Showrunner serialu "Cień i kość" Eric Heisserer rozmawiał z dziennikarzem magazynu "Variety" i okazuje się, że produkcja mogłaby nie powstać, gdyby Netflix mu nie uległ. Heisserer w 2017 roku przeczytał bowiem za namową przyjaciela dwutomową "Szóstkę Wron" Leigh Bardugo i zakochał się w postaciach oraz uniwersum griszów - postaci potrafiących wykorzystywać Małą Naukę, np. władając ogniem czy zmieniając właściwości materiałów. Podzielił się swoim zachwytem na Twitterze, a rok później dostał telefon z Netfliksa.
Okazało się, że Netflix planuje ekranizację trylogii "Cień i kość" tej samej autorki, której akcja także rozgrywa się w uniwersum griszów, ale kilka lat wcześniej i nie ma tam bohaterów "Szóstki Wron" (i vice versa). Podczas wstępnych rozmów Heisserer powiedział:
Nie przyłożę ręki do tego projektu jeśli nie będę mógł także sięgnąć po 'Szóstkę Wron' i tamte postaci. Nie widzę serialu, jeśli nie ma obu tych historii.
Problem był jeden: Netflix miał prawa do trylogii "Cień i kość", ale nie do "Szóstki Wron". I cSpotkanie się skończyło, każdy poszedł w swoją sronę, ale co się szybko okazało? Netflix kupił prawa także do dwóch pozostałych książek i cyklu opowiadań Leigh Bardugo, które dzieją się w uniwersum griszów. Wtedy Heisserer, który za scenariusz do filmu "Nowy początek" był nominowany do Oscara, zgodził się pracować przy projekcie.
To Heisserer wymyślił, jak połączyć historię Aliny - sieroty będącej kartografką w armii, która okazuje się mieć moc Przywoływaczki Słońca z historię Kaza, Jespera i Inez, którzy w książkach nie mieli z nią nigdy styczności. "A co, jeśli dostaliby misję porwania Aliny?" - spytał podczas jednego ze spotkań i okazało się, że to strzał w dziesiątkę. Scenariusz "Cienia i kości" jest bowiem chwalony za balansowanie między historią Wybranej, z zasady dość patetycznej w powieściach dla młodzieży, a pełną zawadiackiego humoru i jednocześnie odrobinę mrocznym wątkiem Szóstki Wron.
<<Reklama>> Ebook "Cień i kość" dostępny jest w Publio.pl >>