Ta scena pochodzi odcinka sitcomu "Kosmo", w którym Czesi, Polacy i Słowacy walczą o miano pierwszego słowiańskiego państwa, które wyląduje na Księżycu. Czesi do dzisiaj pamiętają załogę Rudego 102, bo pierwsza emisja (pod tytułem "Ctyri z tanku a pes") w Czechosłowacji miała co prawda miejsce w latach 70., ale w 2006 roku Czesi mogli zobaczyć polską produkcję po raz kolejny.
9 maja tego roku mija już 55 lat od premierowej emisji "Czterech pancernych i psa" w Polsce. To serial, który mimo zarzutów o komunistyczną propagandę i zakłamane pokazywanie historii jest uwielbiany przez wielu Polaków (i nie tylko). Praktycznie od momentu, gdy Telewizja Polska pokazała pierwszy odcinek, aktorzy i grane przez nich postaci z miejsca zyskali ogromną popularność. Po ulicach nagle zaczęli biegać z kijkami udającymi broń Jankowie, Olgierdzi i Gustlicy, a psie imię Szarik dostawały nie tylko owczarki niemieckie.
Na planie serialu reżyserowanego przez Konrada Nałęckiego też zresztą był nie tylko jeden Szarik (z rosyjskiego: Kuleczka). Dzielnego czworonoga grały tak naprawdę aż trzy psy, które trzeba było odrobinę charakteryzować, by upodobniły się do siebie nawzajem. Pierwszym z nich był pies milicyjny Trymer, który do przemysłu filmowego trafił dzięki oblanemu egzaminowi z tropienia i ''niskiemu wskaźnikowi agresji''. Oprócz niego jako piąty członek załogi Rudego wystąpiły także Spik i Atak.
Czołgów było jeszcze więcej, w sumie 11. Po tym, jak każdy Rudy 102 spełnił swoje zadanie na planie serialu, zazwyczaj trafiał na poligon i stawał się celem dla ćwiczących żołnierzy. A aktorzy i tak większą część czasu spędzali nie w prawdziwym modelu, a w specjalnie odtworzonym na potrzeby filmowców, którzy inaczej nie mieliby miejsca, by manewrować kamerami.
Trzy serie, 21 odcinków. Nie ma co kryć, że powstaniu "Czterech pancernych" przyświecało propagowanie przyjaźni w ramach bloku socjalistycznego. Truizmem byłoby też pisać, że dzięki roli Janka Kosa młody - był wtedy dopiero na trzecim roku studiów aktorskich - Janusz Gajos z miejsca stał się jednym z najpopularniejszych i najbardziej uwielbianych ludzi w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej lat 60. XX wieku. Niezwykle utalentowany aktor niejednokrotnie potem udowodnił, że nie da się zaszufladkować, ale łatwo nie było. W rozmowie z TVN24 wspominał czasy tuż po premierowej emisji:
Nie mogłem swobodnie się poruszać. Chłopcy strzelali do mnie z korkowców, ciągnęli za włosy. Nie stać mnie było na samochód, musiałem jeździć tramwajem (...) Wszyscy kojarzyli mnie z Jankiem Kosem. Dostawałem tylko mało ważne propozycje. Przeżywałem to bardzo boleśnie. Wszystkie moje ambicje zaczęły wyglądać śmiesznie, bo nikt nie traktował mnie poważnie.
Inni aktorzy także niejednokrotnie byli myleni przez widzów z granymi przez siebie postaciami. Franciszek Pieczka w rozmowie z Interią wspominał, że gdy kręcili "Czterech pancernych", wszystkim się wydawało, że Gustlik to straszny siłacz, więc któregoś dnia w kawiarni podszedł do niego chłopak i podał mu małą paczuszkę. - Rozpakowuję, patrzę, w środku jest taki długi gwóźdź, tzw. krokwiak. "Panie Gustlik, niech mi pan zrobi z tego obrączkę" - słyszę. Znalazłem się w opałach, ale szybko wpadłem na pewien koncept. "Wiesz co, ja jestem jeszcze przed śniadaniem. Dopiero jak zjem trzy talerze zupy mlecznej, zrobię tę obrączkę" - mówię. Kiedy usłyszał o zupie, skrzywił się i odszedł - mówił, dodając kilka słów o ogromnej popularności serialu:
Mieliśmy przejechać Rudym przez Piotrkowską w Łodzi. Zebrało się pół miliona fanów. Władza się przeraziła, że to niebezpiecznie, bo ktoś może wpaść pod czołg. Dlatego spotkanie z fanami przeniesiono do hali sportowej. Czekaliśmy w remizie strażackiej na końcu Piotrkowskiej. Żeby ludzie się na nas nie rzucali, każdego przetransportowano oddzielnym wozem strażackim. To był jeden z pierwszych seriali, który wzbudzał tak silne emocje.
To Pieczka jako Gustlik zagrał jedną z najbardziej pamiętnych komediowych scen produkcji - tę, w której próbuje poradzić sobie z jajkiem. Dzięki pracy scenarzysty Janusza Przymanowskiego było takich sytuacji, które widzowi zapamiętali na długo, dużo więcej.
Był też oczywiście wątek miłosny - wśród widzów znaleźli się tacy, którzy najchętniej widzieliby Janka Kosa z Marusią (Pola Raksa), i tacy kibicujący Lidce (Małgorzata Niemirska). Jeśli jednak chodzi o kopiowanie uczesania przez dziewczyny oglądające serial, to warkocz Marusi nie miał sobie równych. A poza tym ''za jej Poli Raksy twarz każdy by się zabić dał..." - tak śpiewał Grzegorz Markowski w "Autobiografii" Perfektu...
Wiesław Gołas - reprodukcja zdjęcia z planu serialu 'Czterej pancerni i pies' Fot. Arkadiusz Wojtasiewicz / Agencja Wyborcza.pl
O Wiesławie Gołasie, który wcielił się w Tomasza Czereśniaka, w dniu 90. urodzin aktora Jacek Szczerba z "Gazety Wyborczej" nie bez przesady pisał: "Aktor klasy światowej, w Ameryce dostałby Oscara". Produkcja w ogóle miała szczęście do obsady, bo w serialu wystąpili przecież także m.in. Witold Pyrkosz, Roman Wilhelmi, Włodzimierz Press, Barbara Kraffówna... No i do piosenki, która stała się przebojem niejednego lata. Śpiewał ją Edmund Fetting. "Deszcze niespokojne" to dzieło duetu: Agnieszka Osiecka (słowa) i Adam Walaciński (muzyka). Inny tytuł tego utworu to ''Ballada o pancernych''.
Muzykę do "Czterech pancernych" miał pisać Wojciech Kilar i nawet poczynił pewne przymiarki - zauważa z kolei Jacek Szubrycht, który o samej "Balladzie" pisze:
Ze zdumieniem wyczytałem we wkładce wydanej właśnie płyty z muzyką z serialu, że kierownictwo produkcji filmu kręciło nosem, kiedy Adam Walaciński przedstawił im piosenkę pod napisy początkowe. "Za trudna" – powiedzieli. Na szczęście dali się przekonać, dzięki czemu ze dwa pokolenia polskich chłopaków dostały utwór, który znały lepiej niż hymn państwowy, jakąkolwiek kolędę czy dowolnie wybrany hit z list przebojów.
Jeszcze w 1995 roku "Czterej pancerni i pies" został uznany za najbardziej lubiany polski serial w plebiscycie zorganizowanym przez Telewizję Polską. Potem nadeszły dla niego gorsze czasy. Podobno pierwsze skargi na "Czterech pancernych" miały wpływać do TVP za czasów prezesowania Roberta Kwiatkowskiego i Jana Dworaka, już w XXI wieku. W lipcu 2006 roku, gdy p.o. prezesa był Bronisław Wildstein, rzecznik TVP stwierdził, że Telewizja Polska nie będzie w najbliższym czasie emitować filmów zakłamujących przeszłość historyczną Polski. "Pancerni" oraz "Stawka większa niż życie" zostały wycofane z jesiennej ramówki. O sprawie pisały nawet ukraińskie media. "Biorąc pod uwagę politykę dekomunizacji i derusyfikacji Polski, jaką prowadzą bracia Kaczyńscy, decyzja o zdjęciu z ramówki radzieckich seriali wygląda na całkiem usprawiedliwioną" - pisał wtedy Antin Borkowski w dzienniku "Ukraina Mołoda". Mniej zrozumienia wykazywała rosyjska prasa.
Prawa do serialu "Czterej pancerni i pies" kupiła w każdym razie telewizja Kino Polska, ale i TVP nie skończyła z emisją produkcji. W 2008 roku stacja TVP Historia wyemitowała serial wraz z komentarzem. Miał on wskazywać widzom, który element historii został zakłamany, zmanipulowany lub pominięty. Audycję prowadził Krzysztof Kłopotowski, zaś każdy odcinek był komentowany przez historyków uniwersyteckich i z Instytutu Pamięci Narodowej. Kilka lat później podobny los spotkał "Pokłosie" Wojciecha Smarzowskiego oraz oscarową "Idę" Pawła Pawlikowskiego. Wtedy prezesem TVP był już Jacek Kurski.