Dla najmłodszej części obsady "Stranger Things" pierwsze pocałunki ich serialowych postaci stanowiły niemałe wyzwanie. Sadie Sink, znana z roli rudowłosej buntowniczki Max, po premierze trzeciego sezonu wyjawiła, że pocałunek jej bohaterki oraz Lucasa (Caleb McLaughlin) oryginalnie nie znalazł się w scenariuszu, a do zrealizowania tej konkretnej sceny namówili ją reżyserzy serii, bracia Duffer.
Trzy sceny z finału 4. sezonu "Stranger Things", które były improwizowane
Pocałunek Joyce i Hoppera
Najważniejsze zbliżenie sezonu czwartego również nie było planowane. To kulminacja uczucia pomiędzy Joyce Byers i Jimem Hopperem, których relacja w najnowszej części serialu wkroczyła na wyższy poziom. Sfabrykowana śmierć, ośmiomiesięczna rozłąka, ucieczka ze Związku Radzieckiego - pomimo wszystkich tych trudności, bohaterowie znaleźli chwilę na okazanie sobie czułości.
Więcej ciekawych tekstów znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Pocałunek, na który czekała spora część fanów, był pomysłem zarówno Winony Ryder, jak i Davida Harboura. Na oficjalnym profilu na Twitterze bracia Duffer zamieścili wpis, w którym wyjaśniają, że aktorzy postanowili zaproponować tę scenę dopiero w dniu nagrań. Jeszcze przed premierą zdradzali w mediach społecznościowych, że kibicują swoim postaciom.
Choć słodko-gorzka relacja między Ericą a Lucasem to w czwartym sezonie coś, co posłużyło do wprowadzenia komediowych dialogów, w finale rodzeństwo ostatecznie dostarcza powodów nie tylko do śmiechu, ale też wzruszeń. O ile Erica przyznająca, że mimo niechęci do brata pojawiała się na każdym jego meczu koszykówki, była wpisana w scenariusz, to Lucas, odruchowo proszący siostrę o pomoc w obliczu zagrożenia już nie. Krótkie, ale wymowne "Erica, help!" okazało się pomysłem samego Caleba McLaughlina. Potwierdziły się tym samym przypuszczenia, że tak naprawdę pomiędzy rodzeństwem Sinclairów istnieje silna więź.
Najbardziej charyzmatyczna postać nowego sezonu "Stranger Things", najważniejszy członek Hellfire Club, nerd i metalowiec Eddie Munson, w finale przyznaje się do swoich uczuć dwa razy: nie tylko dedykując piosenkę Crissy, ale również wyznając braterską miłość swojemu ulubionemu towarzyszowi kampanii D&D, Dustinowi. Przejmujące "I love you, man", wypowiedziane na chwilę przed śmiercią, było inwencją samego odtwórcy roli Eddiego. Warto dodać, że na improwizację młodszy kolega Josepha Quinna, Gaten Matarazzo, zareagował błyskawicznie, odwdzięczając się tym samym. Dynamika między Dustinem a starszym kolegą - wzorem do naśladowania - może po tej scenie śmiało konkurować z tym, czego dostarczyli fanom serii Dustin i Steve w poprzednich sezonach.
Sceny improwizowane pojawiły się nie tylko w finale czwartego sezonu "Stranger Things". To już tradycja: za sprawą kreatywnej obsady w serialu już wcześniej znalazło się miejsce na więcej nieplanowanych momentów. Spora część zachowań w młodym związku Mike'a i Eleven w trzecim sezonie, zarówno dialogi, jak i fizyczna bliskość, agresja Billy'ego przebijającego się przez szybę, czy w końcu Eleven dotykająca jego twarzy w geście zrozumienia to tylko kilka przykładów z sezonu trzeciego. Być może podobne zabiegi, spełniające oczekiwania fanów, zobaczymy również w ostatniej części, piątym sezonie, który został już potwierdzony. Planowana data premiery pozostaje nieznana. Tymczasem finał czwartej części można oglądać na platformie Netflix od 1 lipca.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina