Zach Avery tak naprawdę nazywa się Zachary J. Horowitz i jako aktor lub statysta wystąpił od 2009 roku w zaledwie 15 produkcjach. Jego najbardziej znaną rolą była postać Michaela Jonesa w "Białym kruku", jako niepodpisany w napisach statysta zagrał medyka SS w dramacie wojennym "Furia" z Bradem Pittem w roli głównej. Ostatni w jego filmografii tytuł brzmi w obecnej sytuacji dość symbolicznie - to "Ulice zbrodni". Teraz niedoszłemu aktorowi i bardzo sprawnemu oszustowi przyjdzie spędzić następnych 20 lat w więzieniu.
"Piramida finansowa nie była żadnym odstępstwem od jego bezprawnego sposobu życia. Przez lata podtrzymywał kłamstwo, które jest prawdziwym rdzeniem jego tożsamości. Jest profesjonalnym kryminalistą i na nieszczęście dla jego ofiar, jest bardzo dobry w swojej pracy" - przekazali sędziemu prokuratorzy Alexander B. Schwab i David H. Chao. Podkreślili też, że tak naprawdę trudno oszacować wymiar, jakie Avery wyrządził 250 osobom, które łącznie powierzyły mu przez lata 650 mln dolarów i jednocześnie finansowały jego nader luksusowy styl życia. Interesy z samozwańczym inwestorem, który obiecywał zwroty w wysokości 30-40 procent wpłaconych środków, skończyły się dla wielu z nich finansową ruiną, tak jak w przypadku scenarzysty Roberta Henny'ego, który stracił prawdziwą fortunę.
>>> Więcej informacji ze świata na Gazeta.pl<<<
Jedna z ofiar przekrętu, która chce pozostać anonimowa, podczas rozprawy zeznała, że Horowitz w miesiąc wydał pieniądze zbierane przez 15 lat uczciwej i ciężkiej pracy. "Biznes udało mi się założyć dzięki spadkowi po ojcu - pracował na niego przez 60 lat życia. Wszystko zniknęło w ułamku sekundy na samochody, samoloty i zegarki oskarżonego" - padło na sali sądowej.
Horowitz założył w 2013 roku spółkę filmową 1inMM Capital LLC, a od 2014 jej działalność ciągnął dzięki wpłatom od inwestorów. Przekonywał ich, że pieniądze przeznaczy na zakup praw do filmów, które następnie będą globalnie dystrybuowane przez Netfliksa i HBO oraz inne platformy streamingowe: najpierw w Ameryce Łacińskiej, ostatnio do puli dorzucił Australię, Afrykę i Nową Zelandię.
Na obietnicach nie poprzestawał, jak opisuje magazyn "People" w 2015 roku miał wysłać swoim ofiarom butelki niebieskiego Johnny'ego Walkera razem ze sfałszowanym raportem, w którym opisywał, że firma kupiła i z sukcesem dystrybuuje 49 filmów ze swoim banerem, bez ponoszenia żadnych dodatkowych strat. W pozwie pokazano przykładową tabelkę z jego sfingowanych zestawień biznesowych:
Raport prokuratora w sprawie Zacha Avery'ego https://www.sec.gov/
By zwiększyć skalę przedsięwzięcia, dodał tam zapisek, że liczbę tę można zwiększyć o następnych 25 tytułów rocznie, co miało dawać 40 procent zwrotu z inwestycji w skali rocznej. W sumie w jego dokumentach agenci FBI znaleźli 52 tytuły filmów, które Horowitz rzekomo kupił i miał czerpać z nich zyski - relacjonuje z kolei "The Wrap".
Kiedy przychodził czas wypłat, Avery wysyłał sfabrykowaną korespondencję z szefami Netfliksa i HBO, by uzasadnić opóźnienia. W rzeczywistości nigdy oczywiście z nimi nie współpracował. Podczas rozprawy przyznał, że nigdy nie kupił żadnych praw i sfałszował setki kontraktów. Przez lata utrzymywał swój system w ruchu, nakłaniając kolejne osoby do tego, by inwestowały w jego firmę, obiecując im bajońskie zyski. Z ich pieniędzy spłacał poprzednich wierzycieli i cały cykl powtarzał się na nowo. Od grudnia 2019 roku Avery zalega ze 160 wypłatami i szacuje się, że łącznie jest winny inwestorom 227 mln dolarów. Jego proceder przerwali dopiero agenci FBI, którzy zatrzymali go w kwietniu 2021 roku.
Już na sali rozpraw aktor roztrzęsionym głosem przyznał, że podjął w istocie "okropne i nietrafione decyzje", kiedy próbował się przebić w przemyśle filmowym, oczywiście było mu też bardzo przykro z powodu "bólu i wielkich trudności", których przysporzył inwestorom. Jednocześnie prosił sędziego, by nie rozdzielano go z rodziną: ma dwójkę małych dzieci i chce widzieć, jak dorastają.
Jednak ani on, ani jego obrońcy nie podali powodu, dla którego zaczął prowadzić piramidę finansową. Sędzia Mark C. Scarsi ze swojej ławy przypomniał też na sali sądowej, że Horowitz wykorzystywał pieniądze inwestorów nie tylko do tego, by spłacać innych. Dzięki nim wiódł bardzo wystawny tryb życia: kupił w Beverlywood wartą 5,7 mln dolarów rezydencję z salą kinową i winnicą, płacił za luksusowe jachty, prywatne samoloty i sportowe samochody.
Sędzia wyliczył przykładowe wydatki i ich wysokość: 706 tys. dolarów przeznaczył na samo urządzanie wnętrza domu, następnych 605 tys. wydał na auta marki Mercedes Benz i Audi, 345 tys. zapłacił za podróże prywatnymi odrzutowcami i jachtami, 174 tysiące dostał od niego organizator przyjęć w Los Angeles, następnych 136 tysięcy zostawił w kasynach i klubach nocnych w Las Vegas, 54,6 tys. na zegarki, a do tego wykonał transakcje kartami kredytowymi American Express na wysokość 6,9 miliona dolarów - relacjonuje "Los Angeles Times".
Część z pieniędzy Avery przeznaczył też na produkcję filmów, w których sam grał - jak donosi CNN, żaden z nich nie odniósł sukcesu. Nie wiadomo, co się z brakującymi pieniędzmi, oskarżyciele nie wykluczają, że Horowitz ma gdzieś zachomikowane zapasy "na czarną godzinę". Sędzia poza maksymalnym wymiarem kary więzienia przewidzianym w przepisach, orzekł w wyroku, że Horowitz ma zwrócić też inwestorom 230 mln - obrońcy przekonują, że jest winny tylko 60 mln w dywidendach. Sugerują też, że ich klient cierpi z powodu nieokreślonych problemów psychicznych, które sięgają jeszcze czasów dzieciństwa.
Departament Sprawiedliwości przekazał po rozprawie mediom: "Horowitz przedstawiał się jako przykład biznesmena z sukcesami w Hollywood. Podawał się za człowieka z wpływami, który dużym platformom streamingowym sprzedaje prawa do zagranicznej dystrybucji filmów, co miało przynosić duże zyski. Jak jednak jego ofiary się przekonały, Horowitz nie był tak naprawdę wziętym biznesmenem ani ważną postacią Hollywood. Tylko to udawał".
W lutym 2019 roku Avery udzielił magazynowi "Swagger" wywiadu. Przyznał: "Zawsze marzyłem, że zostanę 'odkryty' i prawie od razu dostanę rolę w idealnym filmie, ale to tylko marzenie. Aktorstwo wymaga determinacji, wytrwałości i absurdalnej pewności siebie, żeby przetrwać wszystkie odmowy, aż do momentu, kiedy pierwszy raz usłyszysz 'tak'. To nie jest łatwe, ale na pewno warto!". Zawarł w nim też radę dla wszystkich, którzy marzą o aktorstwie:
Nie zniechęcaj się. Nie pozwól, żeby "nie" przeważyło nad pasją, która sprawia, że twoje marzenia się spełniają. I nie pozwól nikomu wmówić sobie, że ci się nie uda, bo jeśli naprawdę wierzysz, że to jedyna rzecz, dzięki której zawodowo się spełnisz, niech ten głos będzie najgłośniejszym w twojej głowie.