Hunter Moore był samozwańczym "profesjonalnym niszczycielem żyć", który zyskał chorą, wręcz celebrycką, sławę w okolicach 2010 roku. Telefony z aparatami dopiero zyskiwały coraz większą popularność, a internet wyglądał zupełnie inaczej niż teraz. Ludzie jeszcze nie zdawali sobie sprawy z konsekwencji publikowania określonych treści w sieci, mało kto był świadomy, do czego może doprowadzić hejt i trolling. Prawo nie było też dobrze dostosowane do tego, co działo się w social mediach. Dopiero Moore pokazał, co złego może się zadziać. Najgorsze w tym było to, że miał z tego socjopatyczną przyjemność - referują twórcy najnowszego serialu dokumentalnego Netfliksa.
Właśnie w czasach takiej samowolki Hunter Moore założył stronę IsAnyoneUp.com, która stała się forum do publikowania nagich zdjęć ludzi w ramach zemsty lub okrutnego żartu. Amerykańskie prawo zakładało, że właściciel domeny nie jest odpowiedzialny za treści umieszczane tam przez użytkowników. Zaczęło się od tego, że Moore wrzucił fotografie byłej partnerki, która rzekomo "złamała mu serce". Potem zaczęły pojawiać się tam zdjęcia znanych muzyków i celebrytów. Ale najwięcej poruszenia wywoływały materiały publikowane wbrew woli osób znajdujących się na zdjęciach. Nie oszczędzano nikogo - pojawiały się tam młode dziewczyny i mężczyźni, osoby starsze i niepełnosprawne, uczestnicy "American Idol", nauczyciele, gwiazdy rocka czy kobiety zaraz po operacjach. Zdjęć Moore oczywiście nie chciał usuwać pod żadną groźbą ani prośbą.
Same treści pornograficzne to nie wszystko, Moore tworzył profile, na których publikował numery telefonów, adresy pocztowe i e-mailowe, linki do profilów w mediach społecznościowych osób z fotografii. Tym samym odzierał je z wszelkiej prywatności. Bo ludzie nie tylko pisali nienawistne komentarze na stronie, ale też wydzwaniali i pisali do ofiar. Strona przyciągała około 350 tysięcy użytkowników dziennie.
Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Wokół strony szybko wytworzyła się grupa wielbicieli, która zasadniczo przypominała sektę. Jej członkowie robili wszystko, co Moore im kazał - np. sami się okładali po twarzy, podpalali petardy i wkładali je sobie w odbyt, myli zęby szczoteczkami zanurzonymi w toalecie z fekaliami etc. Co więcej, nagrania z tych wyczynów też trafiały na stronę. Wiele osób dobrowolnie wysyłało swoje zdjęcia i nagrania. Potrafili też posunąć się do szantażu i wysyłania anonimów z pogróżkami każdemu, kto był zagrożeniem dla ich idola. Bo Moore dla wielu ludzi był w tym czasie wzorem do naśladowania: był młody, atrakcyjny, szybko się bogacił, rozkręcał afery i imprezował jak sam szatan. Prowadził podcast, miał tysiące subskrypcji w mediach społecznościowych, a wywiady z nim przeprowadzały media głównego nurtu. Mówiono o nim, jak o "renegacie z sieci", który nie dba o nic i o nikogo poza sobą.
Podczas gdy on liczył wpływy na koncie, jego ofiary odczuwały bolesne konsekwencje. Nieustannie atakowani przez hejterów ludzie tracili pracę, wpadali w długi, zapadali na depresję, niektórzy wręcz próbowali popełnić samobójstwo. Do tego większość komentatorów zrzucała winę na ofiary - jeśli nie chcieli, żeby ich nagie zdjęcia trafiły do sieci, to po co je sobie w ogóle robili?
Twórcy serialu "Najbardziej znienawidzony człowiek w internecie" dotarli do osób, których Moore skrzywdził, a główną bohaterką narracji uczynili Charlotte Laws, która jako pierwsza odważyła mu się przeciwstawić. Zdjęcia jej córki zostały wykradzione ze shakowanego e-maila, a kiedy Moore nie zareagował na ich prośbę, żeby usunąć fotografie, zaczęła szeroko zakrojoną akcję. Dzwoniła do prawników, reklamodawców, na policję, skontaktowała się z FBI, a co najważniejsze - dotarła do innych ofiar "króla pornozemsty". Przejęta ich losem, postanowiła powstrzymać Moore'a.
Reżyser Rob Miller opowiada tę historię, przedstawiając zeznania osób, których prywatność została tak brutalnie pogwałcona, rozmawia z ich bliskimi i przedstawicielami prawa. Przeplata tę narrację obrzydliwymi w wymowie wywiadami Huntera Moore'a, ale nie wykorzystuje zdjęć ofiar strony IsAnyOneUp.com. Twórcy pokazują w celach ilustracyjnych bardzo mocno wyblurowane fotografie osób, które wyraziły zgodę na ich publikację.
Dodajmy, że sam Moore wydał w 2017 roku książkę ze wspomnieniami i zdecydowanie nie przyznaje się do tego, że zrobił coś złego. Niemniej media informują, że ma zakaz używania takich stron jak Facebook. Odmówił współpracy z twórcami dokumentu. Serial dokumentalny składa się z trzech godzinnych odcinków, a na Netfliksie dostępny jest od 27 lipca.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina.