"Ród smoka". Milly Alcock: Pierwszego dnia zdjęć chciałam zapłacić za kawę z darmowego ekspresu [WYWIAD]

Dziesięcioodcinkowy serial HBO "Ród smoka" z pewnością będzie przełomem dla wielu aktorek i aktorów, w tym dla 22-letniej Milly Alcock. - Na początku czułam się, jakbym zostałam zabrana z Australii i wrzucona na środek oceanu bez tratwy ratunkowej - mówi w wywiadzie.

Milly Alcock gra młodą Rhaenyrę Targaryen, córkę króla Viserysa (Paddy Considine). Jest jego jedynym dzieckiem i smoczym jeźdźcem. Wielu powiedziałoby, że Rhaenyra urodziła się mając wszystko, o czym mogła zamarzyć, jednak nie urodziła się mężczyzną.

Zobacz wideo "Ród smoka" - rozszerzony zwiastun prequelu "Gry o tron"

Jaka jest twoja postać w serialu "Ród smoka"?

Milly Alcock: Moja bohaterka zostaje postawiona w sytuacji, jakiej sobie nawet nie wyobrażała. Musi sama radzić sobie w otaczającym ją świecie i ma wokół siebie nie do końca życzliwych jej ludzi. Jest stanowcza. Dobrze wie czego chce, ale nie wie jak to zdobyć. Urodziła się w rodzinie królewskiej. Ma wysoką pozycję, jest uprzywilejowana i nie musi się nikomu podporządkowywać. A to oznacza, że może mówić na głos to, co myśli i naginać reguły gry, bo zawsze uchodzi jej to bezkarnie. To właśnie dlatego uwielbiamy ją i jednocześnie nienawidzimy.

A co stoi na jej drodze?

Raczej kto... mężczyźni. Na jej drodze stoją mężczyźni, którzy chcą decydować o całym jej życiu. I o losie innych mężczyzn. A ponieważ Rhaenyra jest kobietą, nikt nie traktuje jej serio. Jej pomysły nie są poważnie brane pod uwagę, a ona sama jest często ignorowana. Moja bohaterka musi więc walczyć.

Jak dołączyłaś do obsady?

Mam wrażenie, że miałam sporo szczęścia, bo podczas pandemii zgłosiłam do "nieznanego projektu HBO" swoje dwa zarejestrowane w Australii nagrania i dwa tygodnie później odebrałam telefon, który całkowicie odmienił moje życie.

I twoje włosy. Podejrzewam, że na małym ekranie oglądamy cię w peruce.

Zgadza się. Ciągłe rozjaśnianie włosów nie wyszłoby mi na dobre - prawdopodobnie pod koniec pracy na planie wszyscy bylibyśmy łysi. Mieliśmy świetnych charakteryzatorów i specjalistów od fryzur, co jest ważne, bo większość granych przez nas postaci nosi gruby warkocz, ma burzę loków, brodę albo inną bardzo wymyślną fryzurę, co nie stanowi problemu dla Roz i Kevina [Roz Culora i Kevina Alexandra, projektantów fryzur - red.], których uważam za arcymistrzów fryzjerstwa.

Pamiętam, że kiedy po raz pierwszy przymierzałam perukę pomyślałam sobie. "Oto ona. To nie iluzja. To dzieje się naprawdę". Każdego dnia po zakończeniu pracy zdejmowałam ją delikatnie z głowy i znowu patrzyłam się w lustro, mówiąc do siebie "No cóż...". Byłam trochę rozczarowana, widząc siebie w odbiciu.

Jak zmieniło się twoje życie po dołączeniu do obsady?

Wcześniej mieszkałam w Sydney, gdzie podczas globalnej pandemii wprowadzono kilka bardzo restrykcyjnych lockdownów. Pewnego dnia wsiadłam w samolot i przeprowadziłam się do Londynu. Zatrzymałam się w Primrose Hill, czyli w bardzo eleganckiej okolicy, gdzie po raz pierwszy w życiu mieszkałam sama. Bardzo dużo się nauczyłam. Było trudno, ale praca na planie dawała mi wiele satysfakcji. Miałam wiele szczęścia, bo miałam wokół siebie wspaniałych członków obsady, ekipy produkcyjnej plus twórców serialu. Wszyscy z nich mieli świadomość, że mam 21 lat, jestem sama podczas globalnej pandemii, przeprowadziłam się na drugi koniec świata i gram w produkcji, która trochę mnie przerasta.

Czy zżyłaś się szczególnie z jakimiś członkami obsady?

Bardzo zaprzyjaźniłam się z Emily Carey [gra Alicent Hightower - red.]. Spotkałyśmy się wirtualnie jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć, bo Alicent i Rhaenyrę łączy bardzo silna więź, która ciągle ewoluuje, co jest bardzo ważne dla dramaturgii serialu. Poznałam Emily i okazało się, że mamy bardzo podobnie odczucia na temat granych przez nas ról. Jesteśmy młode i występowałyśmy w serialu, w którym w centrum wszystkich wydarzeń byli dotychczas mężczyźni. Miałyśmy też poczucie, że trafiłyśmy na swoje bratnie dusze. Uwielbiam Emily i, podobnie jak Rhaenyra, staram się ją chronić, bo mam poczucie, że jest moją młodszą siostrą.

A jak wspominasz pracę na planie filmowym?

Muszę ci się przyznać, że wcześniej występowałam tylko w australijskich produkcjach telewizyjnych. Na początku czułam się, jakbym zostałam zabrana z Australii i wrzucona na środek oceanu bez tratwy ratunkowej. Trochę jak w "Życiu Pi". Miałam wrażenie, że jestem pozostawiona sama sobie i mam halucynacje. Nie dowierzałam, że to dzieje się naprawdę. Byłam oszołomiona, ale było to niesamowite doświadczenie.

Po raz pierwszy pracowałam na planie, gdzie mieliśmy profesjonalną scenę dźwiękową. Po raz pierwszy miałam na planie catering. Pamiętam, że pierwszego dnia zdjęć chciałam zapłacić za kawę, którą nalałam sobie z darmowego ekspresu, bo w Australii aktorzy dostają tylko herbatniki i miętówki. I nic więcej. Była to więc dla mnie zmiana na lepsze i bardzo szybko się do niej przyzwyczaiłam. Potem uświadomiłam sobie, że tego rodzaju dbałość i troska przekładają się na wyższą jakość pracy, bo możemy skupić się na przedstawianej przez nas historii. A ponieważ nasz serialowy świat jest pełen szczegółów, szefowie działów odpowiedzialnych za kostiumy, broń, scenografię i charakteryzację mieli więcej czasu i energii, żeby dopracować wszystkie te detale. To właśnie one były wyróżnikiem "Gry o tron" i mam nadzieję, że tak samo będzie w przypadku "Rodu smoka".

Jakiego rodzaju detale ujęły cię najbardziej?

Akcja serialu toczy się w średniowieczu, a więc nie ma prądu i jedynym źródłem światła jest ogień. Kiedy światło odbija się od podłogi, malowane przez nie wzory wyglądają zjawiskowo. Właśnie dlatego polewano wodą wszystkie powierzchnie - wewnątrz, na zewnątrz i w hali zdjęciowej, żeby odbijane przez nie światło stworzyło pożądany efekt. Poza tym wszystkie moje kostiumy, kostiumy innych członków obsady i ozdobne hafty zostały ręcznie wykonane. Nawet ostrza mieczy, w których odbijało się światło lub zdobiący je grawerunek były oglądane po kolei przez kilka osób, żeby ocenić, jak wypadną na małym ekranie. Tak, to zrobiło na mnie ogromne wrażenie.

Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Rhaenyra dosiada smoków. Co powiesz o swojej smoczycy?

Miguel Sapochnik powiedział mi kiedyś, że osobowość każdego smoka nawiązuje do innego zwierzęcia, co bardzo mnie zaintrygowało. Syrax jest podobna do orła. Musimy przy tym pamiętać, że w serialowym świecie smoki przypominają współczesne zwierzęta domowe. Są jak psy, a każdy z nas jest przywiązany do swojego psa. Ludzie lubią wszystko, co jest do nich podobne. Żeby być tak przywiązanym do swojego pupila, musimy mieć poczucie, że łączy nas silna więź. Pracując na planie, musiałam odgrywać w niektórych scenach interakcje z niebieskim ekranem, który czasem zdarzało mi się głaskać. Wiem, że to brzmi absurdalnie, ale świetnie wypada na ekranie!

Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina

Więcej o: