Fenomen filmów o mordercach jest starszy niż myślicie. Pierwszy powstał w 1909 roku

Za pierwszy film poświęcony seryjnemu mordercy uważa się głośny "M - Morderca" z 1931 roku, jednak ten motyw pojawiał się na ekranach jeszcze za czasów kina niemego. Fascynacja wyjątkowo brutalnymi przestępcami jest więc obecna w naszej kulturze już od ponad wieku.

Na początku lat 90. telewidzów prześladowało pytanie kto zabił Laurę Palmer, w połowie tej dekady nastolatków kusiła książka o seryjnym mordercy i gwałcicielu, Night Stalkerze, w 2007 Fincher zrekonstruował historię Zodiaka, a w 2011 świat oszalał na punkcie serialu "American Horror Story". Fascynacja przestępcami jest zakorzeniona w popkulturze od lat, a popularność tej tematyki nie gaśnie, co widać po liczbie kryminalnych podcastów czy sukcesach ostatniego hitu Netfliksa, "Dahmer - Potwór: Historia Jeffreya Dahmera". Kiedy to wszystko się zaczęło? Trzeba się cofnąć do początków ubiegłego wieku. 

Zobacz wideo Pytamy Wojciecha Chmielarza o to, jak pisać i mówić o mordercach

Więcej ciekawych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl

Niemiecki thriller na długo przed slasherami

Filmoznawcy przypisują zasługi spopularyzowania krwi, zła i morderstw różnym twórcom. Wielu wymienia film "Halloween" Johna Carpentera, który, choć nie jest pierwszym dreszczowcem, jako jeden z pierwszych wprowadził do świata kina koncepcję slashera i miał wpływ na rozwój tego trendu, wyznaczając też jego cechy gatunkowe. Slashery to jednak najczęściej fikcja, balansująca na granicy strachu a kiczowatej rozrywki. Wplatanie do kina wątków biograficznych prawdziwych przestępców to zupełnie inna kategoria.

Za pierwsze dzieło filmowe opowiadające historię seryjnego mordercy na ogół uważa się "M" Fritza Langa z Peterem Lorrem w głównej, przełomowej roli Hansa Beckerta. Postać zainspirował Peter Kürten, nazywany też "Wampirem z Düsseldorfu", pochodzący z patologicznej rodziny sprawca dziewięciu morderstw. Jego ofiarami były dzieci, a morderczego "fachu" nauczył go sąsiad - hycel. Przez lata pozostawał bezkarny, aż w 1930 roku przyznał się swojej żonie do popełnionych zbrodni i sam zachęcił ją, by zgłosiła sprawę na policję. Ujęto go rok później i dziewięciokrotnie, w nawiązaniu do liczby ofiar, skazano go na śmierć przez dekapitację.

 

W tym samym roku, w którym Kürten stracił głowę, Lang nakręcił swój film. Początki nie były łatwe - reżyser szukał aktorów w gazecie, odważnie podając informację, że fabuła będzie skupiać się na zabójcy dzieci. Otrzymywał liczne listy z pogróżkami, a studio odmówiło mu wynajęcia przestrzeni. Berlińskie Staaken Studio obawiało się, że Lang jest powiązany z nazistami i chce ukryć w swoim filmie nazistowską propagandę. Ostatecznie obu stronom udało się porozumieć i w sześć tygodni powstało arcydzieło, uważane dziś za jeden z najbardziej wpływowych obrazów w historii kina. Autor nie pokazał jednak na ekranie nie tylko śmierci dzieci, ale też żadnych aktów przemocy. Uznał, że tym samym "zmusił każdego członka widowni do odtworzenia makabrycznych szczegółów morderstwa zgodnie z ich własną wyobraźnią".

Portugalczycy wcześniej żądali krwi

"M" był przełomowy nie tylko dla kinematografii, ale również samego reżysera. To pierwszy film Fritza Langa, który był udźwiękowiony. Być może to właśnie ze względu na to, że jest bliższy współczesnym realiom, mylnie uznaje się go za pioniera w opowiadaniu historii morderców. Inspirowały one jednak twórców jeszcze za czasów kina niemego. Najważniejszym przykładem jest trwający zaledwie siedem minut krótkometrażowy film portugalski "Zbrodnie Diogo Alvesa" z 1909 roku. Duet João Freire Correia i Lino Ferreira oparł fabułę na prawdziwej historii XIX-wiecznego przestępcy, hiszpańskiego uciekiniera terroryzującego mieszkańców stolicy Portugalii, zwanego też "mordercą akweduktu". Odpowiadał za kilkadziesiąt morderstw w rejonie akweduktu Águas Livres i choć jego zabójcza działalność przypadła na lata 1836-1840, to jego głowę do dziś można oglądać na Uniwersytecie w Lizbonie. W 1911 "Zbrodnie Diogo Alvesa" doczekały się remake'u, który trwa szesnaście minut i łatwiej śledzić jego narrację, szczególnie, że film jest niemy. Choć pierwsza wersja wyprzedziła "M" o ponad dwadzieścia lat, dziś i tak wydaje się nowoczesna, biorąc pod uwagę okres, w którym powstawała. 

Zarówno "M", jak i "Zbrodnie Diogo Alvesa" można obejrzeć między innymi w serwisie YouTube. 

 

Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na https://pcpm.org.pl/ukraina

Więcej o: