"Król" to jeden z głośniejszych polskich seriali roku 2020. Produkcję na podstawie książki Szczepana Twardocha o tym samym tytule wyreżyserował znany z "Ostatniej rodziny" Jan P. Matuszyński. Warto dodać, że pisarz nie tylko zgodził się na ekranizację, ale też brał czynny udział w jej tworzeniu. Napisał scenariusz z pomocą Łukasza M. Maciejewskiego (główny scenarzysta) i Dany Łukasińskiej, był odpowiedzialny za tworzenie dialogów, a także objął funkcję konsultanta produkcji. Mówiąc w skrócie - bez Twardocha serialu nie byłoby wcale. Nie był to jednak wystarczający powód, by organizator gali rozdania Orłów, uznał, że pisarza warto zaprosić na ceremonię, choć "Król" dostał nominację.
21 czerwca podczas rozdania Polskich Nagród Filmowych Orły ogłoszono, że "Król" zdobył miano "najlepszego filmowego serialu fabularnego". Szczepan Twardoch nie wiedział nawet o nominacji, a o wygranej poinformował go życzliwy znajomy za pomocą SMS-a, kiedy akurat galę oglądał w telewizji.
"Przypomnijcie sobie o tym, kiedy będziecie ubolewać nad tym, dlaczego w polskim kinie nie ma dobrych scenariuszy" - skomentował Twardoch. Jak się okazuje, nie tylko ten pisarz ma takie doświadczenia z Orłami. Jakub Żulczyk, który pracował nad popularnymi produkcjami "Belfer" i "Ślepnąc od świateł", które także Orła dla najlepszego serialu wygrały, relacjonuje: "Ani razu nie zaproszono mnie na galę. Tzn. przy 'Ślepnąc' ekipa chciała mnie wkręcić na galę jako osobę towarzyszącą, ale się obraziłem i powiedziałem, że jako gość, który wymyślił ten serial, nie będę wchodził na przypale po również swoją nagrodę". Joanna Pawluśkiewicz, współscenarzystka filmu "Powstanie Warszawskie", też nie dostała zaproszenia, a o wygranej przeczytała dopiero na Pudelku.
Jak się okazuje, sprawa odbiła się szerokim echem, a Polska Akademia Filmowa wyciągnęła z niej wnioski. Prezes instytucji osobiście zadzwonił do pominiętego podczas gali twórcy. Jak czytamy w jego najnowszym statusie:
Po zamieszaniu, jakie wywołał mój wczorajszy post o Orłach dla serialowego 'Króla', czuję się w obowiązku powiadomić (...), iż zadzwonił do mnie dziś p. Dariusz Jabłoński, prezydent Polskiej Akademii Filmowej i zapowiedział korekty regulaminu Polskich Nagród Filmowych.
Zmiany mają uwzględniać "inną niż w fabule rolę scenarzysty w serialu". Śląski pisarz podkreśla:
Zobaczymy, co z tego wyjdzie, ja na pewno bardzo się ucieszę, jeśli cała ta sytuacja taki akurat przyniesie skutek.
Wpis Szczepana Twardocha doprowadził do tego, że w sprawie wypowiedziała się także Gildia Scenarzystów Polskich, odnosząc się też do przypadku Żulczyka. "To kolejna odsłona systemowego lekceważenia scenarzystów, które jest w Polsce tak głęboko zakorzenione w świadomości szeroko pojętego środowiska filmowo-serialowego, że wyplenienie go jest niezwykle trudne. Ale nie zamierzamy się poddawać" - czytamy.
Organizacja zwraca też uwagę, iż sami scenarzyści powinni nauczyć się dbać o swoje interesy, a nie poddawać się systemowej przemocy. Dużym problemem jest tu nieznajomość prawa, a także brak świadomości, jak należy konstruować umowy, tak by były korzystne: "Sami przesiąkliśmy tym lekceważeniem, któremu podlegamy do tego stopnia, że często nawet go nie zauważamy. Pozbywamy się jednym podpisem swoich praw - a w szczególności wykonywania autorskich praw osobistych - bo patrzymy głównie na linijkę z kwotą wynagrodzenia. Nie wpisujemy do umów naszych żądań, nie domagamy się od producentów uwzględniania naszej obecności w napisach, galach, czy fetach na równi na przykład z reżyserami (...). I to jest nasza wina. Bo się nie znamy. Bo nie zwracamy uwagi na formalności. Bo przecież liczy się sztuka, a potem jakoś to będzie." - konkluduje w swoim komentarzu Gildia Scenarzystów Polskich .