"Gang Zielonej Rękawiczki" to coś, co szkoda byłoby przegapić i jeszcze głupiej byłoby przemilczeć. Jest to przede wszystkim sprawnie zrealizowany i zagrany z werwą serial komediowo-kryminalny. Udany tak bardzo, że moja 18-letnia siostra wciągnęła się w oglądanie na równi ze mną, a do tego wyraziła szczere zainteresowanie coverem piosenki "Luz, blues. W niebie same dziury" - napisanej przez Romualda Lipkę, a pierwotnie wykonaną przez Urszulę. Tutaj twórcy powierzyli wokal Darii Zawiałow, a nowa aranżacja brzmi jednocześnie świeżo, lekko i energicznie. Był to ruch bardzo sprytny i dobrze wyprowadzony. Udanych akcentów można bez trudu znaleźć więcej.
Umówmy się, w tej historii wiek postaci takich jak Kinga (Małgorzata Potocka), Zuza (Magdalena Kuta) i Alicja (Anna Romantowska) jest nieszablonowy dla głównych bohaterów popularnych produkcji rozrywkowych. A tu tak naprawdę to tylko jeden z elementów układanki, dobry preteks do poprowadzenia różnych wątków fabularnych. Mamy tutaj historię trzech szlachetnych włamywaczek, które bogatych okradają, a biednym i poszkodowanym rozdają - a poza tym czerpią z życia pełnymi garściami.
Podczas jednego z ich skoków dochodzi do niefortunnej wpadki - nie udaje się wyłączyć wszystkich kamer w obrabianej rezydencji i policja ma nagranie, na którym widać charakterystyczny tatuaż jednej z nich. To zmusza tytułowy Gang Zielonej Rękawiczki do drastycznego kroku. By ukryć się przed policją i zmylić tropy, meldują się w domu pogodnej starości jako pensjonariuszki.
Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Z rozwiązania nie jest zadowolona energiczna Kinga, która krzyczy "Ja chcę chodzić na randki, pić wino, tańczyć. Nie będę tutaj siedziała z wami i staruchami" i nieszczególnie przyjmuje do wiadomości uwagę Kingi, która zaznacza, że "młodość jest dolegliwością przejściową. Za chwilę nikt nie zauważy różnicy". Do tego dochodzi regulamin, który zabrania niemal wszystkiego, co może stanowić jakąkolwiek rozrywkę: nie można posiadać zwierząt, nie można wychodzić z pokojów po 22, ani przyjmować odwiedzin poza wyznaczonymi dniami. Do tego zabrania się picia alkoholu i palenia wyrobów tytoniowych. To co można tam więc robić poza rozprawianiem o chorobach i cudownych uzdrowieniach, których rzekomo dokonuje lokalny guru?
Chcąc nie chcąc jednak Kinga w Drugim Domu z przyjaciółkami zostaje - tak się właśnie nazywa przybytek prowadzony przez demoniczną i pozbawioną skrupułów Marzenę (świetna Beata Bandurska). Im dłużej w placówce rezydują, tym więcej odkrywają podejrzanych rzeczy. Pensjonariusze są okradani i oszukiwani, a ich kosztowności trafiają do lombardu. Poza tym Marzena ma umowę na wyłączność z jednym domem pogrzebowym, który ma paskarskie ceny i do tego dużo chachmęci w kwestii choćby rodzinnych grobów pensjonariuszy. Tutaj nieuczciwego przedsiębiorcę pogrzebowego gra rewelacyjny Joachim Lamża, a jego pomocnikami są bracia Mroczek. Jest to absolutnie fantastyczne trio - świetnie grają Januszy polskiego biznesu, operujących już w rewirach kryminalnych.
Kinga, Zuza i Alicja - które Potocka, Kuta i Romantowska grają charyzmatycznie i z wyczuciem - postanawiają pomóc pensjonariuszom Drugiego Domu, a dodajmy, że to także jest wspaniała galeria postaci. Wystąpili tutaj m.in. Olgierd Łukaszewicz, Wojciech Duryasz, Zdzisław Wardejn czy Tomira Kowalik. Pięknie się patrzyło, jak ci po gombrowiczowsku upupiani przez Marzenę emeryci odzyskują poczucie mocy sprawczej i biorą sprawy we własne ręce. Co się przydaje, kiedy policja coraz bardziej depcze po piętach Gangu.
Gang zielonej rękawiczki fot. Karolina Grabowska / Netflix - materiały promocyjne
Serial ma osiem trwających około pół godziny odcinków, a płynie tak wartko, że aż miło. Nie brakuje tutaj mocnych i dosadnych dialogów, takich jak ten Kingi: "Nawet bez wziernika ci powiem, że jesteś w dupie". Swoją drogą, chciałabym też docenić Michała Żebrowskiego za pełen uroku oraz humoru epizod randkowy.
Ale humorystyczne scenki to nie wszystko, co "Gang" ma do zaoferowania. Bo też umiejętnie porusza ważne kwestie takie jak właśnie samotność osób starszych i ich przedmiotowe, merkantylne traktowanie. Zarówno ze strony oszustów, jak i najbliższych osób. Z drugiej strony charyzma i żywotność całej obsady ładnie to wyważa, pokazuje, że wcale tak nie musi być.
Zwrócić też chciałabym uwagę na to, jak dopieszczona i dosłownie wypasiona jest scenografia i kostiumy, które utrzymane są w klimacie bezczasu łączącego elementy retro ze współczesnością. Każda z postaci ma swój wyrazisty styl, jest oddzielna i nie zlewa się bezkształtną masę. Specjalnie na potrzeby serialu np. zaprojektowano większość rewelacyjnych tapet, które widać np. w Drugim Domu, który urządzony został z dizajnerskim wyczuciem i najbardziej stylowymi meblami z najlepszych czasów polskiego (i nie tylko) wzornictwa. Nie brakuje też pięknych samochodów i szałowych plenerów, które też zostały nakręcone bardzo ładnie. To sprawia, że ten serial to też coś przyjemnego dla oka.
Gang Zielonej Rękawiczki fot. Karolina Grabowska / Netflix
Ciekawych i rozrywkowych produkcji o seniorach czy dla seniorów jest u nas boleśnie mało. A jeszcze takich, które mogłyby przy okazji zainteresować też inne grona odbiorców, nie ma bodaj wcale. Netflix zatem dobrze wyczuł pismo nosem i zaproponował coś, co do zabawy zaprasza na równych prawach wszystkich widzów.
Nie mówię, że to serial idealny, ale na pewno ma więcej niż mniej zalet. Tutaj też nikt nie żeruje na żadnym sentymencie - bo choć Małgorzata Potocka i Anna Romantowska przed laty grały już razem z "Matkach, żonach i kochankach", to razem z Magdaleną Kutą (niezapomnianą panią Lodzią z "Rancza") tworzą nową i dynamiczną relację, a w zasadzie otwierają osobny rozdział w historii polskich seriali. Bo takich rzutkich, energicznych i jednocześnie refleksyjnych postaci nie było aż tak wiele do tej pory.
Mam nadzieję, że w przyszłości takich seriali i filmów będzie więcej. Bo tutaj wykorzystuje się w pełni potencjał fantastycznych aktorek i aktorów, którzy z racji wieku nie grywają już kochanek i kochanków, matkami i ojcami czy mężami i żonami bywają wyłącznie w kontekście koligacji rodzinnych z młodszymi postaciami. A zazwyczaj są wręcz spychani do instrumentalnych ról poczciwych babć i dziadków, którzy niewiele mają w życiu do roboty. I jest to skandal.
Ten serial (który jest zabawny, wartki, dobrze zagrany, bombowo zrealizowany, fajnie obsadzony i wygląda jak długi teledysk "Trofea" Dawida Podsiadły) przede wszystkim ładnie pokazuje, że młodość i może jest stanem przejściowym, ale na pewno nie oznacza to, że życie się kończy, kiedy człowiek może o sobie powiedzieć, że jest seniorem. Do tego dołączam wyrazu wielkiego szacunu dla braci Mroczek - ich pełny wątek cmentarnych bliźniaków był pełen ujmującego dystansu do siebie.
Serial dostępny jest na platformie Netflix od 19 października.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina.