. Cieszę się, że pokazujemy jeden odcinek na tydzień. Dzięki temu widzowie mogą przetrawić to, co zobaczyli i nie oglądają wszystkiego jednym ciągiem. Chyba największym wyzwaniem w tej historii, która obraca się wokół tajemnicy, było odpowiednie rozłożenie akcentów w taki sposób, żeby dobrze poprowadzić akcję serialu. Bardzo dużo rozmawiałem na ten temat z Kate, praktycznie każdego dnia.

Jakim serialem jest "Mare z Easttown"?

Głównym wątkiem nie jest jedynie policyjne śledztwo. To nie jest typowy serial kryminalny. Moim zdaniem to serial obyczajowy z elementami zagadki kryminalnej. Ale tak naprawdę wszystko obraca się wokół głównej bohaterki. Serial przedstawia jej portret.

Jak myślisz, czy Mare ukształtowało miejsce, w którym dorastała?

Zdecydowanie tak. Ciągle żartowaliśmy na planie, że bohaterką jest Mare... z Easttown. Bardzo często wypowiadaliśmy na głos tytuł serialu, który narzuca ton przedstawionej w nim historii i opisuje efekt, jaki chcieliśmy osiągnąć. Podczas realizacji zdjęć współpracowaliśmy z konsultantami technicznymi, którzy pochodzą z tej okolicy i bardzo często Kate i ja spoglądaliśmy na siebie i stwierdzaliśmy, że nie widujemy podobnych rzeczy ani w Los Angeles, ani w Londynie. To bardzo wyjątkowe i niesamowite miejsce. Chcieliśmy wiernie przedstawić je na ekranie i tchnąć w nie nowe życie.

Jak opisałbyś świat, który chcieliście stworzyć na potrzeby serialu?

Nazwałbym go światem "pozamiejskim". To nie są ani przedmieścia, ani wieś. To położona poza wielkimi aglomeracjami, ale gęsto zaludniona część Ameryki. Pensylwania jest niezwykłym stanem. Prawdę mówiąc, kiedy pracowaliśmy na planie w Pensylwanii, w Filadelfii liczone były głosy. Niecierpliwie czekaliśmy na ogłoszenie wyników wyborów prezydenckich w Filadelfii. Mieszkańcy stanu są bardzo różni i reprezentują różne typy osobowości. Niemal od samego początku Pensylwania była kolebką amerykańskich związków zawodowych, bo jest to w głównej mierze stan robotniczy. Panuje tam właśnie taki klimat i mimo to, że jesteśmy zaledwie dwie godziny drogi od Nowego Jorku, wydaje się, że dzielą nas od niego lata świetlne. Bardzo chciałem oddać tę atmosferę na ekranie. Ja pochodzę z Południa, ze stanu Georgia, który jest zupełnie inny, ale czułem pewną więź z Pensylwanią, choćby dlatego, że nie pochodzę z regionu, który jest bardzo kosmopolityczny i liberalny.

Jaki wpływ na realizację zdjęć miała pandemia Covid-19?

Wszystkie osoby, które pracowały na planie nosiły maski i rękawiczki. Obowiązywały nas dość rygorystyczne procedury logistyczne, które moim zdaniem bardzo się sprawdziły. W przeciwieństwie do innych ekip, my nigdy nie musieliśmy przerywać zdjęć, co było sporym osiągnięciem. Prawdę mówiąc, każdego rana budziłem się przerażony, że być może właśnie tego dnia będziemy musieli zawiesić produkcję na jakiś czas. Ale tak się nie stało. Udało się nam nawet sprawnie nakręcić zdjęcia w lokalizacji, która była bardzo trudna od strony logistycznej, bo przez plan przewinęło się łącznie ponad 350 osób. Jestem z tego bardzo dumny.

Więcej o: