W ponad ośmiominutowym filmie opublikowanym przez Latkowskiego w sieci, autor dokumentu mówi m.in. o tym, co miało spotykać świadków - że "zaczęto nasyłać na nich dziennikarzy", którzy "wystraszyli głównych przywódców poszkodowanych". Latkowski w wideo zatytułowanym "Tak się blokuje afery finansowe w Polsce. Opowieść o sprawie GetBack jest nielegalna" dodaje:
Za pewnymi osobami stoi duża stacja telewizyjna, duży dziennik prasowy. Prośba: zostawcie tych poszkodowanych w spokoju. Ich została garstka, skutecznie udało się ich zamęczyć. Myślę, że nie od tego są media, by zastraszać dziennikarzy i poszkodowanych.
Pytany o szczegóły przez dziennikarza serwisu Wirtualne Media, nie chciał jednak podać nazw stacji czy gazety ani nazwisk. Przyznał także, że na razie nie ma ani daty, ani miejsca emisji jego nowego filmu. - To trudne pytanie, bo mój film jest krytyczny i dla wielu niewygodny. W ciągu najbliższych dni pewnie się okaże, gdzie i kiedy premiera - skomentował.
Wcześniej zainteresowanie wyrażał Jacek Kurski. TVP emitowało zresztą poprzednie - budzące kontrowersje - dokumenty Latkowskiego. 13 stycznia 2021 roku premierę w TVP1 i TVP Info miał film zatytułowany "Taśmy Amber Gold. Układ Trójmiejski nie umiera nigdy", a w zeszłym roku reżyser pokazał w TVP "Nic się nie stało", który poruszał temat "Krystka", "Turka" i sopockich klubów, w których miało dochodzić do gwałtów na nastolatkach. Przez wiele osób dokument był nazywany odpowiedzią TVP na film braci Sekielskich "Tylko nie mów nikomu", w którym ujawniali skandale pedofilskie w Kościele.
"Nic się nie stało" miał - według zapowiedzi twórców - wstrząsnąć Polską, ale spotkał się z uwagami dziennikarzy o stawianie zarzutów osobom, bez posiadania dowodów przeciwko nim. W związku z tą produkcją w styczniu 2021 roku Sylwester Latkowski został pozwany przez Borysa Szyca o naruszenie dóbr osobistych, aktor złożył też pozew przeciwko Telewizji Polskiej.
W produkcji o GetBacku Latkowski - jak zapowiada - ma opowiedzieć o aferze, która wybuchła w kwietniu 2018 roku. "Wszystkie chwyty dozwolone. Afera GetBack" ma trwać 114 minut.
Firma GetBack wyemitowała obligacje na ogromną sumę, której później nie była w stanie spłacić. GetBack pożyczył od inwestorów ponad dwa mld złotych, a następnie przestał regulować zobowiązania. Według prokuratury w aferze poszkodowanych może być ponad 10 tysięcy osób fizycznych i prawie 200 firm. Straty obligatariuszy mają sięgać ponad 2,5 mld złotych.
Sam minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro stawiał zarzuty podczas konferencji prasowej byłemu szefowi GetBacku Leszkowi Czarneckiemu. Ten sprzedał GetBack w 2016 roku i jak sam podkreślał, do tego momentu model biznesowy firmy był inny, a spółka nie była tak zadłużona. Czarnecki przeprosił jednak za ewentualny "misselling" obligacji GetBacku, czyli oferowania produktu w sposób, który mógł wprowadzić klientów w błąd. Według raportu Najwyższej Izby Kontroli w sprawie GetBack najbardziej zawiodły instytucje państwowe. NIK zarzuca m.in. KNF, że nie wykryła zagrożeń dla rynku i klientów oraz że przez pięć lat nie przeprowadzono w GetBacku żadnej kontroli.
Więcej informacji z Polski znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
"Gazeta Wyborcza" zwracała natomiast uwagę na to, że obligacje GetBacku sprzedawało dziesięć banków, a działania prokuratury skupiają się głównie na Idea Banku, należącym do Leszka Czarneckiego. Według ustaleń dziennika, na razie w śledztwie pominięto m.in. udział państwowych banków w aferze.
Z kolei Spółdzielcza Kasa Oszczędnościowo-Kredytowa w Wołominie powstała we wrześniu 1999 roku, a w lutym 2015 r. warszawski sąd wydał postanowienie o ogłoszeniu jej upadłości z powodu m.in. nieprawidłowości przy udzielaniu kredytów. Kilka miesięcy wcześniej Komisja Nadzoru Finansowego ustanowiła w SKOK Wołomin zarząd komisaryczny, a następnie zawiesiła działalność Spółdzielczej Kasy.
Wojciech Kwaśniak, który jako wiceszef Komisji Nadzoru Finansowego wykrył nieprawidłowości w SKOK-u Wołomin, za co został skatowany przez bandytów, ma odpowiedzieć przed sądem za niedopełnienie obowiązków w tej sprawie. - To nie jest sprawa kryminalna, to jest sprawa polityczna - powiedział w rozmowie z "GW" adwokat Grzegorz Wołek, obrońca jednego z byłych dyrektorów KNF, który został oskarżony razem z Kwaśniakiem.