Komiks "dla intelektualistów" szybko stał się kultowy. Po 25 latach prób ekranizacji właśnie "Sandman" wkracza na Netflix

5 sierpnia Netflix pokaże nareszcie wyczekiwany serial "Sandman" na podstawie kultowych komiksów Neila Gaimana. W żadnym z tych słów nie ma ani grama przesady - wydawana od 1989 roku powieść graficzna w latach 90. stała się fenomenem kulturowym i ugruntowała pozycję pisarza jako jednej z najbardziej wpływowych postaci świata popkultury. Podchody do zrobienia ekranizacji "Sandmana" zaczęły się już 25 lat temu, ale wszelkie próby były tak nietrafione, że sam autor mówił, że woli, żeby nie powstał żaden film, niż żeby miał być to film nieudany.

"Komiks o superbohaterze bez superbohatera - 'Sandman' Neila Gaimana to bardzo zaskakujący przebój. Sześć lat temu angielski pisarz wziął się za zapomnianego bohatera amerykańskiego komiksu i zmienił go w zmysłowe ucieleśnienie przygnębienia i zagłady. Sandman wkracza w świat snów, pomaga dobrym ludziom, tworzy koszmary dla oprychów i miesza wszystkim w głowach" - pisał w 1994 roku dla magazynu "Entertainement Weekly" Ken Tucker.

Zobacz wideo "Sandman". Gwiazda "Gry o tron" zagrała Lucyfera [ZWIASTUN]

Na czym polega fenomen "Sandmana"?

Pierwszy numer "Sandmana" ukazał się w 1989 roku. To w dużym uproszczeniu opowieści o Śnie, władcy krainy marzeń sennych. Postać wzorowana jest na znanym z niemieckiego folkloru Piaskunie, a w opowieści Gaimana najczęściej nazywany jest Morfeuszem. Pochodzi z rodziny Nieskończonych - to rodzeństwo, które personifikuje różne elementy rzeczywistości. Skoro jest Sen, to pojawiają się także Los, Śmierć, Zniszczenie, Rozpacz, Pożądanie i Maligna, która wcześniej była Marzeniem. Sandmana poznajemy, kiedy ten wydostaje się na wolność po ponad 100 latach spędzonych w niewoli brytyjskiego maga. Po ucieczce musi odzyskać magiczne narzędzia, w których zaklął znaczną część swojej mocy, a które zostały skradzione pod jego nieobecność. Potrzebuje ich, by podnieść z ruiny swe królestwo, a także zmierzyć się z konsekwencjami swoich błędów z przeszłości.

To Gaiman zaproponował DC, żeby ożywić serię komiksów DC "The Sandman", które ukazywały się od 1974 do 1976 roku. Pierwotnie tytułowa postać bardzo mocno wpisywała się w dobrze znaną nam konstrukcję superbohatera - Wesley Dodds to osierocony syn milionerów, który w dzieciństwie zwiedził Daleki Wschód i zgłębił tajniki orientalnych sztuk walki, filozofii, zielarstwa i origami. Do tego to utalentowany naukowiec, którego zaczynają nękać koszmary o morderstwach i przestępstwach. By coś z tym zrobić, zbudował tajne laboratorium, w którym wykorzystawszy wiedzę zdobytą na wschodzie, opracował receptury gazów usypiających oraz hipnotyzujących. Uzbrojony także w maskę gazową przybrał pseudonim Sandman i ścigał przestępców, którzy prześladowali go w snach. 

Wydawcy serii DC Vertigo uznali, że to dobry pomysł i Karen Berger zaproponowała Gaimanowi pracę nad serią. Pisarz się zgodził i zapytał, jaki jest w tym haczyk. Jak opisywał już sam pisarz we wstępniaku do czwartego odcinka komiksu z 1989 roku "The Origin of the Comic You Are Now Holding (What It Is and How It Came to Be)" Berger miała mu odpowiedzieć:

Jest tylko jeden. Chcemy zupełnie nowego Sandmana. Zatrzymaj to imię, a cała reszta zależy od ciebie.

Gaiman został przy imieniu, wplótł do swojej opowieści nieco postaci z oryginału, zachował też maskę gazową, która w jego opowieści jest ważnym atrybutem mocy i władzy głównego bohatera, ale cała reszta faktycznie powstała na nowo. Walczący ze zbrodnią Wesley Dodds stał się antropomorficzną personifikacją samego snu. 

Czytelnicy docenili nie tylko to, jak autor poprowadził fabułę i stworzył postaci, które przykuwają uwagę. Chwalono go także za to, jak zręcznie połączył w opowieści elementy mitologiczne i zapożyczenia z folkloru, a także inspirowane historycznie wątki z estetyką horroru, a także to, jak umiejętnie wplótł to wszystko w uniwersum DC. Gaiman podkreślał, że specjalnie łączy mitologię, historię i literaturę - "Piszę taki komiks, który sam bym chciał przeczytać" - podsumował. 

Materiały promocyjneMateriały promocyjne J.H. Williams III / VertigoC

Pisarz Norman Mailer - zdobywca nagrody Pulitzera i prestiżowego National Book Award - nazwał serię "komiksem dla intelektualistów". Dziś nie ma wątpliwości, że seria wywarła ogromny wpływ na gatunek fantasy i sam sposób pisania powieści graficznych - często określa się ją mianem jednego z najlepszych komiksów wszech czasów. 

Sukces "Sandmana" był wydarzeniem bezprecedensowym."Plakat z 'Sandmanem' wisiał w serialowej sypialni Sary Gilbert z ‘Roseanne’, znany z ‘Seinfielda’ [w latach 90., jeszcze przed premierą 'Przyjaciół', był to absolutnie najpopularniejszy amerykański sitcom - przyp. red] Jason Alexander założył koszulkę z 'Sandmana' podczas sesji zdjęciowej dla magazynu 'Esqire', a Tori Amos zaśpiewała o nim piosenkę" - wyliczał w 1994 roku Tucker. Wtedy też "Sandman" był trzecim najlepiej sprzedającym się komiksem ze stajni DC Comics - zaraz po "Supermanie" i "Batmanie". 

Co jeszcze ważniejsze, ta seria przyciągnęła zupełnie inny typ czytelników niż większość mainstreamowych komiksów. Sięgnęły po nią kobiety, znaczna część z nich była już studentkami w okolicach dwudziestki - wielu z nowych odbiorców nigdy wcześniej nie czytało żadnych innych komiksów. Gaimanowi udało się tym samym zrobić coś wcześniej niezbyt często spotykanego.

Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Cindy Lynn Speer w eseju z maja 2002 roku pisała, że "jednym z powodów, dla których ta seria tak rozkochała w sobie czytelników, jest to, że 'Sandman' jest dla wszystkich przystępny. Dzięki niej wiele osób zaczęło lubić komiksy, a sam tytuł stał się głównym filarem linii Vertigo przeznaczonej dla dorosłych odbiorców". Podkreślała też, że "Sandman" to "nie tylko komiks dla wszystkich", ale też coś, o czym "uczono na zajęciach i pisano w magazynach". Warto zwrócić uwagę, że seria opowiada nie tylko o snach, ale także o charakterze opowieści. Sam autor często przecież powtarza, że "Wszyscy jesteśmy sobie winni opowiadać historie". 

Speer wskazywała też, że "może najważniejszym dowodem wpływu Neila jest to, jak wydawane są teraz komiksy". "W przeszłości komiksy uważano za tylko trochę bardziej trwałe niż gazety i czasem niemożliwym wręcz było zebranie wszystkich numerów w serię. Dzięki popularności Neila wydawcy zaczęli wydawać 'Sandmana' w miękkich, a potem droższych, twardych okładkach" - opisywała równo 20 lat temu. "Ostatnie prace Neila takie jak 'The Dream Hunters' najpierw ukazały się w pięknych twardych oprawach i zostały przez fanów wykupione. 20 lat temu coś takiego byłoby niesłychane" - konkludowała.   

Co ciekawe, pierwsze tomy komiksów osadzone były w uniwersum znanym z innych komiksów DC Comics, jednakże po spotkaniu Snu ze Śmiercią opowieść wybiła się na niezależność. Gaiman zaczął rozwijać wtedy własną mitologię, stworzył także własny styl. Przez lata cykl nie dorobił się stałego rysownika - każdą cześć ilustrował ktoś inny. Każdy z tomów łączą tylko okładki autorstwa Dave'a McKeana. DC Comics wydało 75 odcinków tej historii, a następnie przedrukowano je w 10 zbiorczych tomach. Na rynku polskim komiks ukazał się nakładem wydawnictwa Egmont Polska.

Materiały promocyjneMateriały promocyjne 'Sandman' - ilustracja z komiksu

"Sandman" jako jeden z pierwszych komiksów trafił na listę best sellerów "The New York Times", a także jako jedna z pięciu powieści graficznych został umieszczony na liście 100 najlepszych lektur od 1983 do 2008 roku magazynu "Entertainment Weekly" - uplasował się na 46. miejscu. "Los Angeles Times Magazine" wychwalało "Sandmana" jako "najwspanialszą epicką historię w świecie komiksów". 

Ekranizacja "Sandmana" była jak ścieżka zdrowia 

Podejść do ekranizacji "Sandmana" było kilka. Warner Bros. pierwszy raz spróbowało nakręcić na podstawie komiksu film jeszcze w połowie lat 90. Jego reżyserem miał być Roger Avary, który razem z Quentinem Tarantino napisał scenariusz do "Pulp Fiction" (za co dostali Oscara). Avary razem ze scenarzystami Tedem Elliotem i Terrym Rossio (znanymi później z "Piratów z Karaibów"), zdecydował, że fabuła będzie łączyła wątki z pierwszego tomu "Preludia i nokturny" z tomem trzecim "Dom lalki". 

Gaiman spotkał się z reżyserem w sprawie ekranizacji i definitywnie między nimi zaiskrzyło, bo potem razem napisali scenariusz do "Beowulfa". Niemniej Avary pokłócił się z producentem wykonawczym Jonem Petersem (do jego najlepiej znanych projektów należą "Batman", "Goryle we mgle", "Rain man" czy obie wersje "Narodzin gwiazdy") i został zwolniony. W projekt zaangażowanych zostało jeszcze kilku scenarzystów, którzy spłodzili kilka różnych wersji skryptu. Gaiman w jednym z wywiadów powiedział, że ostatni scenariusz, który przysłała mu wtedy wytwórnia Warner Bros., był "nie tylko najgorszą wersją scenariusza 'Sandmana', ale też najgorszym scenariuszem, jaki kiedykolwiek czytał". Pisarz był tak bardzo zniesmaczony tym, jak potraktowano jego bohaterów, że na długi czas zniechęciło go to do pisania jakichkolwiek opowiadań na ich temat. 

Nikt oficjalnie nie zrezygnował z ekranizacji "Sandmana", ale projekt przechodził z rąk do rąk tak długo, że bardzo wątpliwe było, że cokolwiek z niego wyjdzie. Neil Gaiman podczas panelu dyskusyjnego na Comic-Conie w 2007 roku opowiadał:

Wolę, żeby nie powstał żaden film o 'Sandmanie', niż żeby nakręcono zły film o 'Sandmanie'. Czuję jednak, że niedługo przyjdzie na niego czas. Potrzebujemy kogoś z taką samą obsesją na temat tekstu źródłowego, jaką Peter Jackson miał przy 'Władcy Pierścieni' albo Sam Raimi ze 'Spider-Manem'.

W międzyczasie na rynku filmowym i w popkulturze coraz więcej się zmieniało, a mainstreamowa publiczność była coraz bardziej przychylna produkcjom fantasy. Przypomnijmy, że w drugiej połowie lat 90. wybuchła popularność "Harry'ego Pottera", który z bestsellerowych książek stał się nie mniej popularną serią dużych kinowych filmów, a takie HBO biło branżowe rekordy dzięki kolejnym sezonom "Gry o tron". W 2013 roku prezeska DC oznajmiła, że chce, żeby filmowy świat Sandmana był tak samo bogaty jak filmowe uniwersum nastoletniego czarodzieja. Niedługo potem producent David S. Goyer ogłosił, że razem z Gaimanem i Josephem Gordonem - Levittem wyprodukują ekranizację komiksu - Levitt miał grać główną rolę. 

Scenariusz, który napisał Jack Thorne (scenarzysta popularnego serialu młodzieżowego "Skins" czy też filmu "Enola Holmes" z Millie Bobby Brown w roli głównej), ponoć bardzo się w wytwórni się podobał, ale to ciągle nie było to. Znowu zaczęły się schodki. Najpierw przekazano, że zamiast Warner Bros. dystrybutorem będzie New Line CInema. Potem scenariusz zaczął poprawiać nominowany do Oscara za film "Nowy początek" Eric Heisserer, który swoją drogą dla Netfliksa napisał w ostatnich latach serial fantasy "Cień i kość". Po tym, jak w 2016 roku ogłoszono udział nowego scenarzysty, doszło do kolejnego zwrotu akcji - z filmu zrezygnował Joseph Gordon-Levitt (oczywiście z powodu kreatywnych różnic z wytwórnią i inną wizją kreatywnego kierunku produkcji). To ciągle nie koniec telenoweli, albowiem Heisserer może i przekazał jesienią 2016 roku swoją wersję scenariusza, ale zrezygnował z dalszej pracy nad projektem. A to dlatego, że jego zdaniem zamiast filmu, należałoby nakręcić serial i to najlepiej dla HBO. Ewidentnie dał komuś do myślenia.

Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina.  

Dopiero w 2019 roku Netflix ogłosił, że udało się dojść do porozumienia z Warner Bros. i ruszają, ale tak naprawdę ruszają, prace nad aktorskim serialem. Showrunnerem został Allan Heinberg  - to on napisał scenariusz do "Wonderwoman" z Gal Gadot, maczał też palce w takich popularnych serialach jak "Seks w wielkim mieście", "Kochane kłopoty", "Chirurdzy", "Skandal" czy "Ich pięcioro". Producentem w dalszym ciągu jest David S. Goyer, a nad całością czuwał sam Gaiman. Jak widać, oczekiwania wobec serii są naprawdę duże - czy twórcom udało się im sprostać? 

Więcej o: