Przerażająca historia z hitu Netfliksa wydarzyła się naprawdę. Tak w rzeczywistości działał "Dobry opiekun"

Eddie Redmayne w najnowszym filmie Netfliksa "Dobry opiekun" wcielił się w Charlesa Cullena, który uważany jest za jednego z najbardziej aktywnych seryjnych morderców w historii USA. Prasa okrzyknęła go "pielęgniarzem śmierci" - przypuszcza się, że mógł zabić nawet 400 osób. Scenariusz produkcji o nim opowiadającej powstał na bazie głośnego reportażu. Niemniej wydarzenia pokazane w filmie nie pokrywają się w pełni z tym, co wydarzyło się naprawdę.

Charles Cullen przez 16 lat pracował jako pielęgniarz w 10 szpitalach na terenie stanów Pensylwania i New Jersey. Mordował swoich pacjentów, podając im śmiertelne dawki leków. Potwierdzono, że z jego ręki zginęło 29 ofiar. W 2006 roku został skazany przez sąd na 12 kar dożywocia za umyślne zabicie 22 osób i próby dokonania zabójstw na kolejnych trzech pacjentach. Sam pielęgniarz przyznał się do tego, że z jego rąk zginęło 40 osób, szacunki jednak mówią, że ofiar mogło być nawet dziesięć razy więcej.

Zobacz wideo Bilety za 10 zł w kinach w całej Polsce. W multipleksach i kinach studyjnych prawdziwe Święto kina

"Dobry opiekun" to hit Netfliksa. Jakie zmiany wprowadzono w historii "pielęgniarza śmierci"?

Film opowiadający o jego historii wyreżyserował Tobias Lindholm - scnearzysta nagrodzonego Oscarem filmu "Na rauszu", który m.in. wcześniej dla Netfliksa wyreżyserował dwa odcinki serialu "Mindhunter". W głównej roli u boku Eddiego Redmayne'a wystąpiła nagrodzona Oscarem Jessica Chastian. Krysty Wilson-Cairns (także nominowana do Oscara za scenariusz do filmu "1917") napisała scenariusz na podstawie reportażu Charlesa Graebera "Dobry opiekun. Prawdziwa historia o medycynie, szaleństwie i morderstwach". Zdecydowała, że zamiast czynić tajemnicę z tożsamości mordercy, woli zastanowić się, jakim cudem działał bezkarnie tak długo.

Więcej ciekawych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Historia opowiedziana jest z perspektywy pielęgniarki Amy (w tej roli Chastain). "Amy jest pielęgniarką o dobrym sercu i samotną matką zmagającą się z poważną chorobą serca, lecz nocne zmiany na OIOM-ie doprowadzają ją do kresu sił fizycznych i psychicznych. Niespodziewanie otrzymuje pomoc w postaci Charliego – wrażliwego pielęgniarza, który zaczyna pracę na jej oddziale. Podczas wspólnie przepracowanych nocy tworzy się między nimi więź przyjaźni i po raz pierwszy od dawna Amy zaczyna wierzyć w pomyślny los dla siebie i swoich córek. Jednak seria tajemniczych zgonów pacjentów doprowadza do wszczęcia śledztwa, w którym Charlie jest głównym podejrzanym. Amy musi zaryzykować życie i bezpieczeństwo dzieci, by odkryć prawdę" - czytamy w streszczeniu filmu.

 

Co zmieniono na potrzeby filmu? Jessica Chastain zagrała bohaterkę wzorowaną na prawdziwej postaci Amy Loughren, która z Cullenem naprawdę się przyjaźniła. Pielęgniarka udzieliła na temat filmu "Dobry opiekun" wywiadu serwisowi DigitalSpy. W rozmowie podkreśliła, że nawet fabularne zmiany nie zmieniają tego, że produkcja oddaje całą "emocjonalną prawdę" o tamtych wydarzeniach. Wyznała:

Oglądanie Jessiki jako mnie sprzed 20 lat sprawiło, że w końcu jestem w stanie poczuć dumę z tego, co zrobiłam. Wcześniej nie potrafiłam. Przez lata miałam do siebie pretensje za to, że dałam się wciągnąć w przyjaźń z kimś tak mrocznym, że nie zauważyłam szybciej tego, co robił.

"Nie byłam w stanie sobie wybaczyć przez lata tego, że krzywdził ludzi niemal na moich oczach" - zaznaczyła. I wyjaśniła, czym scenariusz różni się od jej życia. W istocie była pracującą na nocną zmianę pielęgniarkę, ale pochodzi z małego miasta Oneonta. Ma córki, ale w przeciwieństwie do tego, co pokazano w filmie, Charles Cullen nigdy nie poznał jej dzieci. Amy mieszkała za daleko od szpitala, by po pracy spotykać się z Cullenem. Zaznacza, że tak jak w filmie - nie została do niczego zmuszona przez detektywów. Tak jak filmowa bohaterka, zmagała się z zagrażającą życiu chorobą serca i odwlekała przeszczep w oczekiwaniu na ubezpieczenie. Jest więc bardzo zadowolona z tego, jak film Netfliksa pokazuje wady amerykańskiego systemu opieki zdrowotnej.

Imiona głównych bohaterów i detektywów prowadzących śledztwo są prawdziwe, ale postaci ofiar i ich rodzin są fikcyjne. W ten sposób twórcy filmu chcieli uniknąć ponownego rozdrapywania ran. Scenarzystka w rozmowie z "Vanity Fair" zaznaczyła: "Nie było nas w tych szpitalnych salach. Nie spotkałam rodzin ofiar, nie posiadam wiedzy o tym, jakimi byli ludźmi. Szczerze, czułabym się skalana, gdybym użyła ich imion. A część osób nie mogła wyrazić zgody, bo już nie żyje. Albo rodziny nic nie wiedziały. W przypadku ofiar Charliego, wiele rodzin do dziś nie wie, jak wygląda prawda".

Prawdziwa jest też scena, w której Amy z założonym podsłuchem konfrontuje się z Cullenem i pyta o jego zbrodnie. I tak jak w filmie, to ona go przekonała, żeby się przyznał do winy, gdy okazało się, że same dowody nie wystarczą, żeby go skazać.

Prawdziwa historia Charlesa Cullena

Cullen jeszcze jako nastolatek zaciągnął się do amerykańskiej marynarki wojennej. Przeszedł podstawowe szkolenie i bardzo rygorystyczne testy psychologiczne, które miały sprawdzić, czy będzie w stanie wytrzymać przez dwa miesiące na pokładzie ciasnego okrętu podwodnego. Od początku służby Cullen miał problem z tym, by nawiązać kontakt z resztą załogi i padał ofiarą prześladowań. Po roku służby został nakryty na tym, że zamiast munduru założył lekarski kombinezon, maskę chirurgiczną i rękawiczki - nie potrafił wyjaśnić, dlaczego zdecydował się na taki nieprzepisowy strój.

Dalszy przebieg jego służby był burzliwy, m.in. ze względu na kłopoty ze zdrowiem psychicznym. Cullen usiłował popełnić samobójstwo, był kilka razy hospitalizowany na oddziale psychiatrycznym. Ostatecznie został zwolniony ze służby z powodów medycznych w 1984. Niedługo potem rozpoczął studia pielęgniarskie, które ukończył w 1986 roku.

W 1987 roku poznał i poślubił Adrianne Baum - para doczekała się dwójki dzieci. Żona Cullena była coraz bardziej zaniepokojona nietypowym zachowaniem męża, który m.in. znęcał się nad rodzinnymi psami. W 1993 roku złożyła wniosek o zakaz zbliżania się dla męża; obawiała się, że może zrobić krzywdę jej lub dzieciom. Zeznała, że Cullen dolewał ludziom do drinków paliwo do zapalniczek, spalił książkę córki i zostawił dzieci pod opieką niani na tydzień. Pielęgniarz utrzymywał, że informacje są przesadzone, żona jednak podkreślała, że jest psychicznie niezdrowy.

Pierwsze dwa morderstwa Cullen popełnił jeszcze w 1988 roku jako pracownik szpitala Saint Barnabas - jego pacjenci zginęli przez śmiertelne dawki leku. Pielęgniarz działał niewykryty przez następnych kilka lat, aż w 1992 roku zmienił pracę - wtedy też władze szpitala zaczęły prowadzić wewnętrzne śledztwo dotyczące zanieczyszczonych kroplówek. W jego efekcie ustalono, że Cullen prawdopodobnie odpowiada za śmierć kilkunastu osób.

Schemat powtarzał się w każdym następnym miejscu pracy. Cullen mordował, przeprowadzano śledztwo, które wskazywało go jako winnego. Prawnicy i pracownicy administracyjni kolejnych placówek medycznych woleli go zwalniać, niż zgłaszać na policję. Bo policyjne śledztwo mogłoby oznaczać pozwy sądowe za spowodowanie śmierci pacjentów. Dzięki temu Cullen mógł ciągle pracować jako pielęgniarz i dalej mordować. Sytuacja uległa zmianie, kiedy zacząć pracować w Somerset Medical Center. To tam zaprzyjaźnił się z Loughren, która w końcu zauważyła, co robi i jako pierwsza zdecydowała się działać w tej sprawie, zamiast ją tuszować.

Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina. 

W 2013 roku Cullen udzielił wywiadu w programie "60 minutes" - w jego trakcie przyznał, że zdawał sobie sprawę, że to, co robi, jest złe, ale nigdy by nie przestał zabijać, gdyby nie został złapany. "Myślałem, że ci ludzie już nie będą cierpieć. W pewnym więc sensie myślałem, że im pomagam". Nigdy jednak nie wyjawił, dlaczego zaczął zabijać.

"Dobrego opiekuna" można oglądać na Netfliksie od 26 października.

Więcej o: