"Zmiennicy". Gdy ekipa kręciła serial, w sklepach świeciło pustkami. Kiełbasę musieli kupować na czarno

Taxi nr 1313 na przełomie 1987 i 1988 roku była najbardziej popularną w Warszawie - śmiało można powiedzieć, że także w całej Polsce - taksówką. Bo właśnie taki numer boczny miała taryfa, którą jeździli serialowi Jacek Żytkiewicz i Katarzyna Piórecka, w pracy znana jednak jako Marian Koniuszko. To właśnie oni byli tytułowymi bohaterami "Zmienników" - ostatniego serialu komediowego Stanisława Barei. Reżyser niestety nie doczekał telewizyjnej premiery produkcji.

Widzowie TVP pierwszy odcinek "Zmienników" zobaczyli dokładnie 18 października 1987 roku. Oczywiście minęło sporo czasu, od momentu, kiedy Stanisław Bareja skończył nad nim pracować, do chwili jego emisji. Serial powstawał bowiem od 1985 roku, a prace na planie zakończono jesienią 1986 roku. Potem przyszły miesiące leżakowania na półkach lub w szufladach cenzorów. Kiedy ostatecznie jakimś cudem udało się premierę przepchnąć, reżyser już nie żył.

Zobacz wideo Bareja - kochany przez widzów, nienawidzony przez środowisko filmowe

Ostatni serial Stanisława Barei

"Zrobiłem 15-odcinkowy serial o warszawskich taksówkarzach, który planowano pokazać zaraz po 'Alternatywach', ale jak zwykle wszystko utknęło w laboratorium, nie ma jeszcze kopii i napisów. W najlepszym razie będzie można rozpocząć emisję w maju. Nie jest to najlepszy okres, robi się ciepło, ludzie mniej czasu spędzają przed telewizorami, ale nauczony doświadczeniem wiem, że lepiej jeśli będzie pokazany jak najszybciej, zanim przestanie być aktualny" - opowiadał Stanisław Bareja w wywiadzie z Klaudią Santerą z "Głosu Wybrzeża", który ukazał się na początku marca 1987 roku.

Stanisław Bareja zmarł niespodziewanie w czerwcu 1987 roku w niemieckim Essen - przebywał tam na stypendium przy Muzeum Folkwang w Essen. 11 czerwca doszło u niego do wylewu krwi i udaru mózgu. Reżyser zmarł trzy dni później w miejskim szpitalu. Żona filmowca wspominała potem, że długo nie mogła dostać od polskich urzędników paszportu - nie dowierzano, że doniesienia o krytycznym stanie są prawdziwe. Nie udało się im więc pożegnać.

 

Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Z widzami Bareja za to pożegnał się w swoim stylu - właśnie serialem "Zmiennicy". Kiedy w telewizji pojawiały się kolejne odcinki, przed ekranami zasiadały miliony widzów. Na stronie Ewy Błaszczyk, która zagrała w produkcji główną rolę, znaleźć można informację, że podczas pierwszej emisji produkcję obejrzało 18 630 000 widzów. To strasznie dużo nawet jak na dzisiejsze warunki - ale pamiętajmy, że wtedy telewizja publiczna nie miała w zasadzie żadnej konkurencji.

"Zmiennicy". Krzywy obraz PRL-u

Scenariusz do serialu Stanisław Bareja pisał razem z Jackiem Janczarskim. Pomysły czerpali oczywiście z samego życia, choć dzikiej inwencji twórczej także trudno im odmówić. Akcja kręci się wokół pary kierowców, którzy na zmianę jeżdżą taryfą o jakże znaczącym numerze bocznym 1313. To 31-letni Jacek Żytkiewicz i jak mu się wydaje - nowy kolega Marian Koniuszko. Nie wie oczywiście o tym, że Marian tak naprawdę jest kobietą. To Katarzyna Piórecka, która jako kobieta pracy w Warszawskim Przedsiębiorstwie Taksówkowym (WPT) dostać nie mogła. Korzysta jednak ze szczęśliwego zbiegu okoliczności - jest wyjątkowo podobna do syna swojego byłego szefa. Jako Koniuszko problemów z zatrudnieniem już nie ma.

Zobacz wideo Nieprzypadkowo gospodarzem Great September została Łódź. To nie będą tylko koncerty

W międzyczasie Kasia (Ewa Błaszczyk) i Jacek (Mieczysław Hryniewicz) spotykają się w "cywilu" i między nimi rodzi się uczucie. Kasia jednakże do samego końca trwającego 15 odcinków serialu ciągnie maskaradę.

Oczywiście wątek z zamianą ról widzowie doskonale pamiętali choćby z komedii "Poszukiwany, poszukiwana". "Myśmy starali się motyw 'przebieranki' potraktować jako pretekst do pokazania różnych rodzin, w których bohater się znajdzie. Te środowiska, w które wchodził, były autentyczne. Przebieranie kobiety za mężczyznę i mężczyzny za kobietę to zresztą stary schemat komediowy. Bardzo często występował u Szekspira. To jest motyw, który ciągnie się od starożytności aż do naszych czasów" - opowiadał Bareja jeszcze w 1979 roku w rozmowie ze Zdzisławem Pietrasikiem, który ukazała się pod tytułem "Publiczność głosuje nogami" w "ITD".

Na tym sprawdzonym numerze jednak Bareja nie poprzestał. W "Zmiennikach" pojawił się także bardzo barwny wątek kryminalno-komediowy. Jacek zostaje bowiem na pewnym etapie porwany w czasie pracy przez uciekających przed milicją Zenona Kuśmidra (Kazimierz Kaczor) i Krashana Bhamaradżanga (Piotr Pręgowski). Panowie mają przy sobie strategicznie istotną torbę. Znajduje się w niej 100 tysięcy dolarów oraz wydrążona kiełbasa, w której znajduje się szmuglowana z Tajlandii heroina. W czasie ucieczki ukrywają połowę pieniędzy w dziurawym fotelu kierowcy, czego organy ścigania nie odrywają już po zatrzymaniu. Tak też, kiedy Jacek odzyskuje samochód z rąk milicji, przedstawiciele świata przestępczego polować będą na taksówkę 1313, by pieniądze odzyskać.

Jak powstawali "Zmiennicy"?

Pierwotnie w głównej roli Bareja chciał obsadzić Jadwigę Jankowską-Cieślak, ta jednak odmówiła. Przypadkiem zdarzyło się tak, że Jacek Janczarski był prywatnie związany z aktorką Ewą Błaszczak. "Wspólnie się zastanawiali, kto zamiast wspomnianej aktorki może wcielić się w tę podwójną rolę? Nagle reżyser Bareja powiedział: "No to może Ewa...". A ja taka zaskoczona zapytałam: "Ja... w komedii?...". A on mówi: "Ale ty tak tylko będziesz się przesuwać przez ekran". No to zgodziłam, ale z niejakimi obawami" - opowiadała potem w czasie wywiadu, który znaleźć można na stronie poświęconej serialowi.

Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina.  

W pierwszym zamyśle taksówkarz Jacek wymyślony był jako amant - wtedy też granie go proponowano Krzysztofowi Stelmaszykowi. Jak historia pokazuje, zagrał go Mieczysław Hryniewicz. Co jest o tyle znaczące, że wcześniej zagrał zabójcę taksówkarza w "Zapisie zbrodni" z 1974 roku. - Po "Zmiennikach", kiedy otrzymywałem kolejny raz rolę kierowcy lub taksówkarza, mówiłem: "reżyser się nie wysilił" - wspominał potem aktor. Co ciekawe, pierwotnie w "Zmiennikach" miał też zagrać Wiesław Gołas, ale w tym czasie pracował nad premierą teatralną. Widzowie na ekranach zobaczyli więc Janusza Rewińskiego - relacjonuje Interia.

Oczywiście Stanisław Bareja nie odmówił sobie epizodycznej roli - pojawił sią jako zamieszany w przemyt narkotyków Krokodylowy. Zobaczyć go można dokładnie w drugim odcinku pt. "Ostatni kurs", trzecim ("Dziewczyna do bicia"), szóstym ("Prasa szczególnej troski") i siódmym ("Warszawski łącznik"). Czasem sceny z jego udziałem były wręcz koniecznością.

Ekipa kręciła m.in. w Berlinie Zachodnim - oczywiście nie wszyscy potrzebni do zdjęć aktorzy dostali reglamentowane w tamtym paszporty, więc np. w scenie na złomowisku Bareja wystąpił osobiście do kompletu z kamerzystą. Z kolei do Tajlandii filmowcy w ramach oszczędności pojechali z wycieczką Orbisu - wtedy też w zdjęciach zagrali Bareja, operator i dźwiękowiec.

Przygody na planie

Czasy były ciężkie, wiele rzeczy wtedy w Polsce w sklepach dostać nie było można, więc większość rekwizytów przedstawiających jedzenie zrobiono ze styropianu. Prawdziwa była tylko kiełbasa - towar wtedy nader deficytowy. W latach 80. sprzedaż mięsa była ściśle kontrolowana i prowadzona systemem kartkowym - w niej bowiem przemycana jest heroina. Kiełbasa często ponoć znikała w tajemniczych okolicznościach.

Krąży anegdota o tym, że w związku z brakiem tego kluczowego dla fabuły wyrobu mięsnego, wysłano pewnego razu członków ekipy serialu na bazar, by nabyli brakujące frukta na czarnym rynku. Na tej czynności mieli przyłapać ich milicjanci i aresztować za udział w nielegalnym handlu - pokątny handel wyrobami mięsnymi był surowo przez władze karany. Pomogła ponoć dopiero interwencja kierownika planu Tadeusza Bajlona, któremu udało się sprawę wyjaśnić. Mówi się, że po zakończonych zdjęciach użyte w serialu kiełbasy zostały rozlosowane między członkami ekipy. Bareja znowu miał pecha - trafiła mu się akurat ta wydrążona.

W serialu pojawiły się takżę podrabiane koszulki z logiem Levisa. Mieczysław Hryniewicz opowiadał po latach: - Koszulki zakupiono hurtem na bazarze pod Warszawą. To były podróbki. Sam miałem ich kilka do pracy w serialu, bo przecież zdjęcia trwały stosunkowo długo i jedna by mi nie wystarczyła. Po latach poznałem przedstawicielkę tej firmy i zażartowałem, że powinni mi zapłacić za reklamę ich produktu. Na co usłyszałem, że to raczej ja powinienem zapłacić grzywnę za kupowanie i używanie podrabianej odzieży - podaje Interia.

Kadr via https://vod.tvp.pl/Kadr via https://vod.tvp.pl/ 'Zmiennicy', reż. S.Bareja (1987-88), prod. POLTEL

"Zmiennicy". Serial miał mieć inny tytuł

"Bareja mawiał, że każde czasy są dobre, szczególnie dla komedii (...) Był wspaniałym reżyserem, choć środowisko filmowe nie potrafiło go docenić. Bolało go to, ale pozostawał ciepłym człowiekiem. Utwierdził we mnie przekonanie, że ludzi i swoich bohaterów trzeba lubić"- opowiadał w wywiadzie dla portalu i.pl Marcel Szytenchelm, który w serialu wystąpił jako Marian Koniuszko. To pod niego z racji rzekomego podobieństwa podszywała się główna bohaterka.

"Należałem do ostatniej zmiany aktorów Barei i miałem swój skromny, nie tylko aktorski wkład w tamtą produkcję. Podpowiedziałem tytuł 'Zmiennicy', bo początkowo serial miał nosić tytuł 'Taksówkarze', ale wtedy właśnie wszedł na ekrany głośny amerykański 'Taksówkarz'. Moim pomysłem były też dwie pechowe trzynastki jako numer boczny naszej taksówki. Wszystko to złożyło się na odważną myśl, że warto spróbować zobaczyć, jak mogłoby wyglądać życie Mariana Koniuszki dzisiaj" - wspomina.

Piotr Pręgowski, który z kolei wcielał się w Krashana Bhamaradżangę, opowiadał w rozmowie dla portalu glos24.pl:

Najważniejszy udział w kreowaniu postaci miał reżyser, który mnie wybrał do tej roli i zgodził się na moje propozycje. Miałem to szczęście, że pozwalał mi realizować różne moje wizje. To był mój taki pierwszy 'poligon doświadczalny', gdzie moje pomysły były akceptowane i przyjmowane. Teraz, jak patrzę z dystansu na tę rolę, na efekt końcowy, bardzo mnie to cieszy, że mam w tym swój udział.

Dorabianie gęby

Stanisław Bareja nie był ulubieńcem władz, cenzorów, ani nawet samego świata filmowego. Kochali go za to widzowie. "Film musi wywołać rezonans. Nasz rzeczywistość nie jest przecież taka wspaniała, jak to wynika z dziennika telewizyjnego czy komunikatów PAP. Jeśli niektórych drażni ten ponury świat przedstawiony w serialu, to niech się zastanowią, czy należy go zmienić, czy tylko wygodnie się w nim urządzić. Ale moi bohaterowie są przecież sympatyczni, mają wady, lecz dają się lubić. Tacy są ludzie. A że trochę pośmialiśmy się z władzy... Bardzo łatwo jest ośmieszać kelnerów, dozorców, sprzedawców, ale trzeba też śmiać się z osób wysoko postawionych" - opowiadał w jednym z ostatnich wywiadów w 1987 roku.

Jeszcze w 1979 roku w rozmowie ze Zdzisławem Pietrasikiem zaznaczał - "Polacy mają bardzo specyficzne poczucie humoru. Wyśmiewamy się z innych, natomiast bardzo nie lubimy, kiedy ktoś się z nas wyśmiewa. Ilu widzów potrafi się obrazić po obejrzeniu jednego filmu, czy po wysłuchaniu utworu satyrycznego! Na całym świecie nie mamy chyba sobie równych".

"Zmiennicy" cieszyli się dużą oglądalności, ale do dziś mówi się, że serial nie był tak udany, jak np. "Alternatywy 4". Produkcję do dzisiaj można oglądać na serwisie VOD należącym do TVP. Władze jeszcze w 1987 roku próbowały też reżysera publiczności obrzydzić. Nieszczęśliwie złożyło się tak, że niedługo przed premierą serialu, ale jeszcze za życia Barei doszło do katastrofy lotniczej w Lesie Kabackim. 9 maja 1987 roku rozbił się tam samolot pasażerski lecący z Warszawy do Nowego Jorku - zginęły wtedy 183 osoby.

Tymczasem w "Zmiennikach" (przypomnijmy, że zdjęcia zostały zakończone jeszcze w 1986 roku) pojawił się wątek pechowego lotu do Krakowa, w czasie którego samolot traci koło i trzeba awaryjnie lądować. Sceny zostały oczywiście wycięte z serialu, a Bareję oskarżano o "robienie sobie żartów z katastrofy". W telewizji zorganizowano wręcz debatę na temat wyciętych scen, które pokazano także publiczności, z komentarzem mówiącym, że scenę usunięto "w poczuciu elementarnego taktu i szacunku dla rodzin ofiar pamiętnej katastrofy lotniczej". Żona reżysera, Hanna Kotkowska-Bareja, stanęła w obronie męża, który przecież już sam nie mógł zabrać głosu. Napisała list do "Tygodnika Kulturalnego", w którym tłumaczyła, że przemilczano informację o tym, że "film powstał dwa lata przed katastrofą, a od jesieni 1986 roku czekał na emisję" - relacjonuje w "Krótkim kursie PRL według Barei" Maciej Łuczak.

Więcej o: