"Twin Peaks" zawdzięcza sukces szalonej wizji i wielu przypadkom. Laura Palmer miała się pojawić tylko w jednej scenie

Chyba nikt, łącznie ze stacją ABC, nie spodziewał się po "Twin Peaks" tak wielkiego sukcesu. Obok milionów fanów jest wielu widzów, którzy zarzucają serialowi np. zwyczajny brak sensu. "Miasteczko Twin Peaks", które miało premierę 8 kwietnia 1990, niezależnie od wszelkich "ale" na zawsze pozostanie produkcją kultową. A pomyśleć, że David Lynch i Mark Frost napisali scenariusz w zasadzie od niechcenia, zrezygnowani kilkoma wcześniejszymi niepowodzeniami.

Spokój sennego miasteczka Twin Peaks, położonego w deszczowym stanie Waszyngton, burzy odnalezienie zwłok 17-letniej uczennicy, Laury Palmer (Sheryl Lee). Na pomoc lokalnej policji przybywa agent FBI - Dale Cooper (Kyle MacLachlan). Z czasem na jaw wychodzą kolejne mroczne sekrety skrywane przez mieszkańców. "Twin Peaks. Miasteczko, które mógłbyś odwiedzić. Ale nie chciałbyś tu umrzeć" - tym zdaniem w 1990 roku telewizja ABC reklamowała nadchodzącą produkcję, o czym wspomina w jednym z rozdziałów, w całości poświęconemu kultowemu serialowi, Anna Gacek w książce "Ekstaza. Lata 90. Początek". 

Zobacz wideo POPKultura, odc. 110

"Ona jest martwa… Zawinięta w plastik"

Aby zdać sobie sprawę z tego, jakie zamieszanie wprowadził serial Lyncha, trzeba się cofnąć do końcówki lat 80. W telewizji dominowały wtedy spokojne sitcomy, przedstawiające z przymrużeniem oka sielankowe życie Amerykanów. Decydując się na współpracę z Davidem Lynchem, stacja ABC zagrała va bank. Do tamtej pory angażowanie przez telewizje filmowców było rzadkością - ABC nie postawiła na byle kogo, bo Lynch miał już wtedy na koncie trzy nominacje do Oscara i był uważany za jednego z bardziej kontrowersyjnych twórców. Premierę "Miasteczka Twin Peaks" poprzedziła intensywna kampania promocyjna, która przyniosła zamierzony skutek, ale nie mogła przygotować rzeszy widzów na szaleństwa, jakie przygotowali Lynch i Frost. 

Fabuła "Twin Peaks" okazała się dla szerokiej publiczności przesiadką do rollercoastera. Brutalne morderstwo, gwałty, narkotyki, porwania, sutenerstwo - z dzisiejszej perspektywy to scenariusz jakich wiele, ale do 1990 roku czegoś takiego nie pokazywano w szczycie antenowym. W serialu nie brakuje nietuzinkowych postaci, jak chociażby Audrey Horne (Sherilyn Fenn), młodziutka femme fatale, która flirtuje z agentem FBI; dr Jacoby (Russ Tamblyn, znany z musicalu "West Side Story"), miejscowy psychiatra, który pewnie sam kwalifikuje się na zamknięte leczenie czy miejscowa dziwaczka - "Pieńkowa Dama" (Catherine E. Coulson), rozmawiająca z kawałkiem drewna, podobno przepowiadającym przyszłość. Grająca Laurę Palmer Sheryl Lee miała zagrać tylko odnalezione na brzegu jeziora zwłoki - zrobiła jednak na Lynchu takie wrażenie, że reżyser nie tylko "ożywił" samą Laurę w Czarnej Chacie, ale też specjalnie dla Lee stworzył postać kuzynki Laury, Madeleine. 

Lynch szokował nie tylko fabułą, ale i formą. Niektóre ze scen zaskakiwały warstwą wizualną; reżyser sprawnie balansował pomiędzy komedią, romansem czy horrorem - niekiedy trudno było się oprzeć wrażeniu, jakby wszystko było snem (albo koszmarem) głównych bohaterów. Niezwykły klimat tworzyła do tego ścieżka dźwiękowa autorstwa Angelo Badalamentiego. Zabiegi dźwiękowe wykraczały poza muzykę - przykładowo, w scenach we wspomnianej Czarnej Chacie, dialogi były czytane przez aktorów wspak, a następnie nagrane i puszczone od tyłu, czyli de facto w prawidłowej kolejności. Wypowiadane kwestie były przez to zrozumiałe, ale i specyficznie zdeformowane.

Od scenografa do jednej z głównych postaci, czyli szczęśliwe przypadki

"Twin Peaks" może bić rekordy w liczbie przypadków, które przyczyniły się do sukcesu serialu. Wymieńmy choćby Franka Silvę, który pracował na planie jako scenograf i zupełnie przez przypadek stał się jednym z głównych bohaterów produkcji. Kiedy podczas zdjęć Lynch zobaczył odbicie Silvy w lustrze, wpadł na pomysł stworzenia postaci demonicznego Boba, którego zagrał właśnie Silva. Mało? W serialu pojawia się również jednoręki Mike (Al Strobel), dla którego początkowo przewidziano tylko jedną scenę (tak jak dla Laury). Mężczyzna miał symbolizować postać mordercy z serialu "Ścigany" z 1963 roku, na którego podstawie powstał później film z Harrisonem Fordem. Kiedy Al Strobel recytował wiersz "Ogniu, krocz ze mną", Lynch zakochał się w jego głosie i postanowił napisać dla niego pełnokrwistą postać, czyli Philipa Michaela Gerarda. To ponowny ukłon w stronę "Ściganego", ponieważ tak samo nazywał się detektyw grany przez Barry’ego Morse’a, a później Tommy’ego Lee Jonesa. 

Nie tylko imię Mike’a ma drugie dno. Agent Dale Bartholomew Cooper został nazwany na cześć D.B. Coopera - mężczyzna w 1971 roku porwał Boeinga 727, na którego pokładzie znajdowały się 42 osoby. Po otrzymaniu okupu w wysokości 200 tys. dolarów Cooper wyskoczył z samolotu ze spadochronem nad południowym pasmem Gór Kaskadowych i do dzisiaj nie został odnaleziony ani zidentyfikowany. Wspomniane inicjały i nazwisko są mu tylko przypisywane przez służby ścigania. Również szeryf Twin Peaks, Harry S. Truman, grany przez Michaela Ontkeana, nosi imię po prawdziwej postaci - to oczywiście 33. prezydent USA, Harry S. Truman.

Twin Peaks próżno szukać na mapie. Miasteczko zostało bowiem wymyślone przez twórców; zdjęcia do serialu kręcono w dwóch sąsiadujących ze sobą miejscowościach w stanie Waszyngton - North Bend i Snoqualmie. W miejscu, gdzie na potrzeby produkcji postawiono charakterystyczną tablicę "Welcome to Twin Peaks", rozpościera się widok na masyw Mount Si. Co prawda nie zobaczymy tam bliźniaczych szczytów, ale krajobraz i tak zapiera dech w piersiach. Na obrzeżach North Bend znajduje się jeszcze jeden znany fanom serialu punkt, czyli wodospad Snoqualmie Falls. Na jego skarpie stoi hotel Salish, znany z serii jako Great Northern Hotel, prowadzony przez Benjamina Horna, w którego wciela się Richard Beymer, kolejna gwiazda musicalu "West Side Story" z 1961 roku. 

Dobre złego początki 

Mało kto po obejrzeniu przynajmniej pierwszego odcinka serialu nie śledził z zapartym tchem dalszych losów mieszkańców mglistego miasteczka. Każdego fana męczyło jedno pytanie - kto zabił Laurę Palmer? Krążą legendy o tym, że szał "Twin Peaks" dotarł nawet na najwyższe państwowe szczeble. Angelo Badalamenti opowiedział kiedyś anegdotę, którą usłyszał od Paula McCartneya. Królowa Elżbieta II zaprosiła byłego Beatlesa na obchody swoich urodzin, gdzie miał zagrać dla zgromadzonych gości. Na chwilę przed występem królowa powiedziała muzykowi: "Panie McCartney, bardzo mi przykro, ale nie mogę zostać. Nie widzi pan? Już za pięć ósma. Muszę iść na górę i obejrzeć 'Twin Peaks'". 

Podobno Michaił Gorbaczow dzwonił do Georga Busha z pytaniem o tożsamość mordercy i prośbą, aby ten dowiedział się, kto nim jest. Niestety, nawet jeśli Bush próbował zdobyć taką wiedzę, nie miał szans na sukces, ponieważ sami twórcy scenariusza nie mieli pojęcia, kim jest zabójca. Pewni byli tylko tego, że nie chcą ujawniać tajemnicy w którymś z ośmiu odcinków pierwszego sezonu. Widzowie byli wściekli i po zakończeniu emisji domagali się ujawnienia tajemnicy. Stacja uległa naciskom i podjęła decyzję o kontynuacji serii na swoich zasadach, czyli wymuszając na twórcach wyłożenie kart na stół. Ani widzowie, ani producenci nie zdawali sobie sprawy, że był to wyrok śmierci dla serialu.

Naciski na reżysera poskutkowały niespodziewanym wyjaśnieniem tajemnicy w drugim sezonie, który nie przypadł do gustu sporej części widzów. Być może była to złośliwość Lyncha w odpowiedzi na nałożone ograniczenia, ale z pewnością pokazał, że filmuje albo na własnych warunkach, albo wcale. Mimo iż drugi sezon ma aż 22 odcinki, w pewnym momencie fabuła wymyka się spod kontroli i z minuty na minutę wkrada się coraz większy chaos. Przez to oglądalność spadała na łeb na szyję, a jedna z niemieckich telewizji zdecydowała o zakończeniu emisji serialu przed ujawnieniem tajemnicy, informując o tożsamości i motywacji mordercy w telegazecie. Ostatni odcinek wyemitowano 10 października 1991 roku i stacja zakończyła produkcję.

"Wasza ulubiona guma do żucia wraca w wielkim stylu"

Rok później Lynch, niezależnie od Frosta, stworzył pełnometrażowy film "Twin Peaks: Ogniu, krocz za mną". Produkcja jest prequelem serialu i częściowo wyjaśnia wcześniejsze nieścisłości w fabule (możemy tam też zobaczyć m.in. Davida Bowiego!). Część widzów z pewnością zadowoli taki obrót spraw, ale nie wszyscy zapomnieli o tym, jak "zabito" ich ulubiony serial. David Lynch postanowił dać sobie jeszcze jedną szansę - 3 października 2014 roku opublikował na Twitterze post z przynętą: "Drodzy przyjaciele z Twittera: Wasza ulubiona guma do żucia wróci w wielkim stylu! #cholerniedobrakawa". 

To oczywiście bezpośrednie nawiązanie do fabuły "Twin Peaks", które ma niejedną warstwę. Jedna z ostatnich kwestii, jakie słyszymy w serialu, to bowiem dialog Laury Palmer i Coopera w Czarnej Chacie, gdzie dziewczyna mówi: "do zobaczenia za 25 lat". W 1991 roku wydało się to bezsensowne, skoro produkcja została zakończona, ale po poście Lyncha nabrało nowego znaczenia. Trzy dni później, reżyser przemówił ponownie. "Drodzy przyjaciele z Twittera… to się znowu dzieje. #cholerniedobrakawa" - napisał Lynch, dodając link przekierowujący do oficjalnej strony stacji Showtime, odpowiadającej za nowy projekt. 

Rok 2016, czyli wspomniane "25 lat później", miał być przełomowy dla fanów serialu, ale produkcja nie wyrobiła się na czas. 21 maja 2017 roku fani "Twin Peaks" wstrzymali oddech, kiedy światło dzienne ujrzała pierwsza część nowej odsłony serialu. Jeśli komuś ciężko było nadążyć za szaleństwem wizji twórców w początkowych sezonach, najnowsza seria odjeżdża jeszcze dalej. Po premierze każdej z osiemnastu części fora internetowe pękały w szwach od prób rozwikłania ukrytych znaczeń, nawiązań i sensu wykorzystywanych zabiegów. W nowej odsłonie, oprócz większości aktorów występujących w pierwszych sezonach, możemy oglądać również m.in. Naomi Watts, Amandę Seyfried, Jennifer Jason Leigh, Ashley Judd czy uwielbianą przez Lyncha Laurę Dern. W jednym z odcinków nie zabrakło polskiego akcentu - w scenie przedstawiającej rosnący grzyb atomowy można usłyszeć utwór "Tren - Ofiarom Hiroszimy", skomponowany w 1960 roku przez Krzysztofa Pendereckiego, wykorzystany również w takich filmach jak "Egzorcysta" czy "Lśnienie". 

"Miasteczko Twin Peaks" przetrwało próbę czasu dzięki mocy popkultury - hasła takie jak "cholernie dobra kawa", "sowy nie są tym, czym się wydają" czy motyw placka z wiśniami pozostają nieśmiertelne do dziś, nie mówiąc już o słynnym monologu Coopera wjeżdżającego po raz pierwszy do miasta. Serial do dziś inspiruje twórców filmowych i serialowych - czerpania z "Twin Peaks" nigdy nie ukrywali np. autorzy "Z archiwum X". Brytyjski zespół Bastille, którego wokalista Dan Smith jest fanem twórczości Lyncha, nagrał utwór o wymownym tytule "Laura Palmer", w którym śpiewa: "noc była wszystkim, co miałaś / uciekłaś w noc od wszystkiego, co miałaś / znalazłaś sobie ścieżkę na ziemi; uciekłaś w noc, gdzie nie można cię odnaleźć".

 

***

Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina.

Najnowsze informacje z Ukrainy po ukraińsku w naszym serwisie ukrayina.pl >>.

Więcej o: