Niesamowite, ile Henry Cavill potrafi wyrazić jednym "Hmmm". Nowy sezon "Wiedźmina" jest dużo lepszy niż pierwszy

Po obejrzeniu sześciu pierwszych odcinków z pełną stanowczością mogę stwierdzić, że drugi sezon "Wiedźmina" zdecydowanie różni się od tego pierwszego. Twórcy wsłuchali się w głosy krytyki, odrobili lekcje i podjęli duże ryzyko - naprawdę puścili wodze wyobraźni. To się z mojego punktu widzenia opłaciło, bo zamiast potencjalnej irytacji spod znaku "to nie tak miało być" czułam duże zainteresowanie tym, co zobaczę. Oby dwa ostatnie odcinki nie popsuły mi frajdy.

Pierwszy sezon "Wiedźmina" od Netfliksa idealny nie był, ale ogólnie wrażenia do tej pory mam lepsze niż gorsze. Henry Cavill po prostu jest Geraltem, Joey Batey to Jaskier doskonały, królowa Calanthe przypomina mi byłą szefową, a Myszowora już bardzo mi brakuje. O ile nie przeszkadzały mi trzy różne linie czasowe dla głównych bohaterów, to irytowały mnie oczywiście jakieś scenariuszowe niezgrabności i nie zgadzałam się z niektórymi wyborami w obsadzie (za młoda Yennefer, Triss Merigold powinna grać Emma Appelton, której potencjał zmarnował się na małym epizodzie, nikt nie zagra Borcha Trzy Kawki lepiej niż Andrzej Chyra), ale nie było to nic, co sprawiałoby, że jestem bezdennie rozczarowana. To dla dzieciaka wychowanego na książkach Andrzeja Sapkowskiego była przyzwoita rozrywka, a teraz z przyjemnością stwierdzam, że w swojej niedoskonałości pierwsza seria stanowi świetną bazę dla tego, co dostajemy w drugim sezonie.

Zobacz wideo Jest już zwiastun drugiego sezonu serialu "Wiedźmin"

Drugi sezon "Wiedźmina" to nie jest adaptacja. I bardzo dobrze!

Zacznijmy od tego, że w drugim sezonie nie brakuje jeszcze bardziej imponujących efektów specjalnych i cieszących oko kostiumów czy charakteryzacji. Za to fabuła jest dużo mniej upakowana różnymi faktami i ciekawostkami, dzięki czemu zyskuje na przejrzystości. Geralt zabiera Ciri do Kaer Morhen, gdzie szkolą się wszyscy wiedźmińscy adepci. Eks-księżniczka poznaje jego mentora Vesemira oraz innych "kolegów po fachu" i sama zaczyna się szkolić pod ich okiem. W międzyczasie na miejscu zjawia się Triss Merigold i pomaga zrozumieć Geraltowi oraz reszcie jego kompanów, że wychowywanie panny zdecydowanie się różni od tego, co znają z autopsji, nie tylko dlatego, że Cirilla jest księżniczką o dość tajemniczych zdolnościach.

Yennefer pojawia się na horyzoncie dużo później, bo po bitwie pod Sodden musi zająć się pewną palącą kwestią, którą musi rozwiązać dla własnego dobra. Tymczasem my obserwujemy, jak Geralt z małomównego, choć zabójczego mruka zmienia się w nieco bardziej rozmownego opiekuna nastoletniej dziewoi, który niezmiennie potrafi usiec mieczem, kogo trzeba. I do tego ma do rozwiązania tajemnicę, której wytłumaczenie sięga samych początków Kontynentu.

>>> Więcej informacji ze świata filmu i nie tylko na stronie głónej Gazeta.pl<<<

'Wiedźmin', sezon 2'Wiedźmin', sezon 2 fot. Susie Allnut / Netflix - Materiały promocyjne

Jedno "hmmm" Henry'ego Cavilla wyraża więcej niż tysiąc słów

Cavillowi zgrabnie udało się pokazać, że jego Geralt jest opiekuńczy i roztacza zaskakująco ojcowską aurę, a jednocześnie ciągle jest stanowczym, inteligentnym i ironicznym obserwatorem rzeczywistości, który czasem woli komuś przywalić niż wyrazić emocje werbalnie. To też fascynujące, ile Henry Cavill potrafi przekazać emocji i treści mrucząc tylko "hmmm" pod nosem. Spokojnie mógłby nie mówić wiele więcej, i tak wiedzielibyśmy, co akurat chce wyrazić: dezaprobatę, zainteresowanie, uznanie, irytację.

W drugim sezonie "Wiedźmina" ma jednak okazję powiedzieć zdecydowanie więcej, dzięki czemu cała produkcja zyskuje na uroku, a serialowy bohater coraz bardziej przypomina tego z kart książek. Cavill bez końca podkreślał, że to było dla niego bardzo ważne i bardzo się starał oddać literacki pierwowzór najlepiej jak mógł. Podobno na planie filmowym poprawiał wszystkich, którzy mylili fakty z powieści, a towarzysze z obsady śmieją się, że traktował książki Sapkowskiego trochę jak Biblię. Dalej mi trudno uwierzyć, że producenci na początku nie chcieli go obsadzić w głównej roli (a sam się do nich zgłosił), ale chwila poszukiwań pokazała, że nikt nie zrobi tego lepiej niż on. W drugiej serii widać jeszcze lepiej, z jakim oddaniem podchodzi do sprawy: to ciągle on tu gra pierwsze skrzypce, ale tym razem pozostałe elementy układanki lepiej pracują na całość i dodają jej rumieńców. 

Bo też reszta obsady poradziła sobie całkiem nieźle: grająca Cirillę Freya Allen jest tym razem dużo bardziej charyzmatyczna i mniej zestresowana. Może momentami sekcja charakteryzatorska przesadzała z jej makijażem, bo ma zbyt czystą i promienną buzię, przez co trochę przypomina wystawową lalkę, ale to nie zmienia faktu, że z przyjemnością się patrzy na to, z jakim uporem trenuje wiedźmińskie sztuczki i rzuca kąśliwymi żarcikami do dających jej wycisk trenerów. Ba, Anya Charlota, która nie wydawała mi się zbyt przekonująca, kiedy miała grać doświadczoną przez życie Yennefer, w jakiś sposób zyskała nieco na wiarygodności - nowy wątek (którego nie mogę streścić, bo byłby to spoiler) pomógł mi się do niej przekonać. 

Diabeł faktycznie tkwi w szczegółach, bo kiedy na ekranie pojawiła się niezbyt przeze mnie lubiana w roli Triss Merigold Anna Shaffer z przefarbowanymi na jaśniejszy kolor włosami, stała się nieco mniej irytująca w tej konfiguracji, prawie przekonująca. Niezmiernie podobał mi się za to w roli Vesemira Kim Bodnia - duński aktor ma w sobie coś swojskiego, kojarzy mi się trochę z tym fajnym (POLSKIM!) wujkiem, który ma ciekawy życiorys, naturalny autorytet i wyczucie do ludzi.

Netflix / Materiały promocyjneNetflix / Materiały promocyjne Wiedźmin, sezon 2

Cały czas zastanawiam się, czy jego fryzura (przylizana góra i zaczesane do tyłu siwe włosy) to celowe nawiązanie do tego, jak Michał Żebrowski wyglądał w naszym "Wiedźminie", czy też jednak raczej przypadek.

Kadr z filmu 'Wiedźmin'Kadr z filmu "Wiedźmin" (reż. Marek Brodzki, prod. Héritage Films)

Wielbiciele znanego z "Gry o tron" Kristofera Hivju mogą go nie rozpoznać, choć pojawia się już w pierwszym odcinku. Najpierw z powodu zaawansowanych efektów specjalnych, a potem dlatego, że na ekranie pojawia się bez brody. Bardziej jak on wygląda tak naprawdę Paul Bullion, który tutaj wciela się w wiedźmina Lamberta. Wielbicieli gier może też rozczarować pomysł twórców na Eskela, choć w świetle nowych wątków jest jak najbardziej sensowny. Przyznam też, że po tym, jak Anna Dymna zagrała kapłankę Nenneke, pani Adjoa Andoh długo mnie do siebie w tej roli nie przekona. Zdecydowanie polecam też wyglądać momentów, kiedy na ekranie pojawia się Graham McTavish - jest czarująco wyrachowany. Peter Jackson wiedział, co robi, kiedy zatrudniał go w "Hobbicie".  Więcej sensu nabiera też z czasem wątek Fringilli Vigo, która w nowych okolicznościach staje się trochę bardziej interesującą, choć ciągle fanatyczną postacią.

Im dłużej się nad tym zastanawiam, tym bardziej odnoszę wrażenie, że po przejściu czyśćca krytycznych komentarzy zasmuconych fanów "Wiedźmina", twórcom serialu spadł wielki ciężar z ramion, dzięki czemu w drugim sezonie swobodnie popłynęli z opowieścią, która rozwija się w dość niespodziewanych kierunkach. Tak jak książki i gry rządzą się nieco innymi prawami, tak tutaj kompozycja została dopasowana do serialowej formuły. Całość więc bardziej wydaje się inspirowana opowiadaniami Sapkowskiego niż stanowi ich wierną adaptację, ale dzięki temu serial ma wiarygodną dynamikę i żyje własnym życiem. Scenarzystom udało się też przy tym wymyślić kilka ciekawych smaczków, które całe uniwersum wręcz poszerzają, a sama historia, choć biegnie nieco alternatywnym torem, pozostaje w duchu tego, co autor mniej więcej miał na myśli. Ten sezon w sposób bardzo zgodny z tym, co opisywał Andrzej Sapkowski, podchodzi do kwestii rasizmu (tutaj dyskryminowane są postaci fantastyczne, ale wydźwięk pozostaje boleśnie uniwersalny), buntu, przeznaczenia, rodziny, uczuć, miłości. Jak powiedział sam Henry Cavill podczas WitcherConu - to raczej postadaptacja, rodzaj ody do świata stworzonego przez polskiego pisarza. I to było czuć. Zapraszam do dyskusji. 

<<Reklama>> Saga o Wiedźminie dostępna jest w formie e-booków w Publio.pl >>

Więcej o: