Mietek Zasada (Robert Więckiewicz), listonosz z małego miasteczka, postanawia przejść na zasłużoną emeryturę. Gdy jego najlepszy przyjaciel (Mirosław Zbrojewicz) popełnia samobójstwo, a jedyny w okolicy zakład pogrzebowy odmawia pochówku, Zasada postanawia założyć własną firmę pogrzebową. Nieświadomy absurdów funeralnego biznesu szybko wchodzi w konflikt z lokalnym monopolistą branży Jackiem Wiecznym (Piotr Rogucki), a na wsparcie może liczyć tylko ze strony ekscentrycznej córki zmarłego przyjaciela (Karolina Bruchnicka) oraz swojej niepełnosprawnej żony (Aleksandra Konieczna).
Więcej ciekawych tekstów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Twórcy podeszli do tematu, uznając, że prowadzenie zakładu pogrzebowego to biznes jak każdy inny, a śmierć jest częścią życia. Za produkcję odpowiadają Aneta Hickinbotham i Leszek Bodzak z Aurum Film, który mówi:
To jest serial, który jest odważny obyczajowo, przekracza pewne granice - ale nie dobrego smaku, lecz pewnego tabu, myślenia o śmierci. Jednak nie jest to serial o śmierci, a o życiu, które się wokół śmierci toczy.
"Minuta ciszy" będzie miała premierę we wrześniu w CANAL+ online. W czerwcu odbył się pokaz pierwszego odcinka i pierwsze spotkanie mediów z twórcami. Wielokrotnie padło słowo "przegięcie" - i rzeczywiście, już w pierwszym odcinku jest sporo momentów, które mogą dla niektórych być ciężkie, jeśli śmierć stanowi dla nich temat tabu. Ja jednak bawiłam się (tak, jest tu wbrew pozorom sporo humoru!) bardzo dobrze.
- Kiedy Leszek zarysował mi delikatnie fabułę tego serialu, byłem pewien, że to może być petarda - wspominał podczas pokazu Robert Więckiewicz. - Dodatkowo, kiedy usłyszałem, że postać, którą mam grać, jest troszeczkę w kontrze do mojego oczywistego wizerunku ekranowego, tym bardziej się ucieszyłem, ponieważ na takie wyzwania aktorzy bardzo czekają, żeby się odkleić od tego, jak są postrzegani - tłumaczył i dodał: - Potem dostałem odcinki i się zakochałem w tym tekście.
- Poprosiłem tylko o konsultacje z reżyserem, którego nie znałem. Znałem jego film "Carte Blanche", natomiast nie wiedziałem, kto to jest w sensie emocjonalnym, intelektualnym - mówił Więckiewicz i wyjaśnił, dlaczego to było dla niego tak istotne:
To taki scenariusz, który niesie ze sobą dużo niebezpieczeństw. W rękach niewprawnego reżysera bardzo łatwo byłoby zrobić z niego historyjkę śmieszno-straszną obyczajową. Spotkaliśmy się z Jackiem i po kilku chwilach już wiedzieliśmy, że rozmawiamy tym samym językiem odnośnie pomysłu na realizację tego serialu.
- Naprawdę to mi się rzadko zdarza, a tutaj z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że to absolutnie fantastyczny projekt dla mnie. Powiedziałem to [już wcześniej - red.] przy końcu zdjęć, gdy padł ostatni dla mnie klaps, że to jest właściwie jedyny serial w mojej zawodowej karierze, w którego przypadku chciałbym, żeby był drugi sezon. I to jest absolutnie szczere z mojej strony, dlatego że tutaj się spotkało wiele elementów, które po prostu zażarły - opowiada Więckiewicz, podkreślając pracę wszystkich specjalistów. Rzeczywiście - pierwszy odcinek to nie tylko świetna gra aktorska, ale także dopracowane szczegóły. Mówię tu choćby o przedstawieniu życia w małym miasteczku z chińskim wachlarzem nad łóżkiem tych zamożniejszych i emeryturą rozkładaną do kopert w domach tych, którzy liczą każdy grosz.
Okazuje się, że chociaż pisząc scenariusz z Szymonem Augustyniakiem, Jacek Lusiński miał już w głowie twarze konkretnych aktorów, w ogóle nie myślał o Więckiewiczu. - Pierwszą barierą, jaką gdzieś w sobie miałem, było to, że muszę mieć kogoś, kto odchodzi na emeryturę, ma taki ciężar życia w sobie, już szura nogami bardziej niż biega — wspomina scenarzysta, dodając pół żartem-pół serio: - Z drugiej strony, trzeba mieć też takiego aktora, który też dociągnie do końca zdjęć, prawda?
- Z Robertem było tak, że po zdjęciach do "Żeby nie było śladów" [produkcja Aurum Film, gdzie Robert Więckiewicz zagrał generała Czesława Kiszczaka — red.] Leszek do mnie zadzwonił i powiedział: "Ty, a co myślisz o Więcolu?". Ja, że dobrze myślę, ale on mówi, że jako Mietek Zasada... "No chyba cię... pogięło! On jest za młody na tę rolę" - wspomina swoją pierwszą reakcję Lusiński. Bodzak namówił go jednak na spotkanie z aktorem i okazało się, że to było to.
Rolę żony Mietka Lusińskiego Aleksandrze Koniecznej reżyser zaproponował przy pracy nad jego niepokazanym jeszcze filmem "Śubuk". Jak sam mówi, zainspirowała go kreacja Koniecznej w "Ostatniej rodzinie". - To, że ja gram osobę niepełnosprawną — tu zgodziliśmy się z Jackiem — nie znaczy, że jest ofiarą — podkreśla Konieczna.
W obsadzie jest też Piotr Rogucki, który gra właściciela zakładu pogrzebowego "obstawiającego" gminę, w której mieszka Zasada, a także Karolina Bruchnicka, grająca córkę przyjaciela głównego bohatera, na którą mówią Synek. W roli wdowy po przyjacielu Zasady wystąpiła natomiast Aleksandra Popławska.
Minuta ciszy Przemek Paczkowski /CANAL+
W pierwszym odcinku "Minuty ciszy" są śmierć, smutek, ale też ironia, czasem satyra i balansowanie na granicy. - Zrobiłem [ten serial] dlatego, że jest we mnie jakiś sprzeciw wobec tej ułudy, w której żyjemy, w której możemy po prostu nagle stracić w kuchni kogoś bliskiego i wystarczy wykonać jeden telefon, ktoś przyjedzie, uprzątnie nam dom i zobaczymy go dopiero na pogrzebie — mówi o sześcioodcinkowej produkcji Jacek Lusiński.
- Bezduszne życie nasze powoduje, że chce nam się żyć i to jest bardzo dobre, to jest ludzkie, nie chce nam się umierać. To też jest bardzo ludzkie, ale zamiatanie tego w ten sposób potwornie nas zubaża. Kiedyś jednak inaczej wyglądał okres pożegnania z kimś, czas przeżycia tego, czyli w pewien sposób ubogacenia siebie jako człowieka, poprzez to, co jest dobre, co jest złe, co jest niewygodne. To stanowiło o nas jako ludziach. To pewien proces psychologiczny — jeśli się go pozbywamy, bo jest dla nas niewygodny, zabieramy sobie kawał życia — tłumaczy pomysłodawca i reżyser serialu.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina